Dzisiaj Piotr Staruchowicz weźmie ślub, a policja domagała się, aby w tym samym dniu – jak informował portal niezalezna.pl – „Staruch” stawił się na przesłuchanie. – Ślub jest świętem wyjątkowym, wzywanie w takim dniu odbieramy jako szykanę – mówi nam mecenas Krzysztof Wąsowski, który będzie w kościele podczas ślubu. – Na wszelki wypadek zabiorę ze sobą legitymację adwokacką i pełnomocnictwo – dodaje.
O tym, że Piotr Staruchowicz żeni się wiadomo było od dawna. Tak samo długo znana jest data ślubu wyznaczona na 6 września.
- Media informowały o tym obszernie. Zresztą wysłaliśmy do komendy faxem kopie tekstów z portalu niezalezna.pl, „Gazety Polskiej Codziennie”, ale także PAP, a nawet „Gazety Wyborczej”. Dlatego trudno uwierzyć, że policjanci o tym nie wiedzieli – tłumaczy nam mecenas Krzysztof Wąsowski. -
Policjant, z którym rozmawiał mój kolega, drugi pełnomocnik Piotra Staruchowicza, zapewniał jednak, że nie wiedział, a ponieważ idzie na urlop, to stąd taki termin. Brzmi to logicznie, ale nam trudno uwierzyć. Dlatego odbieramy to jako szykanę. Za dużo bowiem w sprawie Staruchowicza dziwnych, niepokojących przypadków.
Dopytywaliśmy, czy „Staruch” jednak będzie musiał stawić się na wezwanie.
- Nie, bo ślub zgodnie z artykułem 75 kodeksu postępowania karnego, jest okolicznością usprawiedliwiająca nieobecność na przesłuchaniu. I policjant zapewnił, że nie będzie problemu, zaproponował wyznaczenie innego terminu. Nie mamy tego na piśmie, bo normalnie takie sprawy załatwia się na telefon. Niestety, w tej sprawie jednak nic nie dzieje się normalnie, więc być może czekają nas jakieś niespodzianki – dodaje prawnik.
Czy istnieje groźba, że Staruchowicz – jeśli nie stawi się na wezwanie – zostanie wyprowadzony z kościoła skuty kajdankami?
- To byłaby sytuacja trudna do wyobrażenia. Teoretycznie niedorzeczna, ale idę na ślub i na wszelki wypadek zabieram ze sobą legitymację adwokacką i pełnomocnictwo do reprezentowania Piotra Staruchowicza. Już fakt, że muszę pamiętać o tych dokumentach idąc do kościoła jest czymś nienormalnym. Pierwszy raz mi się zdarza – podsumowuje mecenas Krzysztof Wąsowski.
Źródło: niezalezna.pl
Grzegorz Broński