Tomasz H. i Tomasz M., zatrzymani dziś przez CBA i CBŚP, to odpowiednio prezes firmy i szef rady nadzorczej spółki Personnel Service. W lutym 2022 r MSZ podpisało umowę z konsorcjum TLScontact-Personnel Service na obsługę procesu wydawania polskich wiz oraz obsługę tzw. małego ruchu granicznego. Na kontrowersyjnego oferenta zdecydowano się mimo licznych odwołań i zaskarżeń wcześniejszych rozstrzygnięć wskazujących na Personnel Service, oraz mimo wielu tekstów prasowych w "Gazecie Polskiej" i na portalu Niezalezna.pl ostrzegających przed tą spółką.
11 czerwca 2021 r. kierowana przez Bartosza Cichockiego ambasada RP w Kijowie poinformowała o rozstrzygnięciu przetargu na obsługę procesu wydawania polskich wiz oraz obsługę tzw. małego ruchu granicznego. Przetarg wygrało konsorcjum, którego liderem jest TLScontact.
Decyzję zaskarżono, przez następne miesiące procedura przetargowa była paraliżowana przez kolejne odwołania się itd., ale ostatecznie w lutym 2022 r. MSZ podpisało umowę z konsorcjum kierowanym przez TLS.
Partnerem tej firmy jest polska spółka Personnel Service SA, której szefem jest wrocławski radny (z komitetu Rafała Dutkiewicza, wcześniej Platforma Obywatelska) Tomasz H., a przewodniczącym rady nadzorczej Tomasz Wojciech M. - były senator PO.
Obaj zostali dziś zatrzymani przez CBA i CBŚP. Zespół prasowy CBA poinformował, że zatrzymano ich w związku z postępowaniem dotyczącym wielomilionowych wyłudzeń z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w latach 2010-19. "Funkcjonariusze CBA i CBŚP zatrzymali na polecenie Prokuratury Regionalnej w Szczecinie byłych członków spółek z branży outsourcingowej. Wśród zatrzymanych jest między innymi były senator RP Tomasz M." - podał zespół.
"Gazeta Polska" od wielu miesięcy ostrzegała, że firma Personnel Service SA - która współuczestniczyć w procesie wydawania wiz dla Ukraińców - specjalizuje się jednocześnie w... kompleksowej rekrutacji pracowników dla przedsiębiorstw w Polsce. W tym także osób z Ukrainy.
Sytuacja, w której firma kontraktuje pracowników, a jednocześnie odpowiedzialna jest za procedury wizowe, wydaje się oczywistym konfliktem interesów. Szczególnie, że Personnel Service zajmuje się także wnioskami konkurentów pośredniczących w rekrutacji Ukraińców.
Z tego zagrożenia zdawali sobie sprawę także sami obywatele Ukrainy. 25 czerwca 2021 r. pod ambasadą RP w Kijowie odbyła się licząca kilkadziesiąt osób pikieta przeciwko monopolizacji polskiego rynku pracy dla obywateli Ukrainy. "W czerwcu Ambasada RP ogłosiła plany przeniesienia prawa do zbierania i przetwarzania danych wizowych na konsorcjum firm, z których dwie zawodowo zajmują się zatrudnianiem Ukraińców w Polsce (...) W przyszłości z dużym prawdopodobieństwem doprowadzi to do monopolizacji rynku, pogorszenia warunków zatrudnienia i wyższych cen usług" - alarmowali zgromadzeni Ukraińcy.
O sprawie szeroko pisały też ukraińskie media. Według wypowiadającego się dla UkraNews prezesa Ogólnoukraińskiego Stowarzyszenia Firm Zatrudnienia Międzynarodowego Wasyla Woskobojnika, istnieje bardzo realne zagrożenie, że Ukraińcy, którzy przychodzą do centrów wizowych po wizy pracownicze, będą wysyłani do pracy wyłącznie do tych pracodawców, z którymi współpracuje pośrednik wizowy.
W całej sprawie jest jeszcze jeden niezwykle istotny wątek. Stając do przetargu, TLScontact zaoferowała bezpłatną obsługę tzw. małego ruchu granicznego, co pozwoliło jej wygrać konkurs. Trzech innych oferentów biorących udział w przetargu podniosło zarzut w odwołaniach (do Krajowej Izby Odwoławczej), jakoby była to praktyka niezgodna z prawem.
Warto też zauważyć, że przed rozstrzygnięciem przetargu odbyła się czarna kampania medialna (m.in. w "Gazecie Wyborczej") wymierzona w dotychczasowego administratora procesu wizowego - spółkę VFS Global. Próbowano nawet karkołomnie łączyć VFS z Rosjanami, choć firma należy do spółki turystycznej z siedzibą w Zurychu, założonej w 1906 roku. Ze strony VFS Global wynika zresztą, że są oni największym usługodawcą w zakresie obsługi wniosków wizowych (obecnie świadczą swoje usługi w 144 krajach).
Tymczasem - jak sprawdziła "Gazeta Polska" - to o TLS światowe media pisały artykuły zatytułowane m.in. "Rosja miała kreta w firmie wizowej wykorzystywanej przez Wielką Brytanię". Agencja AFP, powołując się na światowej sławy portal śledczy Bellingcat, ostrzegała np. w 2008 r.: "Rosyjska służba bezpieczeństwa FSB miała kreta w firmie wykorzystywanej przez Wielką Brytanię i inne kraje do rozpatrywania wniosków wizowych - wynika z raportu opublikowanego w piątek przez grupę śledczą Bellingcat. Raport sugeruje, że była to część szerszej strategii, która pozwalała agentom takim jak ci, którzy rzekomo otruli byłego szpiega Siergieja Skripala w Anglii, podróżować na Zachód pod fałszywą tożsamością. W dziennikarskim śledztwie cytowany jest mężczyzna o imieniu Wadim, który twierdzi, że pracował jako specjalista IT dla firmy TLSContact, którą kraje, w tym Wielka Brytania, używają do przetwarzania wniosków o wjazd. Wadim został zwerbowany przez FSB po tym, jak w 2015 r. został przeniesiony z powrotem do Moskwy z biur TLSContact w Pekinie".
Kontrowersje budzi też fakt powiązań Personnel Service z Tomaszem M. Był on swego czasu gwiazdą PO, ale odszedł z polityki w kontrowersyjnych okolicznościach.
Główną przyczyną był rozgłos wokół umowy, jaką w 2009 r. spółka Work Service S.A., którą założył M., podpisała z Agencją Rozwoju Przemysłu (w trybie zamówienia z wolnej ręki). Chodziło o doradztwo dla pracowników zwalnianych ze stoczni w Gdyni i Szczecinie. Dziennikarze przypomnieli, że przed podpisaniem umowy - jesienią 2008 r. - M. kierował senacką Komisją Gospodarki Narodowej, która pracowała nad ustawą dotyczącą przemysłu stoczniowego.
W marcu 2009 r. senator M. odszedł z PO i jej klubu parlamentarnego. Kilka miesięcy później w raporcie Ministerstwa Skarbu Państwa (podpisanym przez ówczesnego ministra Aleksandra Grada) stwierdzono jednak, że wybór związanej z M. firmy, która doradzała zwalnianym stoczniowcom, odbył się zgodnie z prawem. Niektóre media opublikowały następnie sprostowania informacji podawanych w tekstach na temat umowy.
W tym samym czasie o M. było głośno z innego powodu. „Gazeta Polska” dotarła wtedy do nazwisk osób, które w 2007 r. wpłaciły darowizny na Fundusz Wyborczy Platformy Obywatelskiej. Byli wśród nich - jak się okazało - założyciele i pracownicy firmy Work Service, m.in. Tomasz Szpikowski, prezes zarządu Work Service, Tomasz H., wiceprezes oraz Ewa Mandziou, wówczas narzeczona Tomasza M., wkrótce potem pełniąca szereg funkcji kierowniczych w tej spółce. Niedługo przed zwycięskimi dla PO wyborami Szpikowski wpłacił 14 tys. zł, H. 12 tys. zł, a zaledwie 23-letnia wtedy Ewa Mandziou – 13,5 tys. zł. To sumy zbliżone do maksymalnej kwoty, jaką mogły wpłacać osoby fizyczne na kampanię wyborczą. „W sumie ludzie związani ze spółką założoną przez Tomasza M. wpłacili na kampanię PO aż 39,5 tys. zł, a więc prawie siedem razy więcej (!) pieniędzy niż sam M., który przelał na konto funduszu wyborczego jedynie 6 tys. zł” - pisała wówczas „GP”.
W 2018 r. "GP" ujawniła, że Tomasz M. był zdaniem śledczych klientem Cezarego P., tzw. dilera celebrytów, który handlował kokainą. Według ustaleń prokuratury handlarz sześciokrotnie przekazywał M. dawki tego narkotyku.
Nasze informacje potwierdziliśmy w prokuraturze. M. rzeczywiście pojawia się w aktach sprawy Cezarego P. "W akcie oskarżenia skierowanym przeciwko Cezaremu P., Tomasz M. został wskazany w treści zarzutów przeciwko Cezaremu P. jako osoba, której oskarżony Cezary P. sześciokrotnie w okresie od końca listopada 2015 r. do 15 kwietnia 2016 r. udzielił środka odurzającego w postaci kokainy o łącznej wadze 3 gramów" - przekazał nam Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.