Niezręczność, wypadek przy pracy – tak doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego skomentował wczoraj w RMF hołd berliński Radosława Sikorskiego. Prof. Romanowi Kuźniarowi chodziło o dwie rzeczy.
Po pierwsze – o czym wie już cała Polska – w tej sprawie rząd zupełnie zlekceważył prezydenta i nie poinformował go, co szef dyplomacji ma zamiar powiedzieć w Berlinie. Treść przemówienia ministra została przesłana do Pałacu Prezydenckiego na kilka godzin przed wystąpieniem (ciekawe, czy faksem?) i to tak, by przebywający na Ukrainie Komorowski nie miał najmniejszych szans go poznać.
Po drugie jednak – jak przytomnie zauważa doradca prezydenta – sprawy suwerenności należą wedle konstytucji do prezydenta. Sikorski, deklarując oddanie niezawisłości Polski, wszedł w kompetencje prezydenta. Doradcy, słynącemu z prorosyjskich sympatii i wypowiedzi, po katastrofie w Smoleńsku powtarzających wiernie linię propagandową Moskwy, nie przeszkadza to, że przedstawiciel polskiego rządu ogłasza chęć ograniczenia suwerenności kraju. Problemem jest to, że konstytucja – jak przypomina doradca prezydenta – mówi jasno: oddawanie suwerenności należy do Bronisława Komorowskiego. I to pierwszeństwo minister Sikorski powinien uszanować.
Źródło:
Joanna Lichocka