Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Wolne media

Sejm uchwalił zmiany w prawie prasowym. System III RP nie ma powodów do radości – jednym z jego fundamentów jest to, że media są narzędziem sprawowania władzy i kontrolowania postaw politycznych Polaków. Wzmocnienie pozycji dziennikarzy wobec szefów i właścicieli wydawnictw jest dla niego zagrożeniem.

Prawo prasowe uchwalone w 1984 r., zaraz po stanie wojennym i weryfikacji dziennikarzy przez reżim Jaruzelskiego, obowiązuje do dziś. Ustawa, która miała nawet odwołanie do konstytucji PRL, nikomu z „autorytetów” medialnych ani z polityków partii „demokratycznych”, „wolności” i „obywatelskich” nie przeszkadzała. Politycy dzisiejszej opozycji, w różnych konfiguracjach sprawujący – z małymi przerwami – rządy przez cały okres III RP, mają pełne usta frazesów o wolności prasy. W praktyce dbali, by granice tej wolności były reglamentowane – w tym przez komunistyczne prawo prasowe. Część zapisów była ignorowana – jak te o powoływaniu przy premierze Rady Prasowej, która miała nadzorować rynek mediów. Żaden premier po 1989 r. nie powołał tego ciała, wiedząc, że byłaby to autokompromitacja. Jednak przepisy, które decydowały o pozycji dziennikarzy, działały.

Chyba najważniejszy jest ten, który umożliwia wyrzucenie dziennikarzy z pracy, jeżeli nie podporządkują się linii redakcji. Dopóki nie zaczną obowiązywać przepisy uchwalone przez Sejm – można w Polsce wyrzucić reportera za opublikowanie zgodnego z rzeczywistością materiału, który nie odpowiada linii gazety. Ten zapis rodem z totalitarnego systemu definiuje zawód dziennikarza jako propagandysty. Podporządkowuje go właścicielom wydawnictw, sprowadza do roli pracownika, który ma wypełniać instrukcje szefów, a nie informować ludzi o tym, jak jest. Żeby robić karierę w mainstreamie systemu III RP, trzeba było dobrze realizować linię. Ile widzieliśmy karier zbudowanych na wiernym wypełnianiu salonowych wytycznych? Ci, którzy nie chcieli się temu podporządkować, tracili pracę, odchodzili z zawodu lub trafiali do „prawicowego rezerwatu”, jak to określali strażnicy systemu w rodzaju Jacka Żakowskiego. Niestety, po latach wielu dziennikarzom nie mieści się w głowie, że można inaczej.

Dlatego instrukcje kierownictwa Axel Springer dla dziennikarzy zatrudnionych w Polsce, jak myśleć i oceniać wydarzenia, nie wywołują u ich pracowników oburzenia. Kilka miesięcy temu wybuchł jednak skandal – „Wiadomości” ujawniły list: „Ideologie i prymitywne ideologie przegrały z wartościami i rozsądkiem. Wyłącznym zwycięzcą nie jest jednak Donald Tusk, tak jak Kaczyński nie jest jedynym przegranym. Razem z Tuskiem wygrali Polacy – wszyscy ci, którzy są dumni z przynależności do Unii Europejskiej (...). Co do przegranych w tym starciu, to obok Jarosława Kaczyńskiego znalazła się dobra reputacja Polski jako rzetelnego partnera” – pisał Mark Dekan, jeden z szefów Ringier Axel Springer, nadzorujący prace redakcji należących do wydawnictwa w Polsce.

Wykreślenie z art. 10 prawa prasowego zapisu o tym, że dziennikarz ma „obowiązek realizowania ustalonej w statucie lub regulaminie redakcji, w której jest zatrudniony, ogólnej linii programowej tej redakcji”, a w przeciwnym wypadku może zostać zwolniony, powoduje, że takie listy jak cytowany powyżej i egzekwowanie wynikającej z nich linii przestają mieścić się polskim prawie.

W 2011 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał polskie prawo prasowe (w tym zapisy o odpowiedzialności karnej za brak autoryzacji) za sprzeczne ze standardami demokratycznego państwa. Od 2011 r. rząd PO-PSL miał więc obowiązek zmiany prawa prasowego. Postkomunistyczna koalicja nie zmieniła jednak nic. Ówczesny minister spraw wewnętrznych Marek Biernacki przygotował nawet dobry projekt, któremu oczywiście ukręcono łeb, bo w systemie postkomunistycznym dziennikarze mają mieć jak najmniej praw, ma im grozić więzienie, jeżeli nie będą posłuszni, mają być na umowach śmieciowych czy wręcz w leasingu, jak zrobiono to w zarządzanej przez ludzi PO-PSL-SLD TVP.

Teraz PO zaproponowała dwie zmiany – by dziennikarz mógł odmówić polecenia służbowego, jeśli jest ono sprzeczne z zasadami rzetelności dziennikarskiej, i nie zgodzić się na publikację swego materiału, jeśli w toku prac redakcyjnych wprowadzono do niego zbyt daleko idące zmiany. Być może w Platformie uznano, że PiS tych zapisów nie poprze. Poparliśmy. Pozycja dziennikarzy w Polsce powinna być prawnie wzmocniona – to służy prawdzie. I nie spodoba się w Axelu, Agorze czy innych tefałenach.

 



#media #prawo prasowe #Sejm

Joanna Lichocka