Ambasador USA przy ONZ Linda Thomas-Greenfield, podczas briefingu prasowego w Nowym Jorku, na pytanie o wagnerowców na Białorusi i groźby wobec Polski, powiedziała: „Widzieliśmy ich wrogie wysiłki na kontynencie afrykańskim, więc z pewnością obawiamy się działalności tej grupy na rzecz rosyjskich władz. To jest zagrożenie dla nas wszystkich i musimy zapewnić, by nasze przesłanie było jasne: że jakikolwiek atak Grupy Wagnera zostanie uznany za atak rosyjskich władz”.
Wcześniej Departament Stanu USA komentował doniesienia o wagnerowcach i deklarował, że USA będą bronić całego terytorium NATO. Te słowa, ta deklaracja, to symboliczne danie w twarz zdrajcom i zaprzańcom. A ci zareagowali tak, jak potrafią, np. Donald Tusk, chcąc przypodobać się swemu kumplowi Putinowi, wypluł to: „Wygląda na to, że PiS szuka pomocy wagnerowców ze strachu przed wyborami. Marsz miliona serc wybije im te pomysły z głowy. Widzimy się wszyscy 1 października w Warszawie!”. Z kolei Roman Giertych napisał: „Wygląda na to, że wagnerowcy stali się użyteczni dla PiS, aby straszyć Polaków i prężyć się na tle wojska”. Jak można coś tak podłego sugerować, żeby z ewentualną prowokacją bandytów od Prigożyna łączyć swoje własne nadzieje wyborcze?