Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Europoseł Izabela Kloc dla Niezalezna.pl: My, wszyscy odbiorcy energii, zapłacimy za eko-idealizm Brukseli

Dyrektywa metanowa, którą chce wprowadzić Unia Europejska zakłada, że normy wynosiłyby 5 ton emitowanego metanu na 1000 ton wydobytego węgla w 2027 r. oraz 3 tony metanu na 1000 ton węgla cztery lata później. - Ile kopalń może zostać zamkniętych w Polsce po wprowadzeniu nowego prawa? Prościej zapytać, ile kopalń przetrwa je bez szwanku - mówi nam Izabela Kloc, europoseł, specjalista ds. górnictwa. - Obecnie wymaganiom Brukseli są w stanie sprostać tylko... 3 polskie kopalnie. W Polskiej Grupie Górniczej wcześniejszym zamknięciem zagrożonych jest 8 zakładów wydobywczych. Rozporządzenie uderza też w JSW. Nie powinniśmy jednak załamywać rąk i ogłosić, że nie damy rady dostosować się do tych norm. Potrzebujemy tylko czasu.

Kopalnia "Piast-Ziemowit" w Bieruniu, to jedna z nielicznych w kraju niezagrożona nową unijną dyrektywą.
Kopalnia "Piast-Ziemowit" w Bieruniu, to jedna z nielicznych w kraju niezagrożona nową unijną dyrektywą.
mat. prasowe

Na czym polega tzw. europejska dyrektywa metanowa i dlaczego stanowi zagrożenie dla kopalń?

- W komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii Parlamentu Europejskiego, z ramienia grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów jestem kontrsprawozdawcą rozporządzenia metanowego. Właśnie o tym była zorganizowana przeze mnie w listopadzie ub.r. konferencja z cyklu "Śląski Ład". Już wtedy przestrzegałam, że unijne rozporządzenie metanowe idzie za daleko i stanowi ogromne zagrożenie dla polskiego górnictwa. O co w nim chodzi? Od stycznia 2025 r. miałby wejść w życie zakaz odprowadzania metanu do atmosfery ze stacji odmetanowania w kopalniach. Natomiast z początkiem 2027 r. planowany jest zakaz jego emisji poprzez szyby wentylacyjne dla kopalń odprowadzających ponad 0,5 tony metanu na kilotonę wydobytego węgla. Dla polskiego górnictwa są to abstrakcyjne, nieosiągalne normy, przynajmniej na dzisiejsze realia. Przeciętnie polskie kopalnie emitują 5,9 ton metanu na kilotonę wydobytego węgla. Są to wartości uśrednione.

Mamy też kopalnie emitujące 9 i 15 ton. Można sobie porównać oczekiwania Brukseli z możliwościami technicznymi kopalń i ocenić, jak drastyczny jest pomysł Komisji Europejskiej. Nie znaczy to, że powinniśmy teraz załamać ręce i ogłosić, że nie damy rady dostosować się do tych norm. Chodzi o to, że nie da się tego zrobić w tak krótkim czasie. Podczas konferencji "Śląski Ład" gościłam naukowców i menedżerów z branży wydobywczej. Oni - to podkreślali bardzo wyraźnie. Mamy doskonałe ośrodki badawcze, niektóre pilotażowe technologie są już wdrażane, ale potrzebujemy czasu, aby przystosować całe górnictwo do oczekiwań Brukseli.  Obecnie tylko kilka firm na świecie oferuje gotowe, ale jednocześnie bardzo kosztowne technologie umożliwiające spełnienie tak wyśrubowanych norm. Liderem na tym rynku jest niemiecka firma "Dürr Megtec".

Ile kopalń może zostać zamkniętych w Polsce po jej wprowadzeniu i w jakim czasie? Jak to się odnosi do planu wynegocjowanego ze stroną społeczną, by wygaszać w Polsce kopalnie do 2049 r.?

- Ponieważ zdecydowana większość polskich kopalń jest metanowa,  prościej zapytać, ile z nich przetrwa bez szwanku skutki planowanego rozporządzenia metanowego. Obecnie, wymaganiom Brukseli są w stanie sprostać tylko trzy, polskie kopalnie niemetanowe. W Polskiej Grupie Górniczej wcześniejszym zamknięciem zagrożonych jest osiem zakładów wydobywczych. Rozporządzenie metanowe uderza też w Jastrzębską Spółkę Węglową, w której strukturach pracują cztery kopalnie. Na Brukseli nie robi wrażenia, że JSW jest największym w Europie producentem węgla koksowego, który jest strategicznym surowcem dla energetyki odnawialnej. Z koksu powstaje wiele produktów ubocznych niezbędnych do produkcji, m.in. turbin wiatrowych i instalacji fotowoltaicznych.

Projekt rozporządzenia metanowego wbija klin między polski rząd i związki zawodowe, którym po długich i trudnych negocjacjach udało się osiągnąć kompromis i podpisać umowę społeczną, przewidującą zamykanie kopalń do 2049 roku. Jestem jednak pewna, że dopóki rządzi Prawo i Sprawiedliwość, żadne decyzje dotyczące kopalń nie zostaną podjęte bez akceptacji strony społecznej. Trudno dziś przewidzieć - jakie będą ostateczne konsekwencje unijnej polityki metanowej. Może się okazać, że aby ocalić kopalnie będziemy musieli ponieść ogromne koszty związane z zakupem instalacji utylizujących bądź redukujących metan. Wtedy za ekologiczny idealizm Brukseli zapłacą odbiorcy energii, czyli my wszyscy.

Co można zrobić, by zapobiec wprowadzeniu dyrektywy?

- Jako kontrsprawozdawca rozporządzania metanowego mogę liczyć na koleżanki i kolegów z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Staramy się wykazywać niekonsekwencje i nielogiczności, od których roi się w projekcie tych przepisów. Walczymy o odsunięcie w czasie ich wejścia w życie i tego - aby nie obowiązywały one dla kopalń, które według umowy społecznej mają być zamknięte w najbliższej dekadzie.

Sprawa metanu jest tak ważna dla Polski i zwłaszcza dla Śląska,  że namawiam polskich deputowanych z innych frakcji, aby choć ten jeden raz zakopali topory wojenne i zapomnieli o wewnątrzkrajowych sporach politycznych. Lewicowo-liberalna większość trzymająca władzę w unijnych instytucjach jest zdeterminowana, by jak najszybciej i za wszelką cenę wdrożyć nieracjonalną i katastrofalną w skutkach politykę klimatyczną. W tych grupach zasiadają też Polacy, a w niektórych są bardzo wpływowi. Wkrótce odbędzie się „metanowe” głosowanie w Parlamencie Europejskim. Liczę na to, że opozycyjni deputowani nie zawiodą Polaków. Przecież mają w swoich szeregach, m.in. Jerzego Buzka, Leszka Millera, Włodzimierza Cimoszewicza. To są byli premierzy. Oni wiedzą najlepiej, jak trudno rządzi się państwem pod zewnętrzną presją.


Jeszcze o walce o polski węgiel...

Nowe prawo zakazuje od 2027 roku uwalniania metanu do atmosfery w kopalniach węgla, innych niż kopalnie węgla koksowego, emisji ponad 5 ton metanu na tysiąc ton wydobytego węgla oraz 3 ton metanu od roku 2031. Głosowanie nad projektem zaplanowano jeszcze w marcu.

PGG - największe przedsiębiorstwo górnicze w Europie i największy producent węgla kamiennego w Unii Europejskiej, podkreśla, że twarde wymogi dotyczące redukcji emisji metanu zabiją polskie górnictwo. Wprowadzenie unijnego rozporządzenia w obecnym kształcie oznacza już 1 stycznia 2027 r. wcześniejszą likwidację "Ruchu Jankowice" i "Ruchu Rydułtowy" oraz kopalni "Mysłowice Wesoła", "Staszic-Wujek", "Ruda" i "Sośnica", a od 1 stycznia 2031 roku kopalni "Marcel" i "Chwałowice".

Przepisy nie miałyby wpływu jedynie na żywotność kopalni "Piast-Ziemowit", oraz kopalni "Bolesław Śmiały". W Polskiej Grupie Górniczej S.A. wprowadzenie rozporządzenia oznaczałoby likwidację ok. 30 tys. miejsc pracy. Warto podkreślić, że na jedno miejsce pracy w górnictwie przypada kilka miejsc pracy w firmach około-górniczych. Wprowadzenie unijnych rozwiązań mogłoby również stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego kraju, bo polska energetyka będzie musiała szukać węgla z importu. Co ciekawe, obostrzeń nie stosuje się wobec importerów spoza Unii Europejskiej.

Sprawą zagrożeń polskiego górnictwa zajmują m.in. wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin i wiceminister aktywów państwowych Piotr Pyzik oraz europosłowie Prawa i Sprawiedliwości.

 



Źródło: niezalezna.pl

#Izabela Kloc #Unia Europejska

Agnieszka Kołodziejczyk