Jak relacjonowała sytuację na granicy "Gazeta Wyborcza", gdy migranci z Azji i Afryki - przy pomocy Łukaszenki - forsowali granicę białorusko-litewską? 17 sierpnia, czyli wczoraj, dziennikarka "GW" opisywała te zdarzenia w tekście pt. "Reżim Aleksandra Łukaszenki wykorzystuje migrantów bez dokumentów, by zemścić się na Europie za sankcje".
Można w nim przeczytać:
Litewska straż graniczna za wszelką cenę stara się nie dopuścić, by nieuprawnieni do przekroczenia granicy obywatele m.in. Iraku, Syrii, Iranu czy Turcji znaleźli się na terenie Litwy. Każdego dnia dziesiątki osób bez dokumentów zawracanych jest na granicy, którą próbują nielegalnie przekroczyć. W poniedziałek z litewskiej granicy zawrócono na Białoruś co najmniej pięćdziesięciu migrantów o nieudokumentowanym statusie. [...] Białoruś jednak migrantów z Iraku też nie chce, co zdążył już oświadczyć Aleksander Łukaszenka. 5 sierpnia na jego osobisty rozkaz białoruska straż graniczna wzmocniła kontrolę, tak by „żadna stopa z określonej strony nie była w stanie przekroczyć granicy i zagrażać białoruskiemu narodowi". Powrót migrantom bez dokumentów, usiłującym przekroczyć granice Białorusi z UE, uniemożliwiają więc strażnicy w hełmach, z tarczami i teleskopowymi pałkami. Z opowieści Valentinaviciusa wynika, że granicy strzegą siłowicy, którzy, by zniechęcić osoby bez dokumentów do powrotu, co chwila oddają w powietrze strzały ostrzegawcze.
I dalej:
Autorzy raportu podkreślają, że Mińsk postanowił wykorzystać migrantów do szantażowania krajów europejskich w odpowiedzi na sankcje UE wobec władz Białorusi.
A jak został zatytułowany artykuł o podobnej sytuacji na granicy białorusko-polskiej, opublikowany 18 sierpnia, a więc dzisiaj? "Uchodźcy z Afganistanu i Iraku uwięzieni na granicy. Polska ich nie wpuszcza". Tekst jest dużo bardziej emocjonalny niż ten o granicy białorusko-litewskiej, a jego wymowa jest oczywista: pozbawiony uczuć polski rząd nie chce wpuścić "kobiet i malutkich płaczących dzieci".
W pasie granicznym pomiędzy Polską a Białorusią, na wysokości miejscowości Usnarz Górny, koczuje około 50-osobowa grupa imigrantów, są w niej kobiety i malutkie, płaczące dzieci. Pilnują ich z dwóch stron uzbrojeni strażnicy. Ani nie wpuszczają do Polski, ani z powrotem na Białoruś.
- pisze "Gazeta Wyborcza".
W innym dzisiejszym tekście (tytuł: Podlasie. Uchodźcy koczują na granicy polsko-białoruskiej. "Katastrofa humanitarna już tu jest") - tym razem na portalu Agory Gazeta.pl - cytowany jest dziennikarz Piotr Czaban:
"50 uchodźców koczuje centymetry od naszej granicy. Od prawie tygodnia. Dzieci, kobiety, mężczyźni. Usnarz Górny. Za plecami mają białoruskich pograniczników, którzy ich wypychają. Nasi nie wpuszczają, ale dokarmiają. Często za własne pieniądze. Pat. Noc chłodna. Rząd śpi".
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Wierzchołowski