„Kiedy w maju 1988 r. wspólnie wychodziliśmy ze stoczni, zrobiono nam znane zdjęcie… Strajkujący idą, trzymając się pod ręce: w środku Lech Wałęsa, obok Mazowiecki i Celiński, nieco dalej bracia Kaczyńscy. Ale ich z reguły przed publikacją wycinano z tej fotografii” – mówił Maciej Łopiński, jeden z najbliższych współpracowników Lecha Kaczyńskiego, w Sali BHP Stoczni Gdańskiej. To, że zmarły prezydent działał w opozycji przed Sierpniem, był na wszystkich strajkach w Stoczni, współtworzył związek, był jednym z liderów podziemnej Solidarności w Trójmieście, a w końcu jako wiceprzewodniczący związku faktycznie kierował nim w czasie przełomu 1989 r. (pełnił istotniejszą rolę niż Tusk i jego koledzy razem wzięci) – tego wszystkiego Polacy mają nie wiedzieć. To zrozumiałe. Bo może się okazać, że Lech Kaczynski był jednym z niewielu przywódców Solidarności, którzy nie zdradzili. Obecna klasa polityczna nie chce, byśmy o tym pamiętali. Na szczęście są tacy, którzy dają świadectwo. Tłumy w Sali BHP świadczyły o tym wymownie.
Źródło:
Joanna Lichocka