Podczas Nadzwyczajnego Zjazdu Klubów „Gazety Polskiej” odbył się panel dyskusyjny dotyczący działalności Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. – Kraje regionu chcą nas naśladować. To może być swojego rodzaju nasz produkt eksportowy, możemy nawet pomagać innym w tym rozwoju. Możemy doradzać, jak tworzyć rynki kapitałowe bez kapitału – mówił na spotkaniu z klubowiczami Marek Dietl, prezes zarządu GPW.
Dyskusję poprowadził dziennikarz „GP” Jacek Liziniewicz, który na początku przypomniał, że po czasach komunizmu bardzo trudno było odbudować rynek kapitałowy w Polsce.
– Wszystko wskazuje na to, że giełda nam się udała – powiedział Marek Dietl i dodał, że widać to m.in. w porównaniach międzynarodowych. Przypomniał, że pierwsza giełda w Warszawie powstała w 1817 roku.
– Była ona znacząca w skali europejskiej. W 1871 roku miał miejsce debiut Banku Handlowego. To największy w tamtym czasie debiut w Europie i prawdopodobnie też na świecie – mówił prezes. – Była to zdecydowanie największa giełda Imperium Rosyjskiego. Okres międzywojenny nie był do końca łaskawy, ponieważ odcięty został rynek rosyjski – dodał. Przypomniał również, że pierwszym cywilnym budynkiem zniszczonym w 1939 roku przez Niemców była siedziba giełdy przy ul. Królewskiej 12 w Warszawie.
– Widać, że ta instytucja była uważana za ważną dla naszego państwa – podkreślił prezes Dietl. Giełda działała w zmienionej formule aż do rozpoczęcia Powstania Warszawskiego. – Wciąż istniała potrzeba handlu. Giełda funkcjonuje w swojego rodzaju polskim DNA. To źródło sukcesu, a sukces ten jest spektakularny – stwierdził.
W 2001 roku giełda w Atenach była czterokrotnie większa niż warszawska pod względem wielkości spółek oraz ponad dwa razy większa pod względem obrotu. – Dziś my jesteśmy cztery razy więksi od nich w obu kategoriach – podkreślił Marek Dietl. Przypomniał, że Grecję dotknęły kryzysy i obecnie bardzo dobrze wspominają sytuację sprzed wejścia tego kraju do strefy euro. Z kolei w 2013 roku miało dojść do fuzji giełdy warszawskiej i wiedeńskiej na zasadzie dwóch równorzędnych partnerów.
– Jednak w zeszłym roku okazało się, że obroty na naszej giełdzie były dwa razy większe niż w Wiedniu – podkreślił prezes. Przypomniał także, że w końcowym okresie PRL-u niektórzy twierdzili, iż utworzenie giełdy nie ma sensu z powodu trudnej sytuacji gospodarczej. Obawiano się, że nie pojawią się zagraniczni inwestorzy. Marek Dietl przypomniał, że obecnie inflacja wynosi 5 proc. rocznie, natomiast niedługo przed powstaniem giełdy poziom ten wynosił 18 proc. miesięcznie, w Polsce praktycznie nie było również kapitału.
– Wtedy niektórym wydawało się, że centrum kapitałowym tej części Europy będzie Praga lub Budapeszt
– mówił. Okazało się, że tym ośrodkiem została Warszawa. – Kraje regionu chcą nas naśladować. Możemy przecież pomagać innym w tym rozwoju. Możemy doradzać, jak tworzyć rynki kapitałowe bez kapitału – zapowiedział Marek Dietl.
Jacek Liziniewicz dopytał, czy udało się stworzyć coś w rodzaju polskiego modelu kapitalizmu. Prezes GPW odpowiedział, że wciąż trwa dyskusja o kapitalizmie w Polsce, debatowano o tym m.in. podczas kongresu Polska Wielki Projekt. Zdaniem części ekspertów były dwa momenty, w których można było dokonać refleksji nad polskim kapitalizmem. Był to początek lat 90. oraz rok 2004, kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej. Na początku wielu stawiało znak równości między upadkiem komunizmu a potrzebą funkcjonowania kapitalizmu w najbardziej liberalnym znaczeniu. Następnie próbowano przyjąć swojego rodzaju „europejski kapitalizm”, bezrefleksyjnie akceptując wszelkie unijne regulacje.
– Skoro przez 30 lat nie udało się przeprowadzić takiej dyskusji, to przeprowadzono ją w ramach kongresu Polska Wielki Projekt. Obecny kapitalizm nie do końca pasuje do oczekiwań społeczeństwa. Potrzebne są więc zmiany
– powiedział prezes Dietl.
Przypomniał, że w Polsce funkcjonują różne rozwiązania, które zostały zaczerpnięte z innych krajów. Podkreślił, że liberalny model kapitalizmu nie zawsze generuje oczekiwaną liczbę miejsc pracy. Marek Dietl mówił, że niektórzy twierdzą, iż nie istnieje jeszcze polski model kapitalizmu, a więc nie można eksportować polskich rozwiązań. Okazuje się jednak, że liczne raporty oraz niektóre regulacje prawne tworzone w Polsce są tłumaczone na inne języki i następnie implementowane w różnych krajach. – To ważny głos. Nie powinniśmy zaspokajać się szczęściem, które wynika z faktu, że coś udało się w naszym kraju. Starajmy się eksportować idee, które u nas powstają. Inspirujemy państwa, które chcą przy-spieszyć rozwój gospodarczy. Dzięki temu stworzymy miękkie władztwo, po angielsku soft power, możliwość oddziaływania – stwierdził prezes.
Jacek Liziniewicz zapytał o rolę spółek Skarbu Państwa na GPW. Zwrócił uwagę, iż według niektórych siła oddziaływania państwowych pod-miotów w gospodarce powinna być mniejsza. Marek Dietl podkreślił, że Polska nie należy do krajów, w których udział tych spółek na rynku jest najwyższy. Podał przykład Norwegii, gdzie ich rola jest większa niż w Polsce.
– Kapitał ma narodowość. Pogódźmy się z tym, że każdy rozsądny kraj prowadzi taką działalność – mówił. Dodał, że państwo powinno oddziaływać na różne sposoby i z różną intensywnością, w zależności od sytuacji i potrzeb. – Trzeba wspierać polski biznes na świecie, zarówno prywatny, jak i państwowy, ale stosowane narzędzia muszą być adekwatne – podkreślił prezes GPW.