"Jestem w polityce od 2006 roku i obserwowałam pewne działania, ale ten film naprawdę w sposób jaskrawy pokazują wydarzenia, które nie pozostawiają wątpliwości, co się działo i w jaki sposób oceniać rządy Tuska, jego zbliżenie się z Rosją i te działania. Należy to zbadać. Ten film pokazuje, że ta komisja (ds. zbadania wpływów rosyjskich) jest niewątpliwie potrzebna i nie dziwię się, że Donald Tusk, jego otoczenie, Radosław Sikorski się tego boją i będą próbowali dyskredytować prawdę"
– stwierdziła Machałek, odnosząc się do serialu dokumentalnego "Reset".
Wiceszefowa MEiN oceniła również, że produkcja ma "ogromne walory edukacyjne, szczególnie dla tych, którzy chcą poznać prawdę o najnowszej historii Polski". "Ona jest przecież tak nieodległa i bardzo wpływa na naszą teraźniejszość" - powiedziała.
Jak zauważyła, zaraz po premierze pierwszego odcinka na autorów serialu wylała się ogromna fala krytyki i linczu. "Mogę tylko trzymać kciuki, żeby dziennikarze i ludzie, którzy mieli odwagę, to zebrać i tę prawdę ujawnić, żeby się trzymali, nie poddali presji, nagonce" - powiedziała.
"Gratuluję odwagi, gratuluję merytoryki. Ujęcie tego problemu jest konieczne. Jeżeli chcemy myśleć o Polsce, jak o wolnym kraju, to musimy znać prawdę i tę prawdę muszą przekazywać media, jak i edukacja"
– dodała.
Symbol bezduszności biurokratów
Pochodząca z regionu Bogatyni Machałek odniosła się również do wymuszania na polskim rządzie znajdującej się tam kopalni i elektrowni Turów. "Mogę zapewnić mieszkańców mojego regionu, nic nie grozi temu regionowi, dopóki ten rząd rządzi" - powiedziała.
Zwróciła również uwagę, że próby zamknięcia obiektów pojawił się dopiero po otworzeniu w elektrowni jednego z najnowocześniejszych i najbardziej ekologicznych bloków, "którego Platforma nie chciała".
"Turów stał się pewnym symbolem. Symbolem bezduszności biurokratów unijnych, ale też nielojalności wobec państwa polskiego"
– stwierdziła.