Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Komorowski zwariował?

Trzeba to jasno wyartykułować: jesteśmy świadkami jakiejś niemieszczącej się w głowie anomalii.

Trzeba to jasno wyartykułować: jesteśmy świadkami jakiejś niemieszczącej się w głowie anomalii. Oto budowana latami opowieść o fenomenalnym sukcesie Rzeczypospolitej, który zawdzięczamy wierchuszce polityków związanych układem Okrągłego Stołu – z których większość jest dziś w PO – legła w gruzach dosłownie w parę tygodni z powodu nieprawdopodobnej eskalacji kretynizmów w wykonaniu urzędującego prezydenta.

Gdyby mi ktoś powiedział kilka tygodni temu, że w czasie drugiej odsłony kampanii prezydenckiej Grzegorz Kajdanowicz z TVN24 ze sceptycyzmem w głosie będzie pytał Bronisława Komorowskiego, czy uważa, że Andrzej Duda jest politykiem radykalnym, popukałbym się w głowę. Podobnie nie uwierzyłbym, że ten dziennikarz, z uśmieszkiem z trudem maskowanym, może pytać o włączenie się w kampanię prezydencką rodziny Bronisława Komorowskiego w dniu opublikowania przez sztab Dudy spotu z jego żoną Agatą. Kto śledzi kampanię i ma przed oczami wyobraźni obie żony kandydatów, od razu mógł się zorientować, że pytanie to było – niezależnie od tego, jak bardzo wypierałby się tego Kajdanowicz – bezlitosną drwiną z wizerunku urzędującego prezydenta (tak chętnie komentującego kiedyś kaszaloty) i jego familii.

Czy to schizofrenia?
To się dzieje naprawdę. Nie należy z tego powodu dzielić skóry na niedźwiedziu, jednak nie sposób nie uznać, że takie okoliczności są dla obozu niepodległościowego niezwykle sprzyjające. Dzięki Bronisławowi Komorowskiemu sprawa jest rozwojowa. W tej samej rozmowie z Kajdanowiczem, pytany o przyczyny tak straszliwego spadku własnej popularności – gdy intencją pytania było ewidentnie „co pan spieprzył, panie prezydencie?” – Komorowski wytłumaczył, że spadek jego poparcia był związany z... niską frekwencją wyborczą – według prezydenta mają nad wytłumaczeniem tego zjawiska myśleć socjologowie... Wydaje się, że tak sprawny retorycznie polityk jak Andrzej Duda zaorze w debacie drętwego reprezentanta PO, którego lata świetlne dzielą od umiejętności zaklinania rzeczywistości typowej dla Donalda Tuska.

Jednak to nie tylko drętwota i charakterystyczna dla Komorowskiego przaśność sprawiają, że to Andrzej Duda stał się faworytem wyborów. Wszystko bowiem wskazuje na to, że Komorowski zwariował. Jak inaczej wytłumaczyć takie jego posunięcia, jak na przykład propozycję zmiany konstytucji? 5 maja 2015 r. prezydent mówił: „Konstytucję chcą zmieniać ci, którzy są frustratami politycznymi najczęściej. Bo im się nie udało. Przegrali wybory prezydenckie, parlamentarne. Uważają, że jak się zmieni konstytucję, to będzie szczęście i raj na ziemi. A to nie w tym problem” – by parę dni później zakomunikować: „Złożyłem przed chwilą podpis pod projektem wysyłanym do marszałka Sejmu z wnioskiem o nowelizację konstytucji”. Czy mamy tu do czynienia z polityczną schizofrenią? A może prezydent uważa swoich rodaków za stado skrajnych idiotów, którzy nie tylko nie znają się na polityce, ale wręcz nie są w stanie wyłapać sprzeczności w prostych komunikatach, które padają w ciągu tygodnia? Ale czy ta druga opcja i tak nie oznaczałaby szaleństwa Komorowskiego? Przecież nawet jeśli Polacy grzeszyli naiwnością, trudno oczekiwać, by mieli się okazać aż takimi durniami. Swoimi wypowiedziami prezydent po prostu pluje Polakom w twarz. Wygląda na to, że jest w stanie obiecać wszystko: dziś obniżkę podatków, jutro nacjonalizację wszystkich dóbr przez państwo, o ile w opinii jego samego i sztabu Nałęczów oraz szogunów miałoby mu to przydać popularności.

Przyjaciel prowokator
Obłędem było także wyjątkowe uhonorowanie przez Komorowskiego tzw. Andrzejka spod krzyża. Ochrona BOR‑u pozwoliła – przecież nie na zasadzie samowolki – by prezydent został na ulicy Warszawy wyściskany przez prowokatora, który swoim neurotycznym zachowaniem usiłował kompromitować obrońców krzyża na Krakowskim Przedmieściu kilka lat temu. Nie był to przypadek, skoro Komorowski rzucił do Hadacza: „Cześć, panie Andrzeju” – a więc doskonale wiedział, z kim ma do czynienia. Niezależnie od antypatii, jaką część wyborców skłonnych poprzeć Komorowskiego, żywi do Prawa i Sprawiedliwości, człowiek, w którego działaniu na Krakowskim Przedmieściu można się dopatrywać zagrywek czysto operacyjnych – zważywszy na jego „cudowne” objawienie się po drugiej stronie sceny politycznej – nie jest kimś, kto mógłby przydać prezydentowi punktów. Swoją drogą warto wspomnieć, że w internecie można znaleźć film, który miał być ponoć nakręcony w siedzibie Nowego Ekranu – medium, które raczej podzielało stanowisko Bronisława Komorowskiego w sprawie Wojskowych Służb Informacyjnych jako rzetelnej służby specjalnej Rzeczypospolitej – na którym można zobaczyć biesiadującego tam „Andrzejka”. Być może jest to trop pozwalający wyjaśnić miłość Komorowskiego do Hadacza bez uciekania się do analiz medycznych? Chyba jednak nie, bo nawet gdyby coś było tu na rzeczy, to afiszowanie się z takimi znajomościami w kampanii jest niczym innym, jak właśnie obłędem, a w każdym razie objawem jakiegoś poważnego niedomagania, skutkującego ograniczoną zdolnością oceny rzeczywistości.

Skarb obozu niepodległościowego
O przyczynach festiwalu kompromitacji Komorowskiego możemy tylko spekulować. Jeżeli wynikają one z jakichś niedomagań zdrowotnych prezydenta, należy mu po ludzku współczuć, równocześnie domagając się, by zrezygnował on z kandydowania. Jedyne posunięcie sztabu Komorowskiego, które ucięłoby takie spekulacje, to opublikowanie raportu o stanie zdrowia prezydenta. Na to jednak nie ma co liczyć. Reakcja szefa sztabu Bronisława Komorowskiego Roberta Tyszkiewicza, który najpierw „wysypał się”, że prezydent zareagował na wyniki „złością i wściekłością”, by potem publicznie posypać sobie za to głowę popiołem, pokazuje, że ekipa ta jest mocno trzymana na krótkiej smyczy.

Wszystko to każe jednak zastanowić się nad tym, jakimi metodami zamierzają spróbować wygrać wybory ci, których Komorowski jest – nie mam co do tego wątpliwości – jedynie figurantem? Skoro z takich czy innych powodów to własny kandydat stał się nagle przeszkodą, pozostaje jedynie uderzenie bezpośrednio w jego przeciwnika – wszak liczenie na efekty kampanii pozytywnej jest tutaj naiwnością. Historia III RP, ale i w ogóle historia jako taka pokazują, że w polityce można się spodziewać wszystkiego. Prawo i Sprawiedliwość powinno naprawdę dobrze dbać o swój skarb, jakim jest Andrzej Duda.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jakub Pilarek
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo