Dziś w Warszawie odbyła się 12. edycja Marszu Niepodległości, która -z uwagi na epidemię- po części zamieniła się w przejazd samochodami i motocyklami. Uczestnicy maszerowali od ronda Dmowskiego do błoni PGE Stadionu Narodowego. Pojawiły się zachowania agresywne; nie zabrakło konfrontacji z policją.
Tegoroczny Marsz Niepodległości odbywał się pod hasłem "Nasza cywilizacja, nasze zasady". Mimo zaleceń o zmotoryzowanie wydarzenia, na rondzie Dmowskiego już po godz. 13 zgromadziły się setki uczestników manifestacji z polskimi flagami i racami - dość luźno wypełniali odcinek al. Jerozolimskich na od Ronda Dmowskiego do ul. Kruczej. "Bóg, Honor i Ojczyzna" - skandowali.
W trakcie marszu, policja wbiegła w tłum demonstrujących. Wcześniej maszerujący rzucali racami i petardami w okna m.in. Domu Kultury Śródmieście, budynków wokół ronda Charles'a de Gaulle'a, a także policjantów i dziennikarzy.
Gdy większość uczestników Marszu dotarła na błonia PGE Stadionu Narodowego, rozpoczęły się konfrontacje z policją. Tłum rzucał w policję racami i butelkami. Policja wielokrotnie apelowała o rozejście się, przypominając, że jest to nielegalne zgromadzenie i że nie odpowiada za zniszczenia materialne.
Stołeczna policja zapewniła, "zachowanie chuliganów, ich agresja i zagrażanie bezpieczeństwu innych osób wymagały zdecydowanej reakcji”.
„Będziemy ustalać tożsamość wszystkich uczestników takich burd i ataków na policjantów oraz pociągać ich do odpowiedzialności przed sądem" - poinformowała policja w odniesieniu do tych zajść. "Działania pododdziałów zwartych były w pełni uzasadnione, a wykorzystywane przez nie środki adekwatne do zaistniałej sytuacji"
- wskazała KSP na Twitterze.