Sądząc po prezentacji założeń Ustawy o jawności życia publicznego, można oczekiwać, że akt ten w zasadniczy sposób zmieni funkcjonowanie osób odpowiedzialnych za wydawanie publicznych pieniędzy. Daje także nadzieję na radykalne odcięcie wszystkich głów korupcyjnej hydry.
W propozycjach niewiele jest środków represyjnych, bo główną bronią przeciwko mafiom, od lat systemowo ograbiającym Polaków, są właśnie przejrzystość i dostępność wszelkich informacji: od obowiązkowej publikacji umów zawieranych przez wszystkie podmioty mające styk z publicznym groszem, w tym spółek z udziałem skarbu państwa, po deklaracje majątkowe osób odpowiedzialnych za decyzje finansowe. Z jednej strony znacznie utrudni to korupcję, a z drugiej niemal uniemożliwi swobodne korzystanie z owoców złodziejstwa. Jednak bodaj najważniejszą przesłanką skuteczności ustawy jest zdecydowana zmiana standardów polityki. Regulacje obejmą przecież w największej części urzędników rekomendowanych przez obecną władzę, tzw. naszych. I słusznie, bo Polacy wiele są w stanie obozowi prawicy wybaczyć, ale powtórkę ze złodziejstwa z pewnością ukarzą niezwykle surowo.