GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

W mekce gangsta rapu. Piekło w Mieście Aniołów

Mija ćwierć wieku od wybuchu największych zamieszek, jakie miały miejsce w USA w XX w. Południowe dzielnice Los Angeles nie przepracowały tej traumy do dziś.

screen You Tube
screen You Tube
Mija ćwierć wieku od wybuchu największych zamieszek, jakie miały miejsce w USA w XX w. Południowe dzielnice Los Angeles nie przepracowały tej traumy do dziś. Sprawa Rodneya Kinga wisi nad South Central Los Angeles niczym widmo.

Wszystko zaczęło się od kontroli drogowej, jakiej poddany został czarnoskóry taksówkarz Rodney King. W marcu 1991 r. czterech białych funkcjonariuszy policji Los Angeles (LAPD) dotkliwie pobiło mężczyznę, co uwiecznił na filmie przypadkowy świadek. Nagranie trafiło do mediów, a funkcjonariusze przed sąd. Po ponadrocznym procesie mundurowych uniewinniono, a 29 kwietnia 1992 r. ulice południowego Los Angeles stanęły w ogniu.

Dla spragnionych wrażeń

Zaczęło się niewinnie. O godz. 17.25 funkcjonariusze LAPD podjęli pierwszą interwencję przy skrzyżowaniu ulic Florence i Normandie. „Puszki z piwem są rzucane w przejeżdżających kierowców” – głosił komunikat. Policja zareagowała po swojemu – brutalnie pacyfikując chuliganów. Ruszyła lawina. W ciągu sześciu dni spalono i okradziono blisko 4000 budynków. Straty obliczane są na miliard dolarów. Co jednak najważniejsze, zginęło 55 osób, w tym 35 od ran postrzałowych. Do pacyfikacji tłumu użyto oddziałów Gwardii Narodowej.

Na początku kwietnia z okazji pierwszego bezpośredniego lotu Polskich Linii Lotniczych LOT pomiędzy Warszawą a Los Angeles miałem okazję przebywać w tym mieście. Wybrałem się na własną rękę tam, gdzie i dziś wyprawę odradzają wszelkie przewodniki – do miejsca tragicznych wydarzeń. Trzeba wiedzieć, że popularność South Central LA jako mekki gangsterów sprawiła, iż lokalni mieszkańcy organizują swoiste „Ghetto Tour” – wycieczki dla spragnionych wrażeń fanów hip-hopu i innych, którzy chcieliby na własne oczy zobaczyć znaną z filmów i teledysków rzeczywistość. Koszt – 80 dol.

Tu nie ma przypadkowych ludzi

Bo południowe dzielnice Los Angeles są znane głównie sympatykom gangsta rapu – odmiany muzyki, którą rozsławili twórcy pochodzący z takich „sąsiedztw” jak Compton czy Long Beach. Do dziś ulicami trzęsą tu Crips i Bloods – dwa gangi, których przedstawicieli wyróżniają z tłumu odpowiednio niebieskie i czerwone elementy odzieży. Skaczące na skrzyżowaniach samochody low rider, strzelaniny, chusty gangsterów i tłuste bity – to „south central LA” w popkulturze. Poza tym to niezwykle rozległe, ciągnące się kilometrami przedmieścia, pełne podobnych do siebie przecznic z parterowymi domami. Zamieszkane raczej przez czarnoskórą ludność, szalenie niebezpieczne, choć na pierwszy rzut oka niezmiernie nudne.
To jednak złudzenie. Dla przykładu – w mniejszym dwukrotnie od Ursynowa Compton (miasto w zespole miejskim LA) ryzyko stania się ofiarą przemocy wynosi 1 do 99. W ciągu ostatnich 12 miesięcy zginęło tu 31 osób. Ostatnia, 18-letni Alexiz Orona, przed dwoma tygodniami została zastrzelona na skrzyżowaniu.

Arena zamieszek sprzed 25 lat dziś prezentuje się przygnębiająco. Co rzuca się w oczy na pierwszy rzut, to mnóstwo bezdomnych i narkomanów. Widać doskonale, że nie ma pomysłu, jak rozwiązać ten problem. Do dziś straszą opustoszałe budynki, jak obrabowany ćwierć wieku temu bank. Trudno tu trafić, raczej nie ma tu przypadkowych ludzi. Bo i po co tu oni.

Kołyska raperów milionerów

James Brock, lokalny społecznik, okazał się znakomitym przewodnikiem. Pamięta wydarzenia z 1992 r. – „zbierałem pieniądze z ulicy, policja nie miała tu wstępu” – powiada. Widzimy byłe domy dzisiejszych raperów milionerów, mijamy domy narkomanów, sąd i więzienia znane z filmów. Przejeżdżaliśmy wreszcie obok miejsca zbrodni, w którym kilka dni temu zamordowano człowieka z przejeżdżającego samochodu. – Dziś jest nawet gorzej niż w latach 90., każdy chce być jak postać z filmu „Straight Outta Compton” – mówi James. Akcja filmu toczy się właśnie wtedy i opowiada historię NWA – najbardziej znanej grupy raperskiej z Los Angeles.

Ten gangsta rap z South Central stworzył raperów milionerów. Dziś mