Dziś o tych pierwszych. Wybór sekretarza generalnego Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego miał się odbyć dwa lata temu, ale ze względu na COVID-19, a potem brak uzgodnionego kandydata został przesunięty akurat na rok, w którym NATO – struktura sprawdzająca się znacznie lepiej niż ONZ – obchodzi swoje 75-lecie. Rocznica przypada na kwiecień, szczyt NATO odbędzie się w lipcu w Waszyngtonie, a wybory teoretycznie jesienią, ale jest silna tendencja, aby je przyspieszyć. To byłaby fatalna informacja dla niemieckiej przewodniczącej Komisji Europejskiej, która stara się grać na dwóch fortepianach: jak na unijnym nie wyjdzie jej reelekcja, to wtedy będzie miała w odwodzie NATO – dlatego też mocno inwestuje w relacje z USA. Będą one miały istotny głos przy wyborze sekretarza generalnego struktury, którą przecież w dużym stopniu finansują. Faworytem wyborów w NATO zdaje się ustępujący premier Holandii Mark Rutte – tylko o jego kandydaturze rozmawiali oficjalnie ambasadorzy państw NATO akredytowani przy jego głównej siedzibie. Decyzje jednak jeszcze przed nami.