W dzisiejszym odcinku programu „Koniec systemu” Dorota Kania przybliżyła widzom wzruszającą historię Franciszka Jakowczyka – pochodzącego z Kresów II Rzeczypospolitej żołnierza Armii Krajowej, który 26 lat spędził w sowieckich więzieniach i łagrach. 90-letni dziś Franciszek Jakowczyk mógł wrócić do Polski dopiero po 1989 roku, a polskie obywatelstwo odzyskał dopiero z rąk prezydenta Andrzeja Dudy w październiku 2018 roku.
- Przez wiele dni byłem bity, głodzony, nie pozwolono mi spać; stosowano tortury – wspomina Franciszek Jakowczyk.
Niezwykle wzruszającym akcentem w historii 90-letniego dziś żołnierza Armii Krajowej było nadanie obywatelstwa Rzeczypospolitej Polskiej z rąk prezydenta Andrzeja Dudy. Uroczystość odbyła się w październiku 2018 roku w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu.
- Ten dokument nie jest, w gruncie rzeczy, nadaniem obywatelstwa - jest potwierdzeniem tego, co zawsze było, tego, o czym Pan zawsze był przekonany, i co zawsze miał Pan w swoim sercu z domu, z Polski, w której się Pan urodził na polskiej ziemi i w polskiej rodzinie inteligenckiej. To, co wpajał Panu w dzieciństwie tata, który był legionistą marszałka Piłsudskiego i mama - nauczycielka historii - podkreślał Andrzej Duda.
Franciszek Jakowczyk urodził się w 1928 roku w Samołowiczach obok Pacewicz (gmina Piaski, powiat Wołkowysk) w rodzinie inteligenckiej. Jego ojciec Włodzimierz był wojskowym i w czasach I wojny światowej służył w Legionach Piłsudskiego. Matka Anna pracowała jako nauczyciel historii w szkole wiejskiej. Tragicznym dla rodziny Jakowczyków okazał się 1939 rok. Samołowicze zostały okupowane przez wojska radzieckie. W 1941 roku do wsi i okolic po Sowietach przyszli nowi okupanci – Niemcy.
Franciszek Jakowczyk wstąpił do AK i otrzymał pseudonim „Karny”. Uczestniczył w różnych operacjach. Był w oddziale „Wróbla” z bratem Weroniki Sebastianowicz (należała do AK i działała w polskim podziemiu antykomunistycznym ziemi wołkowyskiej także po zakończeniu II wojny światowej) – Antonim Oleszkiewiczem „Iwanem”. Był uczestnikiem jednej z ostatnich udanych akcji podziemia wołkowyskiego. W kwietniu 1948 roku oddział „Wróbla” dokonał likwidacji Daniły Tomkowa, szefa partii komunistycznej w rejonie mostowskim. Niedługo po tym Franciszek Jakowczyk został schwytany i przewieziony do więzienia w Wołkowysku, a potem do Grodna.
Na początku lat 50. Jakowczykowi udało się zbiec. Ale znów został złapany i znów został skazany na śmierć. Wyrok zamieniono na 25 lat pozbawienia wolności, z których 15 lat spędził w więzieniu. Wyszedł na wolność w 1969 roku. Wnioskował o amnestię w ramach podpisanej umowy między ZSRR i Polską o repatriacji, ale otrzymał z Moskwy odpowiedź, że: „Nie podlega repatriacji ze względu na ciężką zbrodnię przeciwko narodowi ZSRS”.
Po wyjściu z łagru szukał miejsca gdzie zamieszkać, bo do Polski go nie wpuszczano. Pojechał tam, gdzie „Polska była niedaleko” – do Dowbysza, gdzie wówczas mieszkało duże skupisko Polaków. Założył tam rodzinę, znalazł pracę, prowadził gospodarstwo.
Franciszek Jakowczyk zawsze podkreślał i nadal podkreśla, że jest Polakiem i z polskiego obywatelstwa nigdy nie zrezygnował.
- Jestem przecież Polakiem, który nigdy nie zrzekł się polskiego obywatelstwa i nigdy nie wystąpił o obywatelstwo radzieckie. Miałem wszystko na przekór sobie. Ale żyłem i nie traciłem nadziei. Nie traciłem nadziei i żyłem - mówi.
Sylwetkę Franciszka Jakowczyka przybliża w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska” Dorota Kania. Jego losom poświęcony był również dzisiejszy odcinek programu „Koniec systemu” na antenie Telewizji Republika.