Cieszę się, że także część opozycji uznała, że problem jest realny, i że uzasadnione jest zastosowanie tego nadzwyczajnego środka konstytucyjnego. Także część środowisk opozycyjnych uznała, że należy to wesprzeć. Duża grupa posłów Platformy Obywatelskiej nie wzięła udziału w głosowaniu. Nawet w tej partii część polityków myśli zdroworozsądkowo - mówi nam "na gorąco" po głosowaniu w Sejmie poseł Prawa i Sprawiedliwości dr Bartłomiej Wróblewski.
Sejm nie uchylił rozporządzenia prezydenta dot. wprowadzenia stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym z Białorusią. Za uchyleniem rozporządzenia głosowało 168 posłów, przeciw było 247 posłów, a 20 wstrzymało się od głosu. Nie głosowało 25 posłów.
O komentarz tuż po głosowaniu poprosiliśmy posła Prawa i Sprawiedliwości dra Bartłomieja Wróblewskiego.
- Celem wprowadzenia stanu wyjątkowego jest zapewnienie porządku publicznego i zapobieżenie niebezpieczeństwom związanym sytuacją na granicy, które grożą obywatelom polskim. To niebezpieczeństwo jest realne, choć nie jakieś ogromne. Sytuacja jest pod kontrolą. Rząd uznał, a prezydent się do tego przychylił, że stan wyjątkowy jest konieczny. Sejm potwierdził dziś tę decyzję. Cieszę się, że także część opozycji uznała, że problem jest realny, i że uzasadnione jest zastosowanie tego nadzwyczajnego środka konstytucyjnego. Także część środowisk opozycyjnych uznała, że należy to wesprzeć. Duża grupa posłów Platformy Obywatelskiej nie wzięła udziału w głosowaniu. Nawet w tej partii część polityków myśli zdroworozsądkowo. Rozumieją, że w sytuacji wojny hybrydowej, napięć na granicach - nie tylko w Polsce, ale też w sąsiednich krajach - trzeba do sprawy podchodzić poważnie. Tak robi rząd - mówi portalowi Niezalezna.pl polityk.
Rzecznik Praw Obywatelskich w swoim stanowisku wyraził wątpliwości wobec niemożności relacjonowania przez media sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, a także ograniczenia prawa dostępu do informacji publicznej. Poseł Wróblewski, pytany o tę kwestię, odpowiada:
„zawsze można dyskutować, czy wszystkie środki przewidziane w rozporządzeniach prezydenta, Rady Ministrów, ministra spraw wewnętrznych powinny być takie, czy w jakimś stopniu łagodniejsze. To jednak dyskusja, która dotyczy kwestii pobocznej, a nie kluczowej. Najważniejsze, że jest ogólna zgoda co do tego, że w tego rodzaju sytuacjach, trzeba wprowadzać środki, które są adekwatne. Dzięki wprowadzeniu stanu wyjątkowego uprzedziliśmy na przykład spektakl niektórych działaczy opozycyjnych, celebrytów, którzy dodatkowo, do całej trudności wojny hybrydowej, dawali element destabilizujący sytuację”.
Polityka zapytaliśmy również o protest pod Sejmem. Wśród zgromadzonych, dostrzec można m.in. Bartosza Kramka z Fundacji Otwarty Dialog czy znanego całej Polsce aktywistę „Margot”.
- Przyzwyczailiśmy się, że środowiska skrajnie lewicowe - Komitet Obrony Demokracji, Obywatele RP, Strajk Kobiet, pan Kramek, fundacja Otwatry Dialog - i kilka innych podobnych organizacji w każdej sprawie, co kilka miesięcy, ulegają wzmożeniu. Wiemy, że ostatecznie nie chodzi o mocne argumenty, a nienawiść do PiS-u, nienawiść do wartości tradycyjnych, ale też na przykład do kwestii bezpieczeństwa państwa. Te środowiska zupełnie tego nie rozumieją. Zachowują się w sposób lekkomyślny. Byłoby wielkim problemem, gdyby kiedyś w Polsce osoby o takich poglądach zaczęłyby rządzić. Wydawało się, że doświadczenie lat 2014-2015 (przypadający wtedy kryzys migracyjny -red.) będzie jakimś wstrząsem. Jak widać, nie wszyscy wyciągnęli wnioski z tamtej lekcji. Poza obiektywnym problemem migracji, mamy świadome działanie władz Białorusi, a pośrednio pewnie Rosji. Jesteśmy świadkami niepoważnego podejścia do tego problemu - tłumaczy Wróblewski.
Polityk przyznaje, że "między nami nie ma sporu, że osobom potrzebującym trzeba pomagać, trzeba szukać sposobów, by pomóc czy to chrześcijanom na Bliskim Wschodzie, czy to uchodźcom". - Sam organizowałem ostatnio spotkanie dla sympatyków prawej strony, podczas której zebraliśmy środki, by wesprzeć chrześcijan w Iraku, w Syrii. Takich działań potrzeba więcej. Nie możemy zamykać się na cierpienie innych osób, bo ono jest rzeczywiste - dodaje poseł PiS.
- Jedną rzeczą jest bezpieczeństwo państwa, obywateli - tu musimy być bardzo pryncypialni. Druga rzecz to okazanie serca, co też jest ważne. Jedna rzecz nie jest zamiast drugiej. Obie te rzeczy muszą się uzupełniać - konkluduje.