10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Gender groźniejsze niż Tusk

Spór o gender i walka z cywilizacją śmierci to podstawowe zadania współczesnego chrześcijanina oraz konserwatysty.

Spór o gender i walka z cywilizacją śmierci to podstawowe zadania współczesnego chrześcijanina oraz konserwatysty. Wbrew temu, co twierdził Dawid Wildstein na łamach „Codziennej”, dyskusja o gender nie jest wyłącznie przykryciem realnych problemów trawiących nasze państwo, ale stanowi klucz do przyszłości Polski.

Przekonanie, że w Polsce realne są wyłącznie problemy bieżącej polityki, bieda, wykluczenie społeczne czy peerelowska agentura jest klasycznym i niestety niezwykle częstym błędem publicystów i komentatorów politycznych. Oni – co zrozumiałe – zajmując się życiem politycznym, analizą partyjnych gier, a także problemów ekonomicznych, często tracą z oczu szerszy kontekst przemian, jakim podlega nasza cywilizacja, i nie potrafią dostrzec, że w istocie główna walka dotyczy obecnie nie tyle sfery politycznej, ile kulturalnej. To właśnie poprzez kulturę lewica chce przejąć władzę nad umysłami (przedkładając ją ponad władzę polityczną, bo ta często jest iluzoryczna), ukształtowanymi zresztą przez zdominowany przez lewicę uniwersytet i kulturę, także w jej wydaniu masowym.

Gramsci w realu

Autorem takiego modelu przejmowania władzy jest Antonio Gramsci. To on już wiele lat temu wskazał, że drogą do przeprowadzenia skutecznej rewolucji światowej jest nie polityka, ale opanowanie sfery kultury. Przekształcając kulturę, rozmywając znaczenia słów, ale przede wszystkim niszcząc rodzinę i osłabiając Kościół, zbuduje się nowego człowieka (a to właśnie jest cel każdego świadomego lewicowca od czasów Marksa) o wiele skuteczniej niż za pomocą walki politycznej. I właśnie kultura oraz edukacja, szczególnie wyższa, stały się obecnie główną przestrzenią walki o przyszłość świata.

Skupiona na kwestiach ekonomicznych, ewentualnie na walce politycznej prawica nawet nie dostrzegła, gdy sama zaraziła się elementami lewicowej rewolucji kulturowej. My w Polsce często nie jesteśmy tego świadomi, ale na Zachodzie konserwatywna prawica niczym istotnym nie różni się już od postępowej lewicy. W Hiszpanii aborcję legalizował rząd Partii Ludowej, w Wielkiej Brytanii małżeństwa homoseksualne wprowadza rząd konserwatystów, a w niemieckiej chadecji działa prężnie grupa LGBTQ. I właśnie ten proces apostazji partii prawicy od konserwatyzmu i ich stopniowego przechodzenia na pozycje lewicowe jest najlepszym dowodem na to, że strategia lewicy sprawdziła się i jest o wiele skuteczniejsza od rewolucji politycznej. Teraz bowiem program lewicowy jest realizowany niezależnie od tego, kto jest u władzy.

Czy Polska jest inna?

Polska, choć oczywiście pewne procesy nie zaszły w niej tak daleko jak w Hiszpanii, Irlandii czy Wielkiej Brytanii, wcale nie jest wolna od tego zjawiska. Warto przypomnieć, że gdy kilka lat temu Marek Jurek chciał zagwarantować w konstytucji skuteczniejszą obronę życia, jego pomysł nie spotkał się z przesadnym entuzjazmem ani prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ani pewnej części Prawa i Sprawiedliwości. Politycy konserwatywni przekonywali wówczas albo że kobieta musi w szczególnych wypadkach mieć prawo do zabicia swojego dziecka (co jest właśnie zwycięstwem myślenia lewicy), albo że jest to temat zastępczy, niepotrzebnie dzielący społeczeństwo. Jeśli teraz ci sami politycy mówią inaczej, to wcale nie z powodu nagłego nawrócenia ówczesnych przeciwników zmian proponowanych przez Jurka. Powód jest inny – PiS zauważyło, że problematyka obrony życia i rodziny jest istotna dla jego elektoratu, który nie wybaczy mu obojętności w tej sprawie.

