"Dopiero rozmowa z panem Jarosławem Wróblewskim uświadomiła mi, że moje słowa o "ewakuacji ich" mogą zostać zinterpretowane jako odnoszące się do ludzi, nie do teczek. Stąd moje przeprosiny i wyjaśnienie na profilu Marcina Kędryny. Proszę mi uwierzyć, niskie instynkty są mi zdecydowanie obce" - napisał w odpowiedzi na pytania portalu niezalezna.pl Marcel Andino Velez, zastępca dyrektora do spraw komunikacji i rozwoju Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
Marcel Andino Velez, zastępca dyrektora do spraw komunikacji i rozwoju Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie umieścił wpis na profilu Marcina Kędryny na Facebooku, nawiązując do zrujnowanego budynku, w którym mieściła się siedziba Instytutu Pamieci Narodowej przy ul. Towarowej 28 w Warszawie:
"Byłby powód do radości, gdyby nie to, że zdążyli ich ewakuować nim wjechały buldożery".
- Na pewno nie jest to zabawne. Dziwi, że napisał te słowa pracownik państwowej instytucji podlegającej Ministerstwu Kultury. Jeśli pracownik publicznej instytucji, która korzysta ze środków podatnika, okazuje w taki sposób niechęć do innej państwowej instytucji to coś jest nie tak - skomentował ten wpis portalowi niezależna.pl Andrzej Arseniuk, rzecznik IPN.
W związku ze skandalicznym skontaktowaliśmy się telefonicznie z Marcelem Andino Velezgo, a później wysłaliśmy pytania:
1. Pana wpis sugeruje, że smuci się pan z powodu, że nie zasypano czy zlikwidowano (udało się ewakuować) pracowników tej instytucji?
2. Czy ten komentarz jest stosowny do ilości badań, publikacji, wystaw, działań na rzecz kultury, filmów, debat, inicjatyw kilkunastoletniej mrówczej pracy historyków i instytucji jaką jest IPN?
Szybko otrzymaliśmy odpowiedź:
"W żadnym wypadku nie miałem na myśli pracowników, którym osobiście życzę jak najlepiej. Wpis, proszę pozwolić mi przypomnieć, że dokonany na prywatnym profilu znajomego, nie na stronie publicznej, dotyczył "ich", w rozumieniu teczek bezpieki i badającej je instytucji. W mojej ocenie bilans pozytywnych i negatywnych aspektów działalności IPN jest ujemny. Zdjęcie wykonane przez Marcina Kędrynę, przedstawia opustoszałą byłą siedzibę IPN, autor skomentował je: "niepokojący widok", mimo że to tylko rozbiórka budynku, nie demontaż instytucji. Tej, o ile mi wiadomo, nic złego się nie dzieje.
Uznałem więc, że cały wpis jest pewnego rodzaju manipulacją, sugestią, że oto rozbiórka budynku jest zamachem na instytut - jak rozumiem bliski sercu Marcina Kędryny. Swoim wpisem chciałem zaprotestować wobec takiej sugestii i wyrazić zdanie przeciwstawne. Dla mnie, negatywnie oceniającego działalność IPN, jego autentyczna likwidacja byłaby zjawiskiem pozytywnym. Metaforycznie, owszem, byłbym za zburzeniem gmachu razem z ubeckimi teczkami - niestety, jak to napisałem w komentarzu, zostały one ewakuowane do nowej siedziby. Gdybym zamiast komentowania na Facebooku miał o działalności IPN dyskutować w merytorycznie, oczywiście nie wzywałbym do zniszczenia teczek - prowadzenie historycznych badań nad nimi jest konieczne. Niemniej uważam, że powinny być one włączone do archiwów państwowych jak każdy inny zasób archiwalny, a już szczególnie nie powinny być utożsamiane z pamięcią narodową.
Dopiero rozmowa z panem Jarosławem Wróblewskim uświadomiła mi, że moje słowa o "ewakuacji ich" mogą zostać zinterpretowane jako odnoszące się do ludzi, nie do teczek. Stąd moje przeprosiny i wyjaśnienie na profilu Marcina Kędryny. Proszę mi uwierzyć, niskie instynkty są mi zdecydowanie obce. " - odpowiedział portalowi niezalezna.pl Marcel Andino Velez
Na Facebooku ukazał się również wpis:
"Składam samokrytykę: jeśli chodzi o moją prywatną ocenę instytucji, a nie o jej zaangażowany zespół. Jeśli ktoś się poczuł urażony to przepraszam."
Źródło: niezalezna.pl
Jarosław Wróblewski