Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Pierwszy miesiąc od rozstania. Życie Polaków na Wyspach po brexicie

Minął miesiąc od momentu, w którym Wielka Brytania oficjalnie opuściła Unię Europejską i weszła w tzw. okres przejściowy. Ambasada RP w Londynie stara się informować Polaków o zmianach prawnych związanych z ich dalszym pobytem na Wyspach, a sami Polacy podzielili się w swoich opiniach na temat brexitu.

zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne
stux CC0

Brexit wszedł w życie 31 stycznia br., zaś 1 lutego rozpoczął się tzw. okres przejściowy, który zakończy się 31 grudnia. Przez jedenaście miesięcy Wielka Brytania, nie będąc już członkiem UE, nadal będzie podlegała unijnym przepisom. Warunki umowy o wystąpieniu pozwalają wspólnemu komitetowi Zjednoczonego Królestwa i UE wydłużyć okres przejściowy o maksymalnie dwa lata, ale strony muszą podpisać się pod ewentualnie uzgodnionym przedłużeniem przed 1 lipca 2020 r. Na razie jedyną wymierną zmianą jest brak brytyjskich posłów w Parlamencie Europejskim.

Emocje już opadły

Miesiąc po oficjalnym wyjściu Wielkiej Brytanii z UE „Codzienna” zapytała Polaków na Wyspach, co myślą o brexicie. – Na razie jest on tylko przedawnioną formalnością i mam wrażenie, że większość osób przestała traktować go poważnie. Sama mam mieszane uczucia – mówi Wioletta Anna Kreiss, która pracuje w sektorze publicznym w Londynie. Jak dodaje, jej brytyjscy przyjaciele nie popierają brexitu. – Mieszkam z moją rodziną w Wielkiej Brytanii od ponad 16 lat. Od kilku lat mamy podwójne obywatelstwo, mówimy bardzo dobrze po angielsku i mamy wielu brytyjskich przyjaciół. Są to osoby, które były przeciwne brexitowi, ponieważ tak jak ja wierzyły, że nie będzie to tzw. quick fix [ang. szybkie rozwiązanie problemów] – wskazuje Polka.

Jerzy Byczyński, redaktor „British Poles”, portalu poświęconego tematyce Polaków w Wielkiej Brytanii i stosunkom brytyjsko-polskim, uważa, że nastroje w kraju nie zmieniły się w ciągu ostatniego miesiąca, lecz dużo wcześniej. – Zmiany były zauważalne w ciągu ostatnich paru lat, od czasu referendum w czerwcu 2016 r. Jest niezrozumienie, skąd wziął się brexit, dlaczego za nim zagłosowano. Wielu Polaków sądzi, że głosowano tak wyłącznie dlatego, że ich jest tutaj zbyt wielu. To nieprawda, choć oczywiście temat imigracyjny jest jednym z najważniejszych czynników, które doprowadziły do takiego wyniku plebiscytu – ocenia redaktor.

Nie zauważyłam, żeby po 31 stycznia temat brexitu szczególnie interesował Brytyjczyków – mówi z kolei Maria Andrych, nauczycielka w polskich i angielskich szkołach w Londynie. – Ani w rozmowach w pracy, na ulicy czy w sklepie. Być może coś takiego przyjdzie, kiedy opuścimy zupełnie UE, a więc z początkiem 2021 r. – przewiduje. Jednocześnie w ocenie nauczycielki brexit był bardzo dobrą decyzją. – Są państwa uprzywilejowane i państwa, które są pod kreską. Wiadomo, że pierwsze skrzypce w Unii Europejskiej grają Niemcy i Francja. Wielka Brytania jest zbyt silnym graczem, żeby pozwolić na to, by nie mieć prawa głosu w ważnych dla UE sprawach, tak jak to było dotychczas – wskazuje Andrych.

Określając siebie jako „szczęśliwą obywatelkę Wielkiej Brytanii”, Andrych uważa również, że Brytyjczycy wyjdą z tej sytuacji obronną ręką. – Oczywiście Bruksela będzie chciała pokazać, że brexit był błędem, i Londyn będzie musiał zapłacić za to gospodarczo. Ale myślę, że taki okres przejściowy potrwa ze dwa lata i potem wszystko wróci do normy – twierdzi.

Według Marii Andrych trudność opuszczenia Wspólnoty przez Wielką Brytanię to znak ostrzegawczy dla innych państw. – Skoro Wielka Brytania miała tak silną pozycję w UE, a było tyle problemów, szantaży, różnych gier politycznych, żeby ją opuścić, że aż trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałoby to, gdyby chciał to zrobić jakiś słabszy kraj. Zostałby chyba, powiem szczerze, wykończony gospodarczo – kończy nauczycielka.

Legalizacja pobytu

Mieszkańcy Wielkiej Brytanii bez paszportu brytyjskiego będą musieli najpóźniej do czerwca 2021 r. wystąpić o tzw. settled status (status osiedleńca), który można uzyskać, jeśli mieszkało się w Wielkiej Brytanii przez co najmniej pięć lat. Jeśli aplikant nie ma pięciu lat pobytu, ale zamieszkał na Wyspach przed 31 grudnia br., to może ubiegać się o tzw. presettled status. Następnie może złożyć wniosek o zmianę statusu na „settled”, gdy będzie miał nieprzerwane pięć lat pobytu. Andrych tłumaczy, że uzyskanie tych papierów to żaden problem. – Jeszcze nie spotkałam osoby, która narzekałaby na problemy z uzyskaniem statusu osiedleńca lub dostała odmowę. Procedura jest przejrzysta. Nie trzeba wypełniać dużo wniosków – opowiada Andrych.

Jednak Wioletta Kreiss uważa, że dla ludzi bez brytyjskiego paszportu lub statusu osiedleńca, a więc mieszkających w Wielkiej Brytanii od niedawna, może być trudno o pracę. – Zauważyłam, że w każdej aplikacji o pracę pojawia się pytanie o uregulowany status pobytu i pozwolenie na pracę na terenie Wielkiej Brytanii. To może potencjalnie oznaczać, że po okresie przejściowym osobom z paszportem UE bez tzw. settled status będzie dużo trudniej znaleźć zatrudnienie w Wielkiej Brytanii – twierdzi Kreiss.

Tymczasem w opinii Byczyńskiego obecne pytania o status osiedleńca są niestosowne. – To jest niezgodne z prawem, ponieważ w okresie przejściowym ten status nie jest potrzebny Polakom czy innym Europejczykom – mówi Byczyński.

Pomoc służb konsularnych

Ambasador RP w Zjednoczonym Królestwie Arkady Rzegocki tłumaczy „Codziennej”, że służby konsularne wkładają wiele wysiłku w to, by informować naszych rodaków o sposobach uregulowania pobytu na Wyspach. – Polacy są rozproszeni na terenie całego Zjednoczonego Królestwa i wiele osób nie uświadamia sobie, że muszą aplikować o status osiedleńca. Staramy się wspierać Home Office (brytyjski resort spraw wewnętrznych) w jego informacyjnych zadaniach, współpracując z organizacjami polonijnymi. Jednym z pomysłów na zwiększenie liczby osób, które są świadome, że muszą się zarejestrować, było powstanie Rady Polonijnej, w wyniku czego poszczególne organizacje polonijne zaangażowały się w proces – mówi ambasador. – Cieszymy się, że odsetek Polaków, którzy zaaplikowali o status osoby osiedlonej, zwiększył się w tej chwili z 20 do prawie 60 proc., czyli jest to ok. 600 tys. osób – dodaje.

We wrześniu ub.r. szef placówki dyplomatycznej RP w Londynie napisał też list do Polonii i organizacji polonijnych na Wyspach, zachęcając albo do rejestracji, albo powrotu do kraju. Ostatnia z propozycji wywołała mieszane reakcje. – Prawie cały list był poświęcony apelowi skierowanemu do polskich szkół sobotnich, organizacji harcerskich, parafii, wszelkich polskich organizacji, żeby rozszerzać tę wiedzę, pomagać sobie nawzajem. Często osoby będące tu od dziesięciu lat nie zdają sobie sprawy z tego, że też muszą aplikować. Ten list był taką zachętą i cieszę się, że przyniósł realny skutek. Polskie i brytyjskie media ten temat podchwyciły i pomogły nam dotrzeć z tą informacją do Polaków. Rzecz w tym, że brytyjskie media skoncentrowały się na tych ostatnich dwóch zdaniach, które są zachętą do rozważenia powrotu, jeśli ktoś nie chce aplikować i nie chce się rejestrować. Mimo to cieszę się, że wielu Polaków wróciło lub rozważa powrót do Polski – tłumaczy ambasador.

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Brexit #Wielka Brytania

Wojciech Zdrojkowski