10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Partyjne układanki, transfery, alianse

Jakich przegrupowań można się spodziewać po prawej stronie sceny politycznej do jesiennych wyborów, jakich ruchów i transferów w obozach Kukiza, Konfederacji i PSL? Czy możliwe jest jakieś zbliżenie na linii PiS – ludowcy? Zwrot ku centroprawicy w sytuacji, w której reszta opozycji gwałtownie skręciła w lewo, wydaje się dla PSL jedynym racjonalnym krokiem. Tym bardziej jeśli okaże się, że naprawdę pomysłem Platformy na Polskę jest federalizacja.

Poprzednia próba uczynienia z Polskiego Stronnictwa Ludowego partii chadeckiej zakończyła się spektakularnym i siłowym wyrzuceniem z gabinetu niezwiązanego z komunistycznym ZSL prezesa Romana Bartoszczego.

Mądry PSL po szkodzie

Skoro jednak ludowcy po latach odkryli w sobie przywiązanie do Kościoła, tradycji i chrześcijańskiej tożsamości, pozostaje pytanie, czemu podobnie nie zareagowali na wpisanie ich w lewicową czy raczej liberalną koalicję? Ba, przystąpili do niej, z nielicznymi wyjątkami, tak entuzjastycznie, jak dziś gwałtownie się z niej wypisują. Kosztowało ich to bardzo dużo z poparcia na wsi, straty zarówno wyborcze, jak i wizerunkowe są bardzo duże.

Kilka tygodni zaklinania rzeczywistości, kreowania się na konserwatywną kotwicę koalicji, strażnika wartości w grupie odrzucającej wartości nie przekonało wyborców. Dziś PSL dochodzi do wniosku, że tu nie ugra już nic, próbuje więc drogi bardziej dla siebie naturalnej, stworzenia czegoś pomiędzy opozycją totalną a rządem. Trzeba pamiętać, że ludowcom zdarzały się już próby zaistnienia w tej konwencji. Popierając przynajmniej część reform i projektów PiS, próbowali sił jako opozycja merytoryczna, podobnie zresztą jak Kukiz’15. Zwrot ku centroprawicy w sytuacji, w której reszta opozycji gwałtownie skręciła w lewo, jest dla PSL jedyną racjonalną, choć też niedającą gwarancji sukcesu, możliwością. Najbliższe miesiące pokażą, czy decyzja ta nie została podjęta za późno.

Kalkulacje Pawła Kukiza i Waldemara Pawlaka

Tym, co ludowcom może dawać pewną nadzieję, jest to, że nie są jedyną grupą, która znalazła się w tej sytuacji. Już pojawiają się ze strony polityków PSL sygnały o możliwej współpracy z Pawłem Kukizem, będącym w podobnej, choć chyba nawet trudniejszej, sytuacji. Jeszcze przed wyborami pojawiały się informacje, że po odejściu narodowców Kukizowi nie ma kto zebrać podpisów. Choć zostały one zdementowane, a ugrupowanie zgłosiło swoje listy w całej Polsce, jego wyborczy wynik potwierdza, że coś było jednak na rzeczy. Na wyborców Kukiz’15, którzy jeszcze zostali przy tym ruchu, z zainteresowaniem patrzą zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i Konfederacja. PiS wysyła również sygnały do poszczególnych posłów i całego klubu, pojawiła się już koncepcja uczynienia z kukizowców kolejnego segmentu Zjednoczonej Prawicy. Deklaracje lidera są na razie stanowcze i wskazują na niechęć do jakiegokolwiek łączenia sił z PiS i Konfederacją, której zresztą tuż po wyborach gratulacje składał w języku rosyjskim. Tyle że i o PSL zdarzało mu się w swoim czasie mówić bardzo ostro, co nie stało się przeszkodą w różnych formach współpracy. Do jesiennych wyborów można spodziewać się przegrupowania po prawej stronie sceny politycznej i jakiegoś wymieszania się nazwisk w obozach Kukiza, Konfederacji i PSL (Koalicji Polskiej), choć prawdopodobnie bez zmian w samym nazewnictwie. Transfery do PiS, bezpośrednie lub za pośrednictwem Wolnych i Solidarnych, też nie będą już żadnym zaskoczeniem. Czy można spodziewać się też jakiegoś zbliżenia na linii PiS – ludowcy lub przejścia do silniejszej partii pojedynczych działaczy stronnictwa? Historia pokazała, że dawni ludowcy dla partii Jarosława Kaczyńskiego bywali cennymi nabytkami. PSL w nowym wcieleniu natomiast nie wyklucza tak mocno jak wcześniej jakiejś współpracy, jej możliwość dopuszczał jeszcze przed wyborami jeden z krytyków Koalicji Europejskiej Waldemar Pawlak, liczący ponoć po cichu na powrót do władzy w ugrupowaniu.

Rozbicie dzielnicowe pod patronatem UE

Czy coś w tej układance zmieniają ujawnione, na razie jako przeciek, nowe tezy programowe środowiska Platformy Obywatelskiej? Dążenie do federalizacji kraju przestaje być głupim żartem z pisanych pod wpływem emocji powyborczych tweetów i staje się poważną propozycją dla obywateli, lecz wcześniej jeszcze dla potencjalnych politycznych partnerów do kolejnego wcielenia Koalicji Obywatelskiej/Europejskiej. „To, co nas podzieliło – to się już nie sklei” – pisał już w 2010 r. Jarosław Marek Rymkiewicz. Po ostatnich wyborach złośliwi zapowiadali przejście PO na pozycje patriotyczne i katolickie, tymczasem wydaje się w swoim marszu na prawo partia Schetyny doszła tak daleko, że odkryła dla siebie posmoleńską myśl Rymkiewicza i postanowiła podział, znany z mocno fałszujących rzeczywistość mapek i tysięcy komentarzy swoich zwolenników, uprawomocnić, demontując tym samym państwo. Skoro nie możemy zacofanych, roszczeniowych Polaków przekabacić ani przegłosować, oddzielmy się od nich – zdają się mówić nowi eksperci Platformy w ostatnim akcie desperacji. W teorii brzmi to bardzo pięknie, przekazujemy kompetencje w dół, do regionów, tam, gdzie nie możemy już dogadać się w skali kraju. Praktyka to jednak odklejanie regionów od Warszawy i władzy centralnej, dezintegracja kraju, finalnie zaś nowe rozbicie dzielnicowe pod patronatem Unii Europejskiej. Coś, co coraz jawniej próbują praktykować już władze Gdańska, lubiące myśleć o sobie jako spadkobiercach Wolnego Miasta Gdańsk z jego wygładzoną historią, pomijającą nazistowskie sympatie i antypolską praktykę niemieckich rządów.

Oczywiście przeciek może okazać się tylko puszczonym dla odwrócenia uwagi szczurem, a w chwili, gdy czytać będą Państwo ten tekst, Platforma ogłosi zupełnie inny program. Jeśli jednak rzeczywiście jej politycy postawią na federalizację jako swój pomysł na Polskę, dokładniej zaś Polski demontaż, trudno spodziewać się, by była to oferta ciekawa dla PSL czy nawet SLD. Inaczej rzecz ma się z Nowoczesną, która zresztą sama poddała się już, zdaje się, federalizacji, w efekcie czego jest dziś po trochu w Platformie, partii Teraz i Wiośnie, a tak naprawdę nie ma jej już wcale.

Schować czy nie schować Jażdżewskiego – oto jest pytanie

Wybory europejskie Platforma z kolegami przegrała w dużym stopniu, atakując Kościół, a więc mobilizując elektorat konserwatywny, w tym – ludowy, do głosowania przeciwko sobie, więc również przeciwko wrobionemu w nie swoją narrację PSL. Przy okazji niesławnego występu Leszka Jażdżewskiego na UW przypomniano, że wcześniej przytrafiła mu się interesująca odpowiedź na pytanie „Po co nam Polska?” („Po nic” – rozwiewa wątpliwości intelektualista). Gdańskie, bardzo zresztą dziwne obchody rocznicy 4 czerwca 1989 r. uświetnił więc jego udział w debacie pod tytułem „Burzenie polskiego Kościoła”. Najwyraźniej niektórym mało po laniu z ubiegłej niedzieli i chcą za pomocą naczelnego „Liberté!” burzyć i Kościół, i Polskę. Na razie jednak zapowiada się z tego jedynie demontaż opozycji. W weekend nie było nawet pewne, czy 4 czerwca na obchodach pojawi się Donald Tusk, który miał przecież ogłaszać swój polityczny plan, tym bardziej potrzebny, im bardziej przegrane były ostatnie wybory. Nie było startu nowego ruchu, a Tusk ograniczył się do patronatu nad wspólną opozycyjną listą do Senatu, która chce walczyć o 70–80 miejsc. Tylko jak zrobi to z Jażdżewskim, Sekielskim (na którego kolejne kompromitacje nie starczyło miejsca w tekście, lecz nie znaczy to, że nie jest to dla opozycji kłopotliwy sojusznik) i hasłem powrotu do rozbicia dzielnicowego kraju?

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Polskie Stronnictwo Ludowe #opozycja

Krzysztof Karnkowski