Nie widział zagrożenia we współpracy z rosyjską FSB, nie ośmielił się nazwać jej „służbą wroga”, nie znał bądź „nie pamiętał” podstawowych faktów dotyczących działania polskich służb. Polskich oficerów biesiadujących przy wódce z ludźmi ze zbrodniczej FSB określił jako „patriotów” i „profesjonalistów”, a w konspirowaniu rosyjskiego agenta jako Polaka z SKW nie dostrzegł nic niewłaściwego. Odtajnione zeznania Donalda Tuska z 2017 roku –opublikowane przez Komisję ds. badania wpływów rosyjskich – stanowią wstrząsający materiał.
Tusk zeznawał przed Prokuraturą Okręgową w Warszawie w śledztwie dotyczącym umowy Służby Kontrwywiadu Wojskowego (SKW) z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB), podpisanej w 2013 roku w Petersburgu. To tzw. Porozumienie, zakładające m.in. wzajemną pomoc w „przeciwdziałaniu działalności wywiadowczo-wywrotowej służb specjalnych krajów trzecich, skierowanej przeciwko Federacji Rosyjskiej”, poprzedzone były dwuletnimi nieformalnymi, bardzo regularnymi i zażyłymi kontaktami obu służb.
Gdy w 2010 roku podejmowano, a w 2013 roku formalizowano współpracę z FSB, o zbrodniczej działalności służby będącej następczynią KGB wiedziano już dostatecznie wiele. Rola FSB w ludobójstwie w Czeczenii, represjach i morderstwach politycznych, napaści na Gruzję. a także w zamachach poza granicami Rosji (2006 rok – zabójstwo Aleksandra Litwinienki), była już wiedzą powszechną. Podobnie jak terrorystyczne, kryminalne (sprawa morderstwa Andrieja Kozłowa, represje wobec dziennikarki Natalii Morari) i dezinformacyjne dokonania Aleksandra Bortnikowa, szefa FSB, któremu w liście z 2011 roku „bliższą współpracę” proponował kierujący SKW gen. Janusz Nosek.
Tusk był szczegółowo pytany przez prokuratora zarówno o okoliczności samej umowy z SKW, jak i o podejście polskiego państwa i służb do FSB, czy też ogólniej Rosji, w kontekście bezpieczeństwa Polski. Niemal ze wszystkich odpowiedzi premiera rządu PO–PSL wyziera dążenie do bagatelizowania zagrożenia ze strony Moskwy i rozmywania własnej odpowiedzialności; jego ulubionymi wybiegami podczas przesłuchania są zasłanianie się niewiedzą bądź niepamięcią oraz wystawianie laurek byłym szefom SKW (Tusk zapewne nie przypuszczał, że kilka lat później – choćby w serialu „Reset” – pojawią się nowe dowody ostatecznie demaskujące Noska i Pytla).
Na pytanie, czy szeroka i szczegółowa współpraca SKW i FSB – przy uwzględnieniu agresywnego i ofensywnego charakteru działań służby rosyjskiej – może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa oraz obronności Polski, a także dla wspólnych celów NATO, Tusk odpowiedział: „Nie sądzę” i dodał: „Biorąc pod uwagę opinię, jaką wyraziłem w poprzedniej odpowiedzi”. Jaka to opinia? „Znając profesjonalizm, patriotyzm i odpowiedzialność moich współpracowników, w tym także szefów ówczesnych służb, myślę tu o gen. Januszu Nosku i gen. Pytlu, nie mam wątpliwości co do celowości ich decyzji i wyłącznie dobrych intencji” – stwierdził Tusk.
Na następne pytanie: czy w ocenie Tuska regularna wymiana z FSB delegacjami i grupami roboczymi oraz wspólne konsultacje eksperckie mogły powodować nie do końca kontrolowane działania strony rosyjskiej grożące celom państw NATO – padła równie zdumiewająca odpowiedź: „Oceniając niezwykle pozytywnie profesjonalizm ówczesnych szefów SKW, wyrażam przekonanie, że ich działania dobrze służyły państwu polskiemu”. Z kolei w reakcji na pytanie prokuratora o przesłanki, w oparciu o które wyraził zgodę na współpracę SKW z FSB, Tusk odparł: „Pierwszą przesłanką było pełne zaufanie do rekomendujących podpisanie stosownego dokumentu. Wszystkie dotychczasowe doświadczenia w najmniejszym stopniu nie podważały tego zaufania”. Zatem znów uniki polegające na wychwalaniu Noska i Pytla, niepoparte, niestety, żadnymi argumentami opartymi na faktach.
Tusk podczas przesłuchania wydaje się za wszelką cenę – nawet autokompromitacji – unikać negatywnych ocen wobec Rosji i FSB. Pytany o wnioski płynące z fundamentalnej analizy „Doktryny wojskowej Federacji Rosyjskiej” byłego szefa BBN Aleksandra Szczygło (zginął w katastrofie smoleńskiej), Tusk stwierdził po prostu, że jej... nie zna. Choć jej waga była na tyle duża, że została przekazana prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, a urząd autora i tematyka opracowania (zatwierdzona w lutym 2010 roku nowa doktryna wojskowa Rosji, wroga wobec NATO) niemalże zobowiązywały ówczesnego premiera do zapoznania się z takim dokumentem.
Tuskowi zadano też m.in. pytanie, co rozumie pod pojęciem „służba wroga”. Odpowiedział wykrętnie, że... „służbę wroga”. Byłego premiera prokurator spytał też o pojęcie „służba partnerska”. Tusk odpowiedział, że „nie kojarzy takiego terminu”. Mieliśmy tu do czynienia albo z kłamstwem, albo z poważną luką w pamięci, bo 6 listopada 2012 roku tak wychwalany przez Tuska szef SKW gen. Nosek przekazał mu „informację uzupełniającą na temat partnerskich służb specjalnych, celem uzyskania zgody na kontynuowanie bieżącej współpracy międzynarodowej”. Wśród owych służb „partnerskich” wymieniona była Federalna Służba Bezpieczeństwa.
Gdy prokurator spytał z kolei Tuska, czy w jego ocenie FSB to służba państwa, którego doktryna obronna pozostaje w opozycji do NATO, lider PO wił się, jak mógł, by takiego sformułowania nie użyć. Ostatecznie sięgnął po znacznie łagodniejsze określenia niż „w opozycji” czy „wroga”:
„Według mojej wiedzy FSB jest służbą rosyjską. Nie jestem specjalistą od doktryn wojennych, ale jest oczywiste, że w kontekście militarnym Rosja stanowi konkurencję czy wręcz wyzwanie dla NATO”.
Na wiele pytań Tusk odpowiadał: nic mi nie wiadomo, nie wiem, nie mam wystarczającej wiedzy. Albo po prostu stosował uniki, jak w przypadku pytania o to, dlaczego przed podpisaniem umowy SKW–FSB nie zasięgnął jako szef rządu żadnej opinii, choć prawo zobowiązywało go na przykład do poproszenia o opinię ministra obrony narodowej: „Na pytanie, czy świadek przed wyrażeniem zgody [na współpracę SKW z FSB] zasięgnął jakiejś opinii, świadek zeznaje, tak jak w dokumentacji. Na pytanie, dlaczego nie zasięgnął opinii Ministra Obrony Narodowej, świadek zeznaje: »jestem przekonany, że jak zawsze, tak i w tym przypadku wszystkie procedury zostały przygotowane bardzo starannie«. Na pytanie, czy wyrażając zgodę bez opinii Ministra Obrony Narodowej, miał świadomość, iż nie dopełnił obowiązku wskazanego w ustawie o SKW i SWW w tym zakresie, świadek [zeznał]:
„Nie mogę odpowiedzieć na tak sformułowane pytanie, gdyż nie podzielam opinii, aby decyzja zawierała istotne wady prawne”.
Tusk nie był też w stanie (nawet w przybliżeniu) odpowiedzieć na pytanie, kiedy dowiedział się o nawiązaniu kontaktów FSB z SKW. Zapytany zaś o własnoręczną adnotację o treści: „zgoda Donald Tusk” na piśmie dotyczącym wyrażenia zgody na współpracę z FSB, przesłuchiwany odpowiedział: „Nie pamiętam, kiedy naniosłem niniejszą dekretację, nie pamiętam daty”. Na pytanie, czy widział porozumienie SKW–FSB z 2013 roku, Tusk odparł: „Nie pamiętam, nie jestem w stanie odpowiedzieć”. Jeśli chodzi o wiedzę byłego premiera na temat stanowiska ABW wobec kontaktów SKW z Federalną Służbą Bezpieczeństwa, odpowiedź Tuska brzmiała:
„Nie mam żadnej wiedzy na ten temat [...] nie przypominam sobie, aby był formalny wymóg ABW w tej sprawie, ale nie mogę tego wykluczyć”.
Takich fragmentów przesłuchania – z których można wywnioskować, że Tusk jako premier RP w zasadzie nie wiedział o niczym lub o wszystkim zapomniał – jest znacznie więcej. Pytany o raport dotyczący problemów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w koordynacji współpracy FSB z polskimi służbami, stwierdził, że „nie przypomina sobie, aby czytał taki raport”. Gdy prokurator okazał mu dokument i poprosił o wyrażenie stanowiska wobec zastrzeżeń ABW, Tusk zeznał, że w tej kwestii... „nie ma stanowiska”.
Tuska zapytano również o sprawę, którą trudno uznać za błahą, a mianowicie o wiedzę na temat licznych, regularnych wizyt przedstawicieli FSB w Polsce. „Nie sądzę, aby informowano mnie o tego typu zdarzeniach. Jeśli taką informację przedstawiono mnie lub właściwemu ministrowi koordynującemu działalność służb specjalnych, to powinno to być w stosownej dokumentacji” – oświadczył były szef polskiego rządu.
W tej niewiedzy/niepamięci Tuskowi dorównać może chyba tylko minister obrony (2007–2011) w jego rządzie – Bogdan Klich. W protokole jego przesłuchania w tej samej sprawie – również upublicznionym przez komisję ds. badania rosyjskich wpływów – czytamy: „Na pytanie, co należy do zadań FSB Rosji, świadek zeznaje: nie pamiętam. [...]. Na pytanie, czy szeroka szczegółowa współpraca SKW z FSB może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa i obronności Polski, a także wspólnych celów NATO, świadek zeznaje: trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo nie wiadomo, czy taka współpraca została podjęta. [...]. Na pytanie, czy współpraca SKW z FSB w obszarze kontrwywiadu wojskowego poprzez przeciwdziałanie działalności wywiadowczo-wywrotowej krajów trzecich skierowanej przeciwko Rosji w konsekwencji może oznaczać przeciwdziałanie działalności wywiadowczej państw NATO prowadzonej wobec Rosji, świadek zeznaje: to określenie jest dla mnie niezrozumiałe, całość tego określenia zawartego w pytaniu”.
Szczególnie bulwersująca jest reakcja Donalda Tuska na sprawę rosyjskiego funkcjonariusza FSB Władimira Juzwika, który był wpisany na listę lotu z udziałem żołnierzy SKW w dniach 1 i 2 października 2012 roku do położonej przy granicy z Obwodem Kaliningradzkim jednostki wojskowej w Braniewie. Organizatorzy lotu – prawdopodobnie po to, aby usprawiedliwić łamiący wszelkie zasady bezpieczeństwa kontrwywiadowczego przelot Rosjanina do polskiej jednostki wojskowej – spolszczyli mu imię i nazwisko na „Włodzimierz Jóźwik” i określili go jako funkcjonariusza SKW. Dodajmy tu, że Juzwik – oficjalnie radca ambasady Rosji w RP, a faktycznie przedstawiciel FSB – to osoba najczęściej spotykająca się z ramienia rosyjskich służb z kierownictwem SKW. W ciągu trzech lat odbył on kilkadziesiąt spotkań z polskim kontrwywiadem wojskowym, wliczając w to słynną libację alkoholową w restauracji w Kadynach.
To, że Tusk mógł nigdy nie słyszeć o Juzwiku, ani nie wiedzieć o tym, że znalazł się on w składzie delegacji SKW jako „Jóźwik”, można jeszcze zrozumieć. Ale jego ocena tego skandalu – a raczej powstrzymanie się od niej – jest dramatycznie wymowna... Zacytujmy protokół: „Czy w ocenie świadka jest to właściwe postępowanie w ramach osłony i ochrony kontrwywiadowczej naszych jednostek wojskowych, świadek zeznaje: nie mam wystarczającej ilości danych, aby komentować tę sprawę”. Tusk nie tylko nie potępia takiego zachowania służb, ale też nie uznaje takiej sytuacji za dowód na zażyłość kontaktów między SKW a FSB, o czym świadczy jego odpowiedź na następne pytanie prokuratora.
Na tym ta zadziwiająca bezczelność (a w najlepszym wypadku kompletna ignorancja) Tuska się nie kończy. Zapytany o to, czy ma jakąś wiedzę o kontaktach SKW i FSB po zawarciu porozumienia o współpracy we wrześniu 2013 roku (a były one bardzo częste), były premier zeznał, że „nie ma takiej wiedzy”. A na pytanie, dlaczego 12 maja 2014 roku zakazano rosyjskim dyplomatom wstępu do obiektów MON, odpowiedział: „Nie pamiętam”.
🔴 WYDANIE SPECJALNE #GazetaPolska: Cały raport o rosyjskich wpływach w Polsce
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) December 5, 2023
Prenumeruj » https://t.co/4iBN2D7Nvvhttps://t.co/IRf8bKVf9s