Te rocznice, które przypadały kilka dni temu, związane z 4 czerwca 1989 r. i 4 czerwca 1992 r., to wszystko tworzy dla mnie bardzo ważny kontekst przy odczytaniu sensu tej nagrody, jako wyraz uznania wartości pamięci. Trzeba widzieć dzień dzisiejszy, 9 czerwca 2019 r., w kontekście, który nadają mu dzieje i dziedzictwo polskiej historii, i te poprzednie Czerwce, które nas kształtowały, które jakoś pobudzały nas do tego, żeby być Polakami – mówi prof. Andrzej Nowak. Rozmawia Antoni Opaliński.
Panie Profesorze, jak Pan przyjął przyznanie Nagrody im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
Odbieram ją jako wielkie, ale oczywiście niezasłużone wyróżnienie. Przypadające w dodatku w szczególnym momencie – przede wszystkim osoba patrona, która powoduje szczególny moment wzruszenia i jednocześnie przypomnienia tego, co stało się 10 kwietnia 2010 r. Wielu ludzi bardzo mi bliskich zginęło w tamtym samolocie. Miałem zaszczyt znać także śp. pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Szczególnie ważne jest dla mnie wspomnienie tego patrona w święto Zesłania Ducha Świętego i w niedzielę 9 czerwca, kiedy przypada 40. rocznica bierzmowania dziejów, jakiego dokonał Jan Paweł II na krakowskich Błoniach. Każdy kto tam był, a ja miałem szczęście, że byłem, pamięta i pewnie będzie pamiętał do końca życia. Te rocznice, które także przypadały kilka dni temu, związane z 4 czerwca 1989 i 4 czerwca 1992 r., to wszystko tworzy dla mnie bardzo ważny kontekst przy odczytaniu sensu tej nagrody jako wyraz uznania wartości pamięci. Trzeba widzieć dzień dzisiejszy, 9 czerwca 2019 r., w kontekście, który nadają mu dzieje i dziedzictwo polskiej historii, i te poprzednie Czerwce, które nas kształtowały, które jakoś pobudzały nas do tego, żeby być Polakami. Myślę, że takie wydarzenie bardzo różnej treści, tragiczne i szczęśliwe, które wymieniłem przed chwilą, one wszystkie tworzą nie tylko kronikę polskiej historii, ale i źródła stale odnawiającej się inspiracji do tego, żeby myśleć o Polsce, żeby zastanawiać się nad wartością bycia Polakiem, wartością wolności i niepodległości, żeby ich nie zagubić i tworzyć je na nowo. Skoro kapituła uznała, że akurat praca historyka może być w tej dziedzinie przydatna, to cieszę się ogromnie, że mogę się w tej pracy odnajdywać. Odnajdywać także wielką przyjemność, bo jestem historykiem również dla przyjemności. Jednocześnie jeśli staram się pracować, na tyle, na ile potrafię, sumiennie, pisząc kolejne tomy „Dziejów Polski” czy podejmując inne tematy historyczne, czy prowadząc pogadanki radiowe, czy – już właśnie od kwietnia 2010 r. – cykl wykładów w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, to właśnie współtworzę, w niewielkim zakresie, to dziedzictwo pamięci, które jest zawsze potrzebne kolejnym pokoleniom Polaków.
Kto wywarł największy wpływ na Pana jako historyka?
Najpierw byli rodzice, babcia, którzy czytali mi Sienkiewicza, kiedy ja jeszcze czytać nie umiałem. Potem moi nauczyciele. Przede wszystkim wspomniałbym nieżyjącego już historyka z V Liceum w Krakowie, prof. Marka Eminowicza. Potem oczywiście krąg historyków, którzy byli moimi nauczycielami uniwersyteckimi, promotor mojej pracy magisterskiej, też już nieżyjący prof. Władysław Serczyk. Wspominam go z wdzięcznością, to on mi dał do ręki pierwszy tom Jana Kucharzewskiego, kiedy trafiłem pod jego opiekę. Tak otworzyły się szerzej moje zainteresowania Rosją i Wschodem, które stanowią ważny rozdział mojej pracy naukowej. Powinienem wspomnieć też znakomite nauczycielki rosyjskiego, panią prof. Foryś, panią prof. Borowiejską. Potem już w Warszawie, kiedy przeniosłem się na studia doktoranckie do Instytutu Historii PAN, oczywiście wiele zawdzięczam mojej promotor, pani prof. Wiktorii Śliwowskiej, wspaniałej znawczyni Rosji XIX w. i naprawdę najważniejszej strażniczce pamięci o polskich Sybirakach w XIX w. To jest jej ogromna zasługa, ale oczywiście mam jej także osobiście bardzo wiele do zawdzięczenia. Druga osoba, którą chciałbym wymienić, to nieżyjąca prof. Anna Sucheni-Grabowska, która niejako nakazała mi pisanie „Dziejów Polski”. Pan redaktor znając śp. panią profesor, wie, że jak pani Anna coś nakazała, to odmówić się nie dało. Zatem zatrzymując się na tych dwóch ostatnich wspaniałych postaciach, powiem tylko, że dedykowałem im swoją najnowszą książkę, którą chyba mógłbym polecić czytelnikom „Gazety Polskiej Codziennie”. To jest tom „O historii nie dla idiotów”, próba refleksji rozciągniętej na kilkanaście najważniejszych tematów, na rozmowy z kilkunastoma najciekawszymi historykami naszego regionu, rozmowy o tym, czym jest historia, czym my jesteśmy w historii, jaki jest sens historii Polski w Europie. Myślę, że bez pani prof. Śliwowskiej i bez pani prof. Sucheni-Grabowskiej nie umiałbym tych pytań zadać.
Cały tekst w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"