Wydawało się, że wraz z powołaniem nowego składu Krajowej Rady Sądownictwa reforma wymiaru sprawiedliwości będzie miała z górki. Jednak na skutek zacietrzewienia I prezes Sądu Najwyższego może dojść do zablokowania prac rady. Oto bowiem pierwsze jej posiedzenie powinien zwołać przewodniczący KRS u. Tego zaś nie ma, bo Małgorzata Gersdorf zrezygnowała z tej funkcji.
Wobec tego powinien to uczynić I prezes SN – to też pani sędzia Gersdorf, która do tego się nie kwapi, bo uważa skład KRS u za niekonstytucyjny. Tymczasem Sąd Najwyższy uniewinnił prokuratura, który nie wiedział, że pijany prowadzi samochód. Wygląda na to, że w tym przeciąganiu sprawy nie chodzi o nic więcej jak tylko o to, by zdążyć zamieść pod dywan jeszcze kilka sprawek kolegów, głosząc jednocześnie dyrdymały o obronie zagrożonej praworządności. W tej sytuacji należałoby się zastanowić, czy godzić się, by formalności proceduralne uniemożliwiły działanie konstytucyjnego organu, jakim jest KRS, i uznać, że wszyscy członkowie rady mogą wyjątkowo zwołać jej posiedzenie. Inaczej grozi popadnięcie w groteskę rodem z filmu „Rejs” i deliberowanie, jaką metodą ustalić metodę głosowania.