Rok 1995. Adam Michnik pojawia się jako świadek obrony w procesie Kiszczaka.
„Jak to, będzie zeznawał na korzyść człowieka odpowiedzialnego za śmierć górników »Wujka«?” – niedowierzają ci, którzy jeszcze mają klapki na oczach. Za chwilę klapki opadają. Szef „Wyborczej” wchodzi na salę sądową i wylewnie wita się z Kiszczakiem. A potem mówi sądowi o zasługach oskarżonego przy Okrągłym Stole. Rok później Kiszczak zostaje uniewinniony po raz pierwszy.
Rok 2003. Michnik zeznaje w kolejnym procesie Kiszczaka. Dwa lata wcześniej przełamał kolejną moralną barierę, nazywając b. szefa MSW człowiekiem honoru – podobnie jak innego zbrodniarza, Jaruzelskiego. Michnik mówi sądowi, że podczas obrad Okrągłego Stołu Kiszczak powiedział mu, iż użycie siły w „Wujku” w 1981 r. odbyło się bez jego woli, wiedzy i wbrew ówczesnej polityce partii, a przed wprowadzeniem stanu wojennego wydał polecenie zakazujące użycia broni przez siły zbrojne podczas starć z protestującymi. Te zaprzeczające faktom zeznania Michnika stającego w obronie oberesbeka stanęły mi przed oczami, kiedy sąd zawiesił bezterminowo proces generała ws. „Wujka”.
I nie dziwię się, że zbrodniarz spokojnie wypoczywa w daczy.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas