Obawiam się, że brakuje woli politycznej, by ujawnić całą siatkę układów politycznych, dzięki którym gigantyczna afera korupcyjna (która objęła MSZ, MSWiA oraz GUS) okazała się możliwa. Jest prawie pewne, że nie tylko jeden wiceminister brał w niej udział, że zamieszani w nią byli także urzędnicy wyższego stopnia, w tym ministrowie konstytucyjni. Bez przyzwolenia politycznego tak duża skala korupcji nie byłaby możliwa.
Prawdopodobnie część z ukradzionych pieniędzy szła na konta partyjne PO i PSL. Ujawnienie tego byłoby gigantycznym ciosem w koalicję rządową. Dlatego partie te będą robiły wszystko, by możliwie ograniczyć zasięg śledztwa. Dodatkowo główni rozgrywający w tej sprawie – Paweł Wojtunik z CBA oraz Andrzej Seremet z Prokuratury Generalnej – formalnie są niezależni, jednak istnieje całkiem spore pole do nieformalnych nacisków na nich. Wojtunik właśnie kończy swoją kadencję i zapewne będzie chciał zostać na kolejną. Premier zaś wciąż nie przyjął rocznego sprawozdania Seremeta. To każe mi patrzeć bez przesadnego optymizmu na dalsze losy infoafery.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Cezary Gmyz