Kpiny, żarty, uderzanie w rząd, że ten „nie chce bronić polskiego nieba”, straszenie społeczeństwa – na te działania zdecydowała się opozycja, gdy rząd Zjednoczonej Prawicy zaproponował stronie niemieckiej, aby ta przekazała Ukrainie obiecane nam systemy Patriot. Teraz zgodnie z decyzją Stanów Zjednoczonych i Niemiec okazało się jednak, że patrioty pojadą na Ukrainę. To z kolei sprawiło, że „totalni” nabrali wody w usta i niechętnie komentują swoją narrację z ostatnich tygodni. – Opozycja ma problem z samodzielnym myśleniem – mówi „Codziennej” politolog dr Krzysztof Kawęcki.
Zaraz po tragedii w Przewodowie, gdzie 15 listopada 2022 r. spadła zbłąkana rakieta, w wyniku czego życie straciło dwóch Polaków, niemiecka minister obrony Christine Lambrecht wystosowała propozycję do polskiego rządu przekazania nam systemów Patriot. Szybko zaczęły się pojawiać informacje o różnych niejasnościach wokół oferty – niemieckie media pisały, że nie była ona konsultowana z przedstawicielami Bundeswehry, z kolei w Polsce dyskusję zelektryzowała wiadomość, że patrioty miałyby być obsługiwane przez armię niemiecką, a nie Wojsko Polskie. Rząd Mateusza Morawieckiego w odpowiedzi na tę sytuację zaproponował, aby Niemcy przekazali omawiane uzbrojenie Ukrainie. Wówczas nasi zachodni sąsiedzi odmówili. Tłumaczyli m.in., że to niemożliwe bez konsultacji z NATO (co szybko zdementował sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg), a wtórowała im polska opozycja, która postanowiła wykorzystać sytuację do wywołania kolejnej politycznej burzy, jednocześnie próbując nastraszyć polskie społeczeństwo.
Opozycja natychmiast zaczęła przekonywać, że propozycja rządu Mateusza Morawieckiego ws. przekazania systemów Patriot Ukrainie uderza w bezpieczeństwo Polski.
– Sprawa dotyczy rzeczy fundamentalnej, kwestii bezpieczeństwa państwa. W tej kwestii nie powinno być miejsca na cyniczne gry i na fobie jednego konkretnego człowieka. Panie ministrze Błaszczak, najwyższy czas, aby stanął pan na tej mównicy i wytłumaczył, dlaczego odrzucacie tę propozycję, dlaczego nie chcecie bronić Polski i polskiego nieba
– grzmiał z mównicy sejmowej poseł Marcin Kierwiński z PO podczas listopadowego posiedzenia Sejmu.
Z kolei Tomasz Siemoniak, były szef MON w rządzie PO–PSL, w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” mówił, że postawa Polski „to nie jest szlachetny gest”.
– Nie da się przekazać tych baterii szybko Ukrainie. One wymagają kilkusetosobowej załogi, szkolenia, które trwa od pół roku do roku. W innym przypadku to wysłanie baterii wraz z załogami, czyli żołnierzami. Oznaczałoby to udział żołnierzy NATO w wojnie
– oceniał były szef MON. Przekonywał też, że w NATO polską propozycję przyjęto „fatalnie”, co także zdementował Jens Stoltenberg.
W podobnym tonie wypowiadał się także gen. Stanisław Koziej, były szef BBN w czasach rządów PO–PSL i jeden z głównych ekspertów opozycji zajmujący się sprawami bezpieczeństwa.
– To jest dramatycznie niepoważna sytuacja, znowu stawiająca Polskę w niekorzystnym świetle wśród sojuszników jako zupełnie niepoważnego partnera
– mówił gen. Koziej w wywiadzie dla OKO.press. – Od strony merytorycznej polska oferta, by wysłać patrioty Ukrainie, nie ma szans powodzenia. To zupełnie nierealistyczne, żeby niemieckie baterie Patriot pojechały na Ukrainę – podkreślał ekspert opozycji w dalszej części rozmowy.
Takich opinii było dużo więcej. Były prezydent Bronisław Komorowski apelował w wypowiedzi dla mediów, aby „rząd polski wycofał się z tego niemądrego stanowiska”.
W tym samym czasie inni eksperci „totalnych” wskazywali, że Polska kupuje za dużo sprzętu wojskowego, i sugerowali, aby część kontraktów anulować.
Niedługo później strony polska i niemiecka wspólnie postanowiły, że baterie Patriot zostaną zainstalowane na terytorium RP, ale wepnie się je do polskiego systemu obrony powietrznej, co w praktyce oznaczało, że ich obsługą będą zajmowali się polscy żołnierze. Eksperci zgodnie uznali to za sukces negocjacyjny rządu Mateusza Morawieckiego. Jednak prawdziwym ciosem dla narracji opozycji były ostatnie decyzje USA i Niemiec. Po rozmowie telefonicznej prezydenta USA Joego Bidena i kanclerza Niemiec Olafa Scholza oba rządy ogłosiły, że USA przekażą Ukrainie bojowe wozy piechoty Bradley, a Niemcy bojowe wozy piechoty Marder i... baterię systemu obrony powietrznej Patriot.
O komentarz w tej sprawie chcieliśmy poprosić posła Tomasza Siemoniaka, jednak mimo wielu prób nasze pytania pozostały bez odpowiedzi. „Codzienna” starała się skontaktować także z wiceszefem sejmowej komisji obrony narodowej Czesławem Mroczkiem z PO, ale również bez skutku.
Chętnie działania przedstawicieli PO ocenił z kolei inny wiceszef sejmowej komisji obrony narodowej, poseł Piotr Kaleta z PiS.
– Wszystko, co strona niemiecka sobie wymyśli, nasza opozycja przyjmuje za pewnik, nawet z tym nie polemizuje. Dla mnie to jest przerażające, że ci politycy byli kiedyś odpowiedzialni za bezpieczeństwo naszej ojczyzny. Co więcej, oni aspirują do powrotu do władzy. To jest coś niezwykle niebezpiecznego. Ci ludzie nie mają pojęcia, czym jest interes narodowy
– mówi „Codziennej” poseł Kaleta.
O to, w jakim świetle stawia opozycję i jej ekspertów decyzja naszych sojuszników z NATO o przekazaniu Ukrainie baterii Patriot, spytaliśmy również politologa dr. Krzysztofa Kawęckiego.
– Po pierwsze warto zwrócić uwagę na politykę Niemiec. Początkowo Niemcy sądzili, że Ukraina szybko zostanie podbita i będzie można wrócić do zwyczajnych interesów z Rosją. Stąd też ta pasywna postawa. Teraz, jak już wiedzą, że ich początkowe założenia się nie sprawdziły, zmieniają działania, tak aby wyjść z twarzą z całej sytuacji
– uważa dr Kawęcki.
Cały tekst w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"
W poniedziałkowym wydaniu #GPC:
— GP Codziennie (@GPCodziennie) January 8, 2023
-#JanPrzemyłski: Kompromitacja „totalnych” ws. patriotów
-#AndrzejRatajczyk: Opozycja żałuje, że ceny nie wzrosły
-#MarcinWolski: Wolność słowa
-@haniashen: Zachód nie może odpuścić Putinowi
📍https://t.co/1HYRtWiDJA⁰// https://t.co/5oUNtNfQBb pic.twitter.com/leDpXN4yhK