Konserwatyści biją na alarm, widząc w tym coś na kształt innej formy gerrymanderingu, czyli manipulowania granicami okręgów wyborczych w celu uzyskania zamierzonego wyniku. Młodzież, co wykazują liczne badania, jest bowiem o wiele bardziej podatna na ekologiczne i postępowe hasła, do urn dosypano by więc głosów akurat na tych, którzy pomysł ten szczególnie sobie upodobali. U nas bywało z tym różnie, trudno też spodziewać się, by wybory dajmy na to 17-latków miały jakoś znacząco różnić się od decyzji podejmowanych przez ich kolegów kilka, kilkanaście miesięcy starszych. A te w ostatnich latach bywały często po prostu trochę bardziej spłaszczoną wersją wyników z innych grup wiekowych. Jeśli zaś w którąś stronę się przechylały, to niekoniecznie w lewo, ponieważ przechył lewicowy u dziewcząt wyrównywał, a nawet przeważał konfederacki skręt chłopaków. Co więcej, niedawno Fundacja Adenauera przedstawiła badania, w których wyszło co innego, niż się spodziewano. Młodzież bowiem okazała się konserwatywna, niechętna nawet tym obyczajowym zmianom, które większości klasy politycznej wydają się już nieuchronne. Co więcej – ta wolta miałaby łączyć obie płcie.
Dziwne to wyniki, zaskakują mnie, przyznam, niewiele mniej niż zupełnie nimi zdezorientowanych dziennikarzy opozycyjnych portali. Dla nich to zbyt straszne, dla mnie zbyt piękne, by było prawdziwe, choć zapewne kilka spraw zaszło trochę za daleko – na przykład do kobiecych więzień, szatni i zawodów sportowych, że tak oszczędnie napiszę. I pewnie trochę się to wahadło wychyli w drugą stronę za czas jakiś, gdy oferta tego świata okaże się dla młodych pusta.
Źródło: Gazeta Polska
