Działacze społeczni, w tym krakowski oddział Stowarzyszenia „Solidarni 2010" chce, aby studzienka na krakowskim Rynku Głównym, upamiętniająca samospalenie Wincentego Badylaka, zyskała anglojęzyczny opis. Ma to zapobiec dewastacjom oraz pozwolić zagranicznym turystom na poznanie historii. Sprawa dzieli jednak urzędników miejskich.
Zebraliśmy kilkaset podpisów, w tym wiele od turystów, którzy dopiero od nas dowiedzieli się, dlaczego tu stoi studzienka – mówi „Codziennej" Tadeusz Kaznowski, szef krakowskiego oddziału „Solidarnych".
– Sami umieściliśmy też atrapę anglojęzycznej tablicy – dodaje.
Stowarzyszenie apelowało do prezydenta miasta o umieszczenie oficjalnej informacji, jednak przeciwko temu wystąpił Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków (WUOZ).
„Zmiana nie jest konieczna. W Polsce nie ma zwyczaju umieszczania napisów w innym języku niż ojczysty" – czytamy w piśmie WUOZ-u.
Takiemu postawieniu sprawy dziwi się Adam Kalita. –
Na całym świecie zabytki są opisane w kilku językach – mówi „Codziennej" krakowski radny. Jego zdaniem tablica na studzience powinna być dwujęzyczna, szczególnie że
nie jest ona ogrodzona, co czyni ją łatwym obiektem dla zwykłych wandali.
Problemu nie widzi główny miejski plastyk Jacek Stokłosa. –
Warunkiem jest projekt, który nie przesłaniałby studzienki – mówi „Codziennej".
Studzienka upamiętnia byłego AK-owca Wincentego Badylaka, który 21 marca 1980 r. oblał się benzyną i dokonał w tym miejscu aktu samospalenia.
Jego czyn był protestem przeciwko komunistycznemu kłamstwu dotyczącego ludobójstwa w Katyniu.
Zdjęcia: Tadeusz Kaznowski, Solidarni2010
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Wojciech Mucha