GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Kable z Onetu

Jaki jest Onet – każdy widzi. Histeryczna, skrajnie antyrządowa linia przetykana od czasu do czasu na przykład artykułem o tym, jak ciężko było Niemcom spędzać Wigilie w okupowanej Polsce, bo nie przywieziono im dość szampana.

Ale manipulacje Onetu stają się coraz bardziej groteskowe. Najlepszym przykładem była ostatnia „awantura o kabel”. Okazało się, że dziennikarze Onetu kolportowali fejka o tym, że Andrzej Duda „rozmawiał z królem Jordanii przez niepodłączony telefon”. Dowodem zaś na to miało być zdjęcie, na którym nasi eksperci od dziennikarstwa śledczego nie dopatrzyli się kabla. Sprawa błyskawicznie okazała się kłamstwem, mającym zdyskredytować prezydenta. Onet pokazał, że niewiele różni się od SokuZBuraka. Groteskowe jest nie tylko samo podjęcie tego typu tematu przez „poważne medium”, lecz także fakt, że gdy dziennikarzom Onetu (na przykład niejakiemu Kamilowi Dziubce) udowodniono rozpowszechnianie kłamstwa – zamiast się wycofać, zaczęli... po cichu kasować z internetu swoje wypowiedzi. W myśl zasady: puśćmy kłamstwo w świat, popatrzmy, jak hula, a potem udawajmy, że nie mamy z tym nic wspólnego. Żeby było zabawniej, kilka dni po tej kompromitacji dziennikarze Onetu oburzyli się, że w sieci pojawił się wywiad z Samuelem Pereirą. Dziubka oświadczył wraz z kolegami, że sam fakt rozmowy z Pereirą jest skandaliczny i niedopuszczalny. Co istotne – zrobili to w momencie, gdy właściciel Onetu usiłuje zastraszyć Pereirę, oczekując od niego 100 tysięcy za sam fakt, iż ośmielił się on zacytować (!) negatywne względem tego koncernu opinie. Dziubka z kolegami nie próbuje nawet udawać, że chce polemizować z Pereirą. On oświadcza, że tacy dziennikarze nie mają prawa głosu. To pokazuje, że, niezależnie od frazesów, podopieczni Węglarczyka wiedzą, na czym ma polegać ich praca. I wiedzą, że ma nie mieć nic wspólnego z dziennikarstwem. Mają być cynglami pilnującymi, by nic, co nie pasuje do ich bańki światopoglądowej i politycznej, nie zaistniało w przestrzeni publicznej. A dziennikarstwo ma zostać sprowadzone do tropienia kabli na zdjęciach.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Dawid Wildstein