Nie jest także prawdą, że brak nam mocnej lewicy. Owszem, w życiu parlamentarnym jest ona skutecznie skompromitowana przez działania Janusza Palikota czy Leszka Millera, ale... w niczym nie zmienia to faktu, że w jej imieniu pracują i działają media, które sączą Polakom tzw. postępowy przekaz. TVN24, Polsat News i telewizja publiczna robią wszystko, by nie tylko oswoić nas z rozmaitymi patologiami, ale też, by przedstawić tradycyjny sposób życia jako niemodny, nienowoczesny i w istocie groźny dla kobiet i dzieci. Katolicyzm – czego doskonałym dowodem są ataki na ministra Michała Królikowskiego, który w wypowiedziach publicznych przyznaje się do swojej wiary – przedstawiany jest jako religia fanatyków i fundamentalistów, a do szkół i na uczelnie wyższe wdziera się coraz odważniej lewicowa ideologia w przebraniu rzekomej nauki. Tych zjawisk nie należy lekceważyć, choć rzeczywiście nie rozgrywają się one w przestrzeni bieżącej polityki, lecz w świecie mediów i kultury. Widać już jednak konsekwencje wprowadzania w nich ideologii lewicowej. Opinia publiczna powoli się zmienia, i choć nadal w większości deklaruje konserwatyzm, staje się on coraz bardziej wybiórczy. Wyjątkiem jest podejście do aborcji, które zmienia się dzięki wytrwałej pracy obrońców życia. Nie tylko zgłaszają oni projekty ustaw chroniących życie, ale też podejmują inne działania, jak np. wystawy, by zmusić ludzi do myślenia i wyrobienia sobie własnej opinii.

Niemniej lewicowa ofensywa w przestrzeni kultury nie ustaje i na dłuższą metę jest zjawiskiem niebezpiecznym dla zachowania społeczeństwa o tradycyjnych wartościach, jest zatem dla niego o wiele bardziej groźna niż rząd Donalda Tuska.

Kościół wskazuje przeciwnika

Walka z gender, przeciwstawienie się tej ideologii, nie jest zresztą, o czym też warto przypomnieć, zadaniem, które podpowiada nam jedynie analiza tego, co się dzieje z naszą kulturą. Wzywa do niej także Kościół. Benedykt XVI już ponad rok temu wskazał, że ideologia ta jest jednym z głównych przeciwników chrześcijaństwa, rozkłada bowiem klasyczną antropologię, niszczy rodzinę i w efekcie prowadzi do jeszcze bardziej totalitarnego charakteru państwa demoliberalnego, które staje się już jedyną instytucją, która ma władzę nad obywatelem.

Wezwanie Benedykta XVI zostało podjęte przez biskupów słowackich, polskich, malgaskich i wielu innych. Teraz czas przełożyć je na konkrety polityczne. A to jest zadaniem polityków. Oni muszą (i to słowo jest tu jak najbardziej na miejscu) przełożyć antropologię zawartą choćby w teologii ciała bł. Jana Pawła II na konkretne rozwiązania prawne, które promować będą życie, wspierać wielodzietność, pomagać kobietom w wybraniu swojej drogi realizacji w domu, a także sprzyjać umacnianiu tradycyjnych ról społecznych kobiet i mężczyzn. Bez takiej polityki, a to jest argument czysto utylitarny, za lat kilkadziesiąt nie będziemy w ogóle musieli się troszczyć o Polskę, bo ona zwyczajnie wymrze. Także dlatego, że politycy będą tak bardzo skupieni na walce o władzę, że zabraknie im czasu na walkę o to, by Polska przetrwała. A nasze państwo będzie trwało tylko wtedy, gdy zbudujemy silną Polskę wielkich rodzin. Rodzin tradycyjnych, a nie patchworkowych czy genderowych.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Tomasz P. Terlikowski