Referendum w sprawie narzuconych przez Unię Europejską tzw. kwot imigracyjnych odbędzie się w październiku br. – zapowiedziała kancelaria prezydenta Węgier. Według sondaży aż 84 proc. węgierskich obywateli sprzeciwia się zaleceniom Brukseli dotyczącym relokacji przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu.
„Czy chce Pan/Pani, aby Unia Europejska bez porozumienia z parlamentem podejmowała decyzje o osiedleniu się niewęgierskich obywateli na terenie Węgier?” – na takie pytanie odpowiedzą Węgrzy w październikowym referendum, zapowiedzianym w środę w oficjalnym komunikacie na stronie prezydenta Janosa Adera.
W ten sposób rząd w Budapeszcie wyraża sprzeciw wobec polityki Komisji Europejskiej, narzucającej przyjmowanie obowiązkowych tzw. kwot imigracyjnych.
Kryzys migracyjny nieprzerwanie niepokoi Węgry, które we wrześniu ubiegłego roku stały się odcinkiem bałkańskiej trasy uchodźców, którzy z Grecji usiłowali dostać się do Austrii i Niemiec. Już wtedy węgierski premier Viktor Orbán zauważał, że narzucanie kwot jest nielegalne i nieracjonalne oraz może zaburzyć europejską tożsamość kulturową i religijną.
Według badań węgierskiego Instytutu Publicus z jesieni 2015 r. opinię Orbána podzielało wtedy 55 proc. obywateli.
W lutym, ku zaskoczeniu Komisji Europejskiej, Orbán zapowiedział referendum, motywując je pogwałceniem przez KE praw państw członkowskich. Jak tłumaczył węgierski premier, tym samym wychodzi naprzeciw krytycznym głosom opinii publicznej. Dodał też, że narzucenie obowiązkowych kwot imigrantów wbrew woli obywateli byłoby nadużyciem władzy.
– To Węgry, nie Bruksela, będą decydowały o tym, kogo przyjmą do swojego kraju – stanowczo obwieścił Orbán. W odpowiedzi rzecznik prasowy KE Natasha Bertaud poinformowała, że Węgry, podobnie jak i reszta członków Wspólnoty, w drodze traktatów wyraziły zgodę na proces decyzyjny i nie przysługuje im prawo do odwołania.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#imigranci #Węgry
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Joanna Kowalkowska