Pełna wyższości buta, z jaką Bartosz Arłukowicz podchodzi do mieszkańców małych miast głosujących na PiS, ma dość typowy rodowód – sam wychowywał się na prowincji, ale jako syn lokalnego nomenklaturowego bonza. Jego ojciec był w PRL naczelnikiem Miasta i Gminy Darłowo, członkiem PZPR i funkcjonariuszem ORMO. Młody Bartosz, który wybił się jako lekarz, w naturalny sposób trafił więc do SLD, a także do popularnego show w TVN. Tej historii nie znajdziecie w artykułach o nim w innych mediach. Tylko w najnowszej "Gazecie Polskiej"!
Bartosz Arłukowicz, który w PO odpowiada za kampanię bezpośrednią, na jej początku zaliczył widowiskowy falstart: w Węgrowie rechotał ze zwykłego mieszkańca, którego pomylił z właścicielem kiosku, będącym członkiem tamtejszego klubu „Gazety Polskiej”.
Tymczasem były minister zdrowia sam dorastał w niewielkim miasteczku. Tyle że nie jako zwykły mieszkaniec, lecz syn PZPR-owskiego bonza, funkcjonariusza ORMO. Do Zygmunta Arłukowicza jak ulał pasuje część hasła ze związkowych manifestacji z czasów rządów PO i PSL: „Byłeś w ZOMO, byłeś w ORMO, teraz jesteś za Platformą”.
Jednakże dziennikarskie sylwetki Bartosza Arłukowicza w zaprzyjaźnionych mediach zaczynają się od roku 2001 i udziału przyszłego polityka w TVN-owskim programie „Agent”. Wtedy widzowie w całej Polsce poznali Arłukowicza jako uczestnika pozbawionego sentymentów, który dzięki przewrotności pokonał wszystkich przeciwników.
„Po kilku tygodniach programu to właśnie Arłukowicz wykazał się największym sprytem. Pokonał pozostałych uczestników i zgarnął 125 tys. zł. 30-letni wówczas lekarz pokazał, że w grze o dużą stawkę nie ma przebacz”
– czytamy w artykule Andrzeja Antosika „Od Agenta do ministra. Sylwetka ministra zdrowia” w „Super Expressie” z 2012 r==.
Tymczasem by zrozumieć wybór politycznej drogi Bartosza Arłukowicza, trzeba się cofnąć wiele lat przed startem w telewizyjnym show. Do okresu, w którym dorastał on w rodzinie prominentnego działacza lokalnych struktur PRZR w Darłowie koło Koszalina.
Arłukowicz urodził się w Resku, niewielkim miasteczku gdzieś pośrodku drogi między Szczecinem a Koszalinem. Szkołę średnią kończył już w nadmorskim Darłowie. Gdy chodził do liceum, jego ojciec Zygmunt Arłukowicz był naczelnikiem Miasta i Gminy Darłowo i członkiem komunistycznej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Ale to nie wszystko. W archiwum szczecińskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej można znaleźć także inne informacje na temat Zygmunta Arłukowicza, urodzonego 7 marca 1945 r., syna Czesława. Pod sygnaturą Sz 352/24865, sporządzoną przez Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych w Szczecinie, widnieje on jako funkcjonariusz Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej. Zygmunt Arłukowicz służył w tej paramilitarnej formacji m.in. w okresie stanu wojennego.
Funkcjonariuszy ORMO zazwyczaj rekrutowano spośród członków PZPR. Podczas protestów robotniczych i studenckich w okresie PRL ormowcy wspierali Milicję Obywatelska m.in. przy pałowaniu opozycji antykomunistycznej. W okresie stanu wojennego często można było napotkać na ulicy patrolujące oddziały ormowców. Nosili mundury i charakterystyczne kaski. Formacja ta w walce z wrogami władzy ludowej wykazywała się dużą gorliwością.
W takim klimacie rodzinno-politycznym dorastał w prowincjonalnym Darłowie młody Bartosz Arłukowicz. Wpływ taty – byłego ormowca i lokalnego partyjnego bonza – nie zakończył się na ukształtowaniu światopoglądu syna. Jak mówił w lokalnych mediach, z rodzicami konsultował przejście do PO. Na filmiku z jednego ze spotkań z nim pojawia się także bliski znajomy ojca, deklarujący sympatię dla jego syna.
Ojciec do dziś jest doradcą i prawą ręką Arłukowicza. W tekście Jolanty Kowalewskiej w „Gazecie Wyborczej” z maja tego roku „Bartosz Arłukowicz, wojownik” czytamy, że w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego polityk miał swój BartekTeam. W pracę tego sztabu wyborczego zaangażowanych było kilkadziesiąt osób. „Na czele BartekTeamu stał mój tata (obecnie emerytowany prawnik – przyp. red.)” – zdradził dziennikarce kulisy swojej kampanii Bartosz Arłukowicz.