Jagna Marczułajtis i zastępca prezydenta Krakowa Magdalena Sroka zaprezentowały w poniedziałek najbrzydsze logo, jakie świat widział, i pewnie przy okazji najdroższe. Z takim logo, które nie przedstawia nic, zimowych igrzysk olimpijskich raczej nie zorganizujemy. Ale władujemy kolejne, bezsensownie wydane pieniądze.
Droga brzydota, przedstawiająca parzenicę, symboliczny krakowski Rynek Główny i odwołująca się do barw województwa mazowieckiego – cóż za inteligentne połączenie – została zaprojektowana przez bliżej nieznanych Szwajcarów za 80 tys. zł. Czy odbył się jakiś przetarg na to cudo? Czy politycy PO i ludzie Jacka Majchrowskiego – poza strojeniem dobrych min i niezrozumieniem krytyki ze strony oponentów i dziennikarzy – zaczną odpowiadać na niewygodne pytania? Czy naprawdę żaden polski grafik nie potrafiłby stworzyć czegoś ładniejszego od byle jakiego rombu z odchodzącymi od niego laseczkami? Być może logo platformerskich igrzysk przedstawia laseczki bakterii. Akurat ta odmiana nazywa się marnotrawstwem.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Grzegorz Wszołek