GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Święto tej lepszej flagi

Są tacy ludzie, którzy zawsze muszą wyrwać się ze swoją miłością do Unii, która, dziwnym trafem, jest z reguły tak naprawdę głównie manifestacją kompleksów. Flaga z gwiazdkami przy nicku na Twitterze bardzo często jest gwarancją, tyle że nie jakości, lecz pogardy i prymitywizmu.

Niektórzy idą jeszcze dalej i piszą o sobie, że są „Unijczykami”, nieświadomie kontynuując nurt satyry z czasów Polski Ludowej, gdy Bareja wymyślał Ryszarda Nowohuckiego (cenzura jednak nie pozwoliła), a „Szpilki” – P.R.Lczyka. Oczywiście Unijczyk jest w swym mniemaniu lepszy niż taki zwykły Polak, bo ten, wiadomo, zaściankowy, ksenofobiczny, zamiast iść z duchem czasu, tkwi gdzieś między I a II RP, i to nawet nie w rozbiorach, te bowiem, według naszego Unijczyka, przyniosły nam przecież przede wszystkim cywilizację i modernizację. Męczą się tu z nami, nie potrafiąc przez lata nas zmienić ani wychować, satysfakcje czerpią więc już tylko z bycia lepszym, bycie skutecznym zdecydowanie im przez te wszystkie lata nie wyszło. Z polskości Unijczyk uznaje tylko fajnopolskość. W tym roku obchodziliśmy 10. rocznicę największego święta, a zarazem blamażu tego zjawiska: czekoladowego orła, przymusowego uśmiechu lansowanego przez media, słabiutkiej piosenki i takiego też marszu pod hasłem „Orzeł może”. Podczas tej imprezy okazało się, że biorący w niej udział wyznawcy „nowoczesnego patriotyzmu” są tak nowocześni, że zapomnieli zabrać polskie flagi, unijnych oczywiście kilka się znalazło. Wtedy ludzie ci sprawowali jeszcze rządy polityczne, natomiast rząd dusz już wymykał im się z rąk i jak pisałem po kilku latach bardzo zdziwili się, że orzeł naprawdę mógł, co im w 2005 roku pokazał. Dziś chcieliby święto polskiej flagi uzupełnić o obowiązkowy hołd dla barw unijnych, biel i czerwień to za mało, potrzebny jest jeszcze niebieski. Na koniec wcisną go między dwa kolory flagi i dopiero wtedy będą zadowoleni. 
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Krzysztof Karnkowski