Pod koniec stycznia zamiast konferencji prasowej po posiedzeniu rządu Donald Tusk wybrał wywiad w „zaprzyjaźnionej” stacji – TVP – gdzie gościł go jeden z jego ulubieńców Piotr Kraśko. Tydzień później w odpowiedzi na niewygodne pytanie zadane przez dziennikarza Tusk rzucił „nie męczcie mnie”. Trudno o lepszy przykład tego, jaki jest stan obecnie realizowanej polityki medialnej nie tylko premiera, ale całej wierchuszki u sterów władzy.
Polscy politycy na najwyższych stanowiskach blokują dostęp do siebie mediom nieprawomyślnym – i to przy pełnej aprobacie medialnego mainstreamu. Konferencje prasowe bez pytań dziennikarzy? Wydawać się może, że to niedorzeczność. Jednak dla prezydenta Bronisława Komorowskiego i ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego niekoniecznie.
Ten pierwszy jest zdolny zwołać konferencję prasową, zaprosić media do Pałacu Prezydenckiego, a po ustaleniu, że przychodzi ktoś z redakcji „Gazety Polskiej”, po wygłoszeniu oświadczenia wyjść i zostawić dziennikarzom swojego przybocznego, np. gen. Stanisława Kozieja. Albo w ogóle nie przyjść, jak stało się to przy podaniu opinii publicznej informacji o podpisaniu ustawy o zmianach w systemie emerytalnym.
Przekaz kontrolowany
Od początku prezydentury Komorowskiego zamiast wywiadów z nim mamy medialne ustawki. Bo tak trzeba patrzeć na rozmowy prowadzone przez zaprzyjaźnionych dziennikarzy, takich jak Konrad Piasecki z TVN u czy Janina Paradowska z „Polityki”. Do tego ogranicza się komunikacja głowy państwa z mediami, a więc i z obywatelami.
O fakcie przewrażliwienia Komorowskiego na punkcie swojego wizerunku najlepiej świadczy to, że jako pierwszy polski prezydent wprowadził bardziej restrykcyjne przepisy korzystania ze zdjęć fotografa kancelarii prezydenckiej niż białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka. Co to znaczy? Otóż zdjęć z Komorowskim nie można wykorzystywać w publikacji, która narusza jego dobre imię. Dodatkowo w specjalnym zaleceniu głowy państwa jakakolwiek ingerencja w integralność zdjęcia, w tym kadrowanie czy obróbka graficzna, jest zakazana.
W ten sposób – organizując ustawki zamiast wywiadów i zakazując niekorzystnego pokazywania go na zdjęciach – prezydent w pełni kontroluje przekaz medialny dotyczący jego osoby.
Ile dzięki tej taktyce zyskuje Bronisław Komorowski, najlepiej pokazują sondaże, które są dla niego niezwykle łaskawe. Dzieje się tak mimo – a może właśnie dlatego – że obywatele praktycznie nic (poza osłodzoną medialnie powierzchownością) nie wiedzą o swoim prezydencie.
Sikorski z „Wyborczą” za pan brat
Podobną taktykę jak Komorowski przyjął minister Radosław Sikorski. Ostatni wywiad z szefem MSZ-etu przeprowadził… jego rzecznik prasowy Marcin Wojciechowski. Ten sam Wojciechowski, który chętnie powielał narrację Sikorskiego jeszcze jako redaktor „Gazety Wyborczej”. Sikorski jednak nie widzi w tym nic oburzającego. Rozmowy z własnym pracownikiem, określane jako doroczne wywiady, pojawiają się już od kilku lat na stronie ministerstwa.
Jednocześnie minister zasłania się rzecznikiem kiedy może, a jeśli z różnych względów jest to nie do przeprowadzenia, zwołuje konferencję prasową, na której nikt nie zadaje pytań, tylko wysłuchuje oświadczenia. Po co otwierać się na nieprzyjaznych dziennikarzy, wystawiać na ryzyko niezapowiedzianych pytań, skoro na zawołanie są takie media jak „Gazeta Wyborcza”, Radio Zet czy rosyjska Russian Television? (...)
Łaska rzecznika na pstrym koniu jeździ
Jak się ma z kolei komunikacja szefa rządu z mediami? Tu jest rzeczywiście lepiej, ale tylko w porównaniu z Sikorskim i Komorowskim. Konferencje prasowe rządu zwoływane są średnio raz w tygodniu, jednak już pluralizm w dostępie do zadawania pytań pozostawia wiele do życzenia.
Na konferencjach w Kancelarii Premiera kluczowa jest kwestia techniczna, czyli miejsce, w którym znajduje się mikrofon. I tak jak w parlamencie czy na konferencjach prasowych lidera opozycji Jarosława Kaczyńskiego do dyspozycji dziennikarzy jest stojący mikrofon, do którego ustawia się kolejka chcących zadać pytanie, tak w budynku przy Al. Ujazdowskich już tak dobrze nie ma. Zwyczaj konsekwentnie pielęgnowany przez rzecznika rządu Pawła Grasia jest kontynuowany przez nową twarz rządu Małgorzatę Kidawę-Błońską. Mikrofon w Kancelarii Premiera znajduje się w rękach pracowników Centrum Informacyjnego Rządu, a o wyborze dziennikarza, który zada pytanie, decyduje palec rzecznika.
Czy te władcze zwyczaje przeszkadzają większości mediów?
Tekst w całości, pod tytułem "Media, nie męczcie władzy!" dziś w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Samuel Pereira