Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Opowieści bożonarodzeniowe. Tajemnice betlejemskiej nocy

„Annuntio vobis gaudium magnum… Zwiastuję wam radość wielką…”. Te słowa padają z balkonu bazyliki świętego Piotra w Rzymie, gdy konklawe kardynalskie zdecydowało już, kto będzie nowym papieżem. To nawiązanie do misterium nocy Narodzenia Pańskiego – wówczas wypowiedział je anioł, budząc śpiących pasterzy, zalecając im, by „czem prędzej się wybierali i do Betlejem pospieszali, powitać Pana”. Pasterze nie zdziwili się takiemu wezwania, bowiem w owych niezwykłych czasach żydzi byli absolutnie pewni, że już za chwilę, lada dzień, wypełnią się proroctwa i na ziemi pojawi się Mesjasz.

XIV-wieczny obraz Paolo Veneziano

Od wieków żydzi wyczekiwali Zbawiciela. Jego pojawienie się zapowiedział Bóg tuż po upadku pierwszych rodziców, a jeszcze przed ich wygnaniem z raju. W rozdziale trzecim Księgi Rodzaju nazywanym Protoewangelią, Bóg mówi do smoka-węża, kusiciela: „I ustanowię nieprzyjaźń między tobą a kobietą, między twoim potomstwem a jej potomstwem; ono zdepcze ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę”. Potem prorocy natchnieni od Boga dokładali kolejne cegiełki do gmachu nadziei wznoszonego przez tysiąclecia. Prorok Izajasz zapowiedział narodowi wybranemu, że „sam Pan da wam znak: »Oto panna pocznie i porodzi syna, i nazwie go imieniem Immanuel«”. A prorok Micheasz wskazał miejsce: „Ale ty, Betlejemie Efrata, najmniejszy z okręgów judzkich, z ciebie mi wyjdzie ten, który będzie władcą Izraela. Początki jego od prawieku, od dni zamierzchłych”. Żydzi mieli nadzieję, że oczekiwany Mesjasz będzie jak w wizji proroka Habakuka: „Jego wspaniałość okrywa niebiosa, a ziemia jest pełna jego chwały. Pod nim jest blask jak światłość, promienie wychodzą z jego rąk i tam jest ukryta jego moc. Przed nim idzie zaraza, a za nim podąża mór”. Tymczasem zamiast gromowładnego mocarza z głową w chmurach, przed którym pierzchną wszyscy wrogowie narodu wybranego, na świat przyszło maleńkie, bezradne Dzieciątko. Narodziła się największa Tajemnica. Przez następne wieki przekazywano o niej wiele opowieści. Niektóre z nich możemy oglądać na obrazach dawnych mistrzów pędzla.  

Święty Józef

To były trudne miesiące dla Józefa. Gdy już został mężem młodziutkiej Maryi, córki Anny, okazało się, że jest ona brzemienna. Józef zamyślał więc o ucieczce, która miałaby uchronić Maryję przed pomówieniami, ale wtedy ukazał mu się anioł, wyjaśniając, że dziecko, które się urodzi, będzie Bogiem, a on – Józef, cieśla z Nazaretu – ma być Boga opiekunem. Pokorne przyjęcie tego niezwykłego zadania pięknie świadczy o głębi wiary Józefa. Wkrótce przyszło mu wyruszyć w podróż do Betlejem, aby wziąć udział w spisie powszechnym zarządzonym przez cesarza Tyberiusza. Peter Bruegel starszy namalował moment przybycia Józefa i Maryi do miasteczka. Artysta swoim zwyczajem – znanym z jego najsłynniejszego „Upadku Ikara” – ukrył najistotniejsze wydarzenie w zwykłym krajobrazie: widzimy flamandzką wioskę, której mieszkańcy krzątają się jak co dzień. Mężczyźni noszą worki z ziarnem do młyna, łowią ryby, biją świnie. Kobiety piorą, zamiatają, zbierają do misek świńską krew na czerninę. W gospodzie – rozpoznawalnej po wieńcu nad wejściem – urządzono punkt spisowy: nadęci urzędnicy zapisują tłoczących się mieszkańców Judy. Wśród tego zamieszania, między wozem z beką piwa a wózkiem z chrustem, kroczy Józef prowadzący osiołka, na którym siedzi Maryja okryta błękitnym płaszczem. 

Malarze okresu średniowiecza ukazywali Józefa jakby nieco przytłoczonego niezwykłymi zdarzeniami dziejącymi się wokół niego: lekko wycofany, ukryty w ciemnym kącie stajenki, patrzy na Dzieciątko wzrokiem zdumionym, skołataną głowę wspiera na dłoni, niekiedy towarzyszy Matce Bożej w adoracji Nowonarodzonego.    

W malarstwie barokowym ukazywany jest inaczej: to świadomy swych obowiązków Opiekun Maryi i Dzieciątka: często to właśnie on ukazuje maleńkiego Jezuska zalęknionym, nieśmiało zaglądającym do stajenki pasterzom. Jest w nim więcej dostojeństwa, jego twarz i postawa wyraźnie odróżnia go od pospolitej urody pastuszków. 

Stajnia, grota, ruiny

Gdzie przyszedł na świat Zbawiciel, dla którego nie było miejsca w gospodzie? Czy znana nam z ewangelicznego przekazu stajenka może skrywać jakieś tajemnicze znaczenia, alegorie i symbole? W okolicach Betlejem znajduje się sporo jaskiń wykorzystywanych przez okolicznych pasterzy jako schronienie dla nich samych i ich stad w okresach niepogody. Gromadzono w nich siano, drewno na opał. Jaskinie więc czy stajenki? Na obrazach widzimy zarówno prowizorycznie urządzone groty skalne, jak i drewniane konstrukcje. Zdarzają się również połączenia obu tych możliwości: nad wejściem do jaskini drewniana konstrukcja przykryta strzechą lub łupkowym gontem. Ci artyści, którzy lokowali Boże Narodziny we wnętrzu groty, chcieli w ten sposób zapowiedzieć przyszłe wydarzenia, w radosny czas świętowania narodzin Chrystusa przypomnieć o Jego odkupieńczej misji, której kresem będzie śmierć krzyżowa i złożenie ciała do wykutego w skale grobu. Takie znaczenie ma też widoczny na XIV-wiecznym obrazie Paolo Veneziano sarkofag – to w nim, nie w żłobku, Maryja złożyła Dzieciątko. 

Na kilku malowidłach jest jeszcze inna architektura – stajenka urządzona jest w ruinach pogańskiej świątyni. To równie piękna symbolika: oto wraz z narodzinami Chrystusa nastał kres świata pogańskich wierzeń i obrzędów. Jak mówi legenda, wielkie zdumienie wzbudził fakt zupełnie nieoczekiwanego, bez żadnych racjonalnych przyczyn, zawalenia się rzymskiej świątyni. W tym samym czasie w odległym Betlejem Maryja wydała na świat Syna.

Położne

Długo zastanawiano się, czy Maryja cierpiała podczas porodu. W okresie średniowiecza, dosłownie i poważnie traktującego księgi, powszechne było przekonanie, że choć Maryja jako jedyna była bez zmazy pierworodnej poczęta, to jednak zapowiedź Boga dotycząca córek Ewy, że „w bólach rodzić będziesz”, odnosiła się również do Niej.

Przekazuje nam legenda, że cierpienie Maryi zaniepokoiło Józefa, który pobiegł do Betlejem szukać pomocy. Znalazł położną i namówił ją do udania się do odludnej stajenki.

Tam kobieta, ku swemu wielkiemu zdumieniu, znalazła nowo narodzone dziecko, obok niego wyczerpaną trudami porodu… dziewicę. Zrozumiała, że oto spełnia się proroctwo Izajasza, w te pędy więc pobiegła z powrotem do miasteczka, do koleżanki, której opowiedziała o cudzie. Ta druga położna o imieniu Salome nie uwierzyła. Wypowiedziała słowa, które za 33 lata miały wyjść ponownie z ust jednego z uczniów Chrystusa: „Nie uwierzę, dopóki nie dotknę”. Poszły więc we dwie do stajenki i tam Salome wyciągnęła rękę, chcąc sprawdzić, czy faktycznie położnica jest dziewicą. Wtedy wyciągniętą świętokradczo rękę tknął paraliż, a w innej wersji opowieści – kończyna uschła. Anioł poradził niewiernej Salome, by okazała wiarę i po prostu przytuliła Dzieciątko. Gdy to uczyniła, została uzdrowiona. Tę niezwykłą opowieść możemy obejrzeć na obrazie flamandzkiego malarza Roberta Campin z około 1425 roku.

W okresie potrydenckim, gdy natchnione słowa ksiąg Biblii zaczęto powszechnie odczytywać w sensie alegorycznym i symbolicznym, popularna stała się wiara, że rodzący się Jezus nie przysporzył swej Matce bólu, że przyszedł na świat lekko, wręcz radośnie. Dlatego tak często na barokowych obrazach widzimy rozświetloną miłością, pogodną twarzyczkę młodziutkiej, szczęśliwej Matki Boga. Częściej patrzy Ona na Syna z podziwem i zadziwieniem niż ze skupionym nabożeństwem. Ale i tak z rozczuleniem będziemy podziwiać renesansowy fresk genialnego malarskiego erudyty Piero della Francesca, na którym brzemienna Maryja odgięta do tyłu, znanym od tysięcy lat gestem każdej kobiety w błogosławionym stanie, jedną rękę trzyma na brzuchu, drugą zaś podpiera zmęczony dźwiganiem dziecka kręgosłup.

Wół i osiołek

Opowieść o niedowierzającej położnej jest mało znana, za to powszechne jest przekonanie, że naocznymi – i jedynymi – świadkami pojawienia się na świecie Syna Bożego były zwierzęta. Osiołka już poznaliśmy: cierpliwie i łagodnie niósł brzemienną Maryję z Nazaretu do Betlejem. Razem ze Świętą Rodziną znalazł schronienie w stajence, tam – przeżuwając flegmatycznie siano – swymi wielkimi oczyma patrzył na cud. Cierpliwie czekał, bowiem przeznaczone mu było jeszcze jedno zadanie: to on miał unieść poza zasięg władzy wściekłego króla Heroda Dziecko i Jego Matkę. Przed nimi była daleka droga do Egiptu. Obok osiołka stał wół. Legenda mówi, że swym ciepłym oddechem ogrzewał ciałko Dzieciątka, dla którego Matka nie miała pieluszek, tylko „siankiem Go okryła”, jak zapisano w przepięknej polskiej kolędzie.

Tegoroczne Święta Bożego Narodzenia większość z nas spędzi inaczej niż zwykle. Jednak nawet rezygnacja z tradycyjnej Pasterki nie musi oznaczać, że przeżyjemy świąteczny czas gorzej. Spróbujmy w skupieniu odczytać Ewangelię Łukasza, przyjrzeć się i tym wspomnianym przeze mnie, a także innym arcydziełom malarstwa, i odnaleźć to, co najważniejsze: Tajemnicę Narodzenia Boga, który przychodzi na świat jak każdy człowiek, który objawia się najpierw najuboższym, niedowiarkom i zwierzętom. Który rodzi się, by umrzeć. Z miłości do nas, do mnie, do ciebie. Gloria in excelsis Deo et in terra pax hominibus bonae voluntatis – Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli.
  
 

 



Źródło: Gazeta Polska

redakcja