Jeśli lewicowy establishment odtrąbił wiktorię po ponownym wyborze niemieckiej przewodniczącej KE i uznał, że ma spokój na kolejne pięć lat, to zdecydowanie za wcześnie spoczął na laurach. Wygrana w wyborach parlamentarnych francuskiej skrajnej lewicy z wyraźnie prorosyjskim i antynatowskim liderem nie może nikomu przesłaniać faktu, że w dużym stopniu była ona możliwa dzięki systemowi wyborczemu, który stworzył dla antysystemowej prawicy „kordon sanitarny”.
Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen uzyskało najlepszy wynik w historii. Jeśli francuski mainstream będzie nadal zjeżdżał po równi pochyłej, to za trzy lata prawica narodowa ma wielką szansę na zwycięstwo. Za miesiąc w Austrii wybory zapewne wygrają wolnościowcy Herberta Kickla, których Bruksela słusznie uważa za eurosceptyków. W czerwcowych wyborach w Belgii wygrały dwie partie flamandzkie: eurorealiści z NV-A i eurosceptycy z Interesu Flamandzkiego.
W przyszłym roku prawica ma spore szanse wygrać wybory prezydenckie w Polsce (biorąc pod uwagę sumę głosów na podzieloną prawicę), a eurosceptyczna ANO b. premiera Andreja Babisza niemal na pewno wygra wybory parlamentarne w Czechach. Trawestując Marksa, widmo Europy ojczyzn krąży nad UE.