Pilot awionetki miał zgłaszać kontroli lotów w Bergen problemy z silnikiem. Policja otrzymała meldunek o możliwym awaryjnym lądowaniu samolotu. Według służb pilot mógł próbować posadzić samolot na powierzchni morza u zachodnich brzegów Norwegii.
Dziennik "VG" ustalił, że w wypadku uczestniczył samolot Super Decathlon.
Koordynujący akcją ratowniczą inspektor Frank Listoel przekazał telewizji TV2, że do policji zgłosili się świadkowie twierdzący, że widzieli, jak maszyna rozbiła się o taflę morza.
W okolice domniemanego wypadku skierowane zostały śmigłowce i kutry ratownicze. Policja przyznała, że nie odnaleziono jeszcze żadnych śladów samolotu. Temperatura morza w tym miejscu nie przekraczała we wtorek 5 st. C. W takich warunkach człowiek może przeżyć nie dłużej niż trzy godziny.