- Widzimy, że świat się trochę przestraszył Putina oraz jego okrucieństwa. Wielu polityków zobaczyło zabijanych ludzi, rozwalane rakietami bloki mieszkalne i pomyślało, że lepiej się w tę sprawę nie mieszać bezpośrednio. Niestety nie ma opcji neutralności czy nieangażowania się. Jeśli ktokolwiek myśli, iż morderca z Kremla zatrzyma się na Ukrainie, to niebawem zobaczy, jak bardzo się mylił. Jeśli zatem świat cywilizowany nie wesprze naszej walki i nie ochroni nieba nad Ukrainą, to kolejne kraje będą musiały zmierzyć się z rosyjskim barbarzyństwem – mówi ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca w rozmowie z "Gazetą Polską". Całość rozmowy Katarzyny Gójskiej i Piotra Lisiewicza z ukraińskim dyplomatą już w najbliższym, środowym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska".
Panie Ambasadorze, na jaką pomoc od Polski liczy teraz Ukraina? Co jest najbardziej potrzebne? Jak możemy najskuteczniej wesprzeć waszą walkę o niepodległe państwo?
Przede wszystkim chciałbym podziękować Polsce za pomoc, którą już otrzymaliśmy. Państwo polskie, samorządy i po prostu zwykli Polacy wspierają nas od samego początku tej straszliwej wojny. Jestem wdzięczny i wzruszony, bo naprawdę nigdy nie widziałem tak wielkiego poruszenia społecznego. To chwyta za serce i podnosi na duchu. Wiem, iż tysiące, wręcz miliony moich rodaków, którzy dziś walczą o wolność, są zbudowane wsparciem Polaków. Dziś sprawą kluczową dla Ukrainy jest objęcie naszego nieba ochroną przeciwdostępową. O to apelujemy do państw członkowskich NATO: powstrzymajcie bombardowania Putina! Polska jest członkiem Paktu i może wspierać starania Ukrainy.
Wiem, że władze RP nie są temu przeciwne, ale konieczne jest przekonywanie innych. Na takie zaangażowanie Polski dziś liczymy.
Pan prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że brak zgody NATO na zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Ukrainą to zielone światło dla rosyjskich bombardowań.
Tak dokładnie jest. To jest zielone światło. Widzimy, że świat się trochę przestraszył Putina oraz jego okrucieństwa. Wielu polityków zobaczyło zabijanych ludzi, rozwalane rakietami bloki mieszkalne i pomyślało, że lepiej się w tę sprawę nie mieszać bezpośrednio. Niestety nie ma opcji neutralności czy nieangażowania się. Jeśli ktokolwiek myśli, iż morderca z Kremla zatrzyma się na Ukrainie, to niebawem zobaczy, jak bardzo się mylił. Jeśli zatem świat cywilizowany nie wesprze naszej walki i nie ochroni nieba nad Ukrainą, to kolejne kraje będą musiały zmierzyć się z rosyjskim barbarzyństwem. To jest czas jedności – wygramy, jeśli będziemy prawdziwie zjednoczeni.
Sekretarz generalny NATO widzi tę sprawę inaczej. Jego zdaniem większe zaangażowanie państw Sojuszu spowoduje rozlanie się wojny na inne państwa europejskie.
Nie zgadzam się z tą oceną. Naszym zdaniem jest dokładnie odwrotnie – zaangażowanie da szansę na pokój, bierność tylko zachęca najeźdźcę. Najlepszym dowodem są dotychczasowe działania Putina – brak reakcji uznaje on za przyzwolenie. Jeśli z całą mocą przeciwstawimy się tej agresji, to ją zatrzymamy. Rosja nie jest niezwyciężona.
Putin musiał na Ukrainie zweryfikować swoje plany. Liczył na szybkie rozstrzygnięcie, a ugrzązł i zapewniam, iż nie raz jeszcze go zaskoczymy i pokrzyżujemy mu plany. Ale potrzebujemy wsparcia NATO. Potrzebujemy solidarności. Trudno za jej przejaw uznać stanie z boku i przyglądanie się śmierci niewinnych ludzi, rzeszom uchodźców. Ilu jeszcze ludzi musi zginąć, spłonąć żywcem w bombardowanych domach, uciec ze swoimi dziećmi do innych państw, by Zachód przekonał się, że to jest jego sprawa? Cały świat już zobaczył, do czego zdolna jest Rosja rządzona przez Putina. On się całkowicie zdemaskował: morduje, niszczy, szantażuje świat skażeniem z elektrowni atomowej.
Czego trzeba więcej? Nie da się wykluczyć, że niepowstrzymywany posunie się do wszystkiego, co najgorsze. On już nie ma nic do stracenia. My za to mamy wiele do stracenia. Nie tylko naszą wolność, nasze państwo, nasze domy, cały nasz dotychczasowy dorobek. Stawką są wartości – prawa człowieka, wartości demokratyczne, jednym słowem – fundament kultury europejskiej. Wspólnie możemy raz na zawsze zakończyć zbrodniczą politykę rosyjską. Tylko razem pozbędziemy się tego potwora. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej. Nie da się wrócić do tego, co było przed napaścią na mój kraj. Nawet gdyby wojna dziś się skończyła, czy ktokolwiek w Europie mógłby dalej robić interesy ze zbrodniarzami? Business as usual? Kto by im podawał rękę? Fotografował się z nimi? To już nie jest możliwe.
Panie Ambasadorze, Putin nie stał się mordercą 10 dni temu. Zabija ludzi od dwóch dekad. Dopuścił się ludobójstwa na narodzie czeczeńskim i całe zastępy polityków uznały, iż nic się nie stało, że można mu podać rękę, zrobić sobie z nim zdjęcie i robić interesy.
Wiedza o bestialstwie Putina i rosyjskich żołnierzy w Czeczenii nie dotarła do szerokich kręgów społecznych. Ludzie na Zachodzie w ogromnej większości o tym po prostu nie wiedzieli i nie wiedzą. Teraz jest inaczej. Tę wojnę cały świat obserwuje online. Ludzie widzą na własne oczy walące się domy, zburzone miasta, uciekające kobiety i dzieci.
Widzą to rosyjskie okrucieństwo i nie dadzą swoim politykom o nim zapomnieć. Dziś Putin dla każdego człowieka w Warszawie, Berlinie, Paryżu czy Londynie jest mordercą i mordercą pozostanie. Sytuacja się zmieniła, akcje wsparcia dla Ukrainy i protesty przeciwko wojnie organizowane są na całym świecie. Mam nadzieję, że te ruchy społeczne będą miały wpływ na decyzje rządów swoich państw.