Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Odpowiedzialność i beztroska

Związana z koronawirusem trudna sytuacja zmusiła wiele osób do pozostania w domach. To nie tylko kwarantanna, lecz także praca zdalna i opieka nad dziećmi. Polacy w większości zachowują się bardzo odpowiedzialnie, ale są też tacy, którzy wyłamują się z zasad bezpieczeństwa. Oraz tacy, którzy z lubością rozsiewają fake newsy.

W ubiegłotygodniowym felietonie pisałam o – delikatnie mówiąc – mało mądrych wpisach polityków opozycji i sprzyjających im dziennikarzy. To niestety jest stanem chronicznym – wystarczy zobaczyć podszyte szaleństwem wpisy ekscelebrytki Hanny Lis czy przeczytać teksty opublikowane w „Gazecie Wyborczej” lub tygodniku „Polityka”.

Odpowiedzialność

Działania polskiego rządu są przyjmowane z uznaniem za granicą i nie ma się czemu dziwić. Dziś już można powiedzieć, że szybka reakcja naszych władz doprowadziła do znacznego ograniczenia liczby zachorowań, co nie oznacza, że zupełnie nie będzie przybywało zarażonych. Oczywiście będzie, tyle tylko że ich liczba nie będzie narastała w tak lawinowym tempie jak we Włoszech, Francji czy na terenie Niemiec.
Jednak to nie tylko działania na szczeblu centralnym są ważne – równie istotne (a czasem nawet ważniejsze) są działania lokalne.

Ostatnio byłam w jednym ze sklepów w Tarnowie (woj. małopolskie). Przed sklepem stał pan, który każdemu wchodzącemu klientowi odkażał ręce specjalnym płynem; odkażane były także wózki po tym, jak klienci odstawiali je na miejsce.

Na stacjach benzynowych są zamontowane specjalne szyby, podobnie jest w aptekach. Polacy przestrzegają utrzymania zalecanej odległości podczas zakupów, korzystają z rękawiczek jednorazowych, starają się ograniczać kontakty. Urzędy niemal w całej Polsce wprowadziły załatwianie spraw przez internet, ograniczana jest komunikacja, która może być siedliskiem zarażeń. Rząd premiera Mateusza Morawieckiego, aby spowolnić epidemię COVID-19, wprowadził bardzo rygorystyczne ograniczenia: obowiązuje zakaz zgromadzeń publicznych, są zamknięte szkoły i przedszkola, wszystkie placówki kulturalne (kina, muzea, teatry etc.) puby, restauracje, galerie handlowe. Są zamknięte granice państwa – Polacy, którzy chcą wrócić do ojczyzny, są przewożeni specjalnymi samolotami. Zamknięcie granic obowiązuje przez 10 dni, ale wiadomo, że istnieje możliwość przedłużenia o następne 20 dni, a później o miesiąc.

– Czyli w tym rygorze zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego możemy działać dwa miesiące i jest to wysoce prawdopodobne. Decyzje formalne zapadną w odpowiednim momencie, ale ta perspektywa czasowa zapewne będzie nieunikniona w związku z rozprzestrzenieniem się epidemii w całej Europie – mówił w TVP Info Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych i administracji.

Ten wyżej opisany stan przypomina działania wojenne, ale musimy nauczyć się żyć z myślą, że właśnie jesteśmy na wojnie – wojnie z koronawirusem.

Bezmyślność

Jak to bywa w każdym społeczeństwie, nie wszyscy chcą zrozumieć, że sytuacja jest poważna, i lekceważą stan zagrożenia. Tylko w minionym tygodniu mieliśmy informacje, które sprawiają, że ręce opadają.

I dotyczy to nie tylko osób, które z medycyną mają niewiele wspólnego, lecz także tych, które pracują w służbie zdrowia.

Lekarka z Knurowa, która jest zarażona koronawirusem, pracowała i przyjmowała pacjentów mimo skierowania jej na kwarantannę. Wcześniej, po powrocie z Hiszpanii, nie poddała się od razu kwarantannie i przyszła do pracy w szpitalu. Gdy już stwierdzono u niej zakażenie koronawirusem, pracowała nadal, narażając na infekcję kolejne osoby. Teraz sprawa trafiła do prokuratury, podobnie jak kilka innych przypadków. Wśród nich jest kobieta z Gniezna, która była w kwarantannie, jednak nie zastosowała się do zaleceń sanepidu i poszła na zakupy. Teraz grozi jej 5 tys. zł kary. Brakiem rozsądku wykazał się także pracownik medyczny warszawskiego szpitala przy ul. Banacha, który po powrocie z zagranicy nie poddał się kwarantannie, lecz poszedł do pracy do szpitala. Badania wykazały, że jest zakażony koronawirusem, i teraz kwarantannę przechodzą ci, którzy mieli z nim kontakt, a są to osoby z pierwszej linii frontu walki z epidemią.
Warto pamiętać, że policjanci na bieżąco sprawdzają miejsca kwarantanny. Policja apeluje o przestrzeganie wprowadzonych ograniczeń.

Jak czytamy na stronie internetowej polskiej policji, w obecnej sytuacji hasło #zostańwdomu ma ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa nas wszystkich. Policjanci codziennie otrzymują aktualne listy osób objętych kwarantanną. Mundurowi udają się w teren i dokonują sprawdzeń właściwego realizowania obowiązku przebywania w izolacji domowej. Sprawdzenia odbywają się w miarę możliwości w pobliżu miejsca kwarantanny, głównie telefonicznie za pomocą służbowego telefonu komórkowego, z odległości umożliwiającej potwierdzenie pobytu osoby w wyznaczonym miejscu – bez bezpośredniego kontaktu z osobami poddanymi kwarantannie. Kontakt z policjantami ma zapewnić bezpieczeństwo zarówno funkcjonariuszom, jak i osobom objętym kwarantanną. Poza sprawdzeniem, czy dana osoba jest we wskazanym miejscu, funkcjonariusze pytają ją również o to, czy potrzebne sa jej pomoc lub wsparcie.

„Apelujemy o rozsądek. Jeśli jesteśmy objęci kwarantanną, to mamy obowiązek być w miejscu kwarantanny!” – czytamy na stronie www.policja.pl.

Policja skierowała do prokuratury już 21 spraw związanych z wyłamywaniem się z rygoru kwarantanny – do tej pory policjanci w całym kraju skontrolowali ponad 44 tys. osób poddanych izolacji. Jak przekazał w miniony piątek rzecznik policji, w 299 przypadkach stwierdzono uchybienia kwalifikujące się do ukarania.

Kłamstwo

W tej trudnej sytuacji nie brakuje fake newsów oraz kłamstw. Premier Mateusz Morawiecki na swoim profilu w mediach społecznościowych przestrzega przed nieprawdziwymi informacjami. „Pokażmy, że cała Polska wspólnie walczy z #fakenews! Zachęcam do wykorzystywania nakładki na zdjęcie profilowe, którą stworzyliśmy, żeby promować akcję #zostańwdomu! Ustawiamy i podajemy dalej” – napisał na Facebooku premier Morawiecki.

Z kolei minister Mariusz Kamiński, szef MSWiA, zapowiedział, że zarówno policja, jak i służby specjalne monitorują to, co się dzieje w sieci. Namierzają osoby rozsyłające fake newsy i w odpowiednim momencie będą wyciągane daleko idące konsekwencje.

W ostatnim czasie w mediach społecznościowych zaroiło się od fake newsów dotyczących sytuacji na polskich granicach. Dotyczyło to zwłaszcza granicy polsko-niemieckiej, gdzie sytuacja była rzeczywiście trudna – na odprawę czekało się kilka godzin.

To wystarczyło, aby pojawiły się nieprawdziwe informacje o tym, że „ludzie błagają o wodę”, „mdleją na granicy”, „koronawirus rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie”.

Ponieważ nie wszyscy podróżni przygotowali się na tak trudne warunki, brakowało im jedzenia i picia, a w wielu miejscach nie było możliwości skorzystania z toalety – na pomoc ruszyły lokalne władze, policja i inne służby, w tym Wojska Obrony Terytorialnej. Dostarczono żywność, wodę, przenośne toalety – w akcję pomocową włączył się także (na prośbę MSWiA) PKN Orlen, który podjął dystrybucję żywności, kanapek i wody.

W kłamliwej propagandzie związanej z koronawirusem celuje hejterski profil SokzBuraka: wytwarzane przez niego fake newsy powtarzają później politycy opozycji, którzy również wykazują się w tej kwestii własną inwencją. Oczywiście chodzi o walkę polityczną – jednak większość Polaków realnie ocenia to, co się obecnie dzieje. Nie w świecie wirtualnym, ale w rzeczywistości.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#kwarantanna #koronawirus

Dorota Kania