Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo

Obecna rozgrywka medialna wokół kryzysu w relacjach Polski z Izraelem i USA jest chyba pierwszym poważnym uderzeniem, które obliczono na osłabienie zaufania Polaków do rządzącej większości.

Taki ma cel machina propagandowa obozu III RP i jego zewnętrznych opiekunów. Jednocześnie Polacy stawiani są przed ewentualnością nie do przyjęcia – jeśli zgodzicie się na to, że można głosić, iż jesteście współsprawcami zbrodni niemieckich, wszystko będzie OK. Z jednej strony wyborcy mają prawo czuć się zaniepokojeni opowieściami o „zamrożeniu” relacji z USA, bo wszyscy – prócz ludzi złej woli, głoszących, jak przez lata publicyści „Wyborczej” czy „Polityki”, że Stany Zjednoczone nie są nam do niczego potrzebne – wiedzą, że to kluczowy gwarant naszego bezpieczeństwa. Z drugiej – zupełnie niezrozumiała jest cena, na jaką wedle tej propagandy Polacy mają się zgodzić, aby te relacje polepszyć. Dlatego raczej marny skutek przyniesie kalkulacja, że wyborcy będą chcieli odwrócić się od PiS, bo jego działania krytykują Izrael, środowiska żydowskie na świecie i z tego powodu krytyczne sygnały płyną także z Waszyngtonu. Po prostu cena kłamstwa dotkliwie obrażającego i zniesławiającego Polskę i Polaków jest tak wysoka, że normalny, niezdemoralizowany człowiek nie umie się na nią zgodzić. Obawiam się, że skutkiem tego będzie gwałtowny wzrost niechęci nie do PiS, ale do środowisk żydowskich. To także bardzo zły prognostyk.

Prócz oczywistych przesłanek etycznych pojawienie się antyżydowskich nastrojów jest spełnieniem marzeń Kremla. Rosja od wieków stara się przedstawiać  Polaków jako antysemitów. W kontekście obecnego kryzysu trzeba pamiętać, że najważniejszym motorem napędzającym działania mające na celu osłabić relacje Polski z USA i Izraelem jest Moskwa. Jej agentura wpływu w Polsce niewątpliwie działa. Dobitnie i boleśnie o skali jej wpływów w mediach czy salonach III RP przekonaliśmy się po katastrofie w Smoleńsku. 

Dlatego np. wzrost antysemickich treści na portalach społecznościowych – zupełnie haniebnych – nie jest bynajmniej spontaniczny, choć i takie wpisy oczywiście niestety istnieją. Tyle że od lat można obserwować starania, by nad Wisłą wyhodować antysemityzm – było już wiele prowokacji, które się nie udawały (często w ich tle pojawiali się ludzie komunistycznych służb specjalnych), głównie dlatego, że Polacy są w Europie jednym z narodów o najwyższej sympatii do Żydów. Obecna fala antysemickich treści na portalach społecznościowych jest generowana w tym samym celu i to ta sama ruska robota, co zawsze. Choć, powtórzę, pożytecznych idiotów, także w postaci publicystów czy ekspertów, niestety nie brakuje.    

Cofać się z nowelizacji ustawy o IPN nie należy. Ani dla „świętego spokoju”, ani dlatego, że jest to jakiś błąd legislacyjny. Zapisy nowelizacji o karaniu za kłamstwa na temat Polski i polskiego narodu w kontekście zbrodni niemieckich i Shoah są podobne do prawa obowiązującego w innych państwach, które ma chronić godność narodu i państwa. Można też powiedzieć, że wywodzą się z tej samej zasady, która penalizuje za kłamstwa na temat Zagłady – opowieści o „polskich obozach śmierci” to element kłamstwa oświęcimskiego, podważającego prawdę o rzeczywistych sprawcach i przebiegu Holokaustu. 

Nie można się więc cofnąć. Do takiego zderzenia musiało dojść po latach polityki postkomuny, gdy kłamliwy niemiecki serial „Nasze matki, nasi ojcowie” wyświetlany był w polskiej telewizji publicznej, z pieniędzy polskich podatników finansowane były publikacje, filmy, spektakle poniżające polską pamięć, a na świecie tryumfowała (dzięki przyzwoleniu i po części afirmacji ludzi PO) narracja wyznaczana przez Jana Grossa. Trzeba cierpliwie tłumaczyć i przedstawiać stanowisko Polski.

Opowiadać jej historię – to zresztą już się dzieje, choć skala tego jest jeszcze nieduża, ale robią to polskie instytuty za granicą, organizujące np. w Dzień Żołnierzy Wyklętych pokaz filmu o Ince Siedzikównie. 

PiS rządzi dwa lata i głębokość zmian, które wprowadza, może być niewątpliwie zaskoczeniem także dla zagranicznych partnerów Polski. W niektórych dziedzinach mamy do czynienia z przewrotem dla nich iście kopernikańskim. Musimy być świadomi, że to rodzi koszty i trzeba być na nie gotowym. Potrzeba też czasu, aby świat przyjął do wiadomości polskie racje. Nic nie dzieje się natychmiast i nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
 

 



Źródło:

#media #Polska #Izrael #USA

Joanna Lichocka