Będzie to być może kilkaset tysięcy nowych żołnierzy, którzy mogą w istotny sposób wpłynąć na przebieg wojny z Ukrainą. Na tejże Ukrainie też odbędą się wybory: zarówno prezydenckie, jak i do Werchownej Rady – jednoizbowego parlamentu w Kijowie. Pytanie tylko, czy się ostatecznie odbędą. Z jednej strony byłby to sygnał, że nasz wschodni sąsiad jest stabilnym państwem i nic nie stoi na przeszkodzie w elekcji. A z drugiej strony skoncentrowanie się na i tak już coraz bardziej narastającej walce wewnętrznej – z aferą podsłuchową (w kwaterze głównodowodzącego armii gen. Załużnego) w tle – nie służy ani wizerunkowi Kijowa w świecie, ani wewnętrznej mobilizacji do walki z rosyjskim imperializmem. Wreszcie na początku listopada odbędą się wybory prezydenckie w największym mocarstwie świata.
Ich wynik nie ma większego znaczenia, gdy chodzi o zaangażowanie USA na Bliskim Wschodzie, ale może mieć istotny wpływ na wojnę w Europie Wschodniej. Wybory w tych trzech krajach i to, co stanie się po nich, mogą spowodować trzęsienie w polityce międzynarodowej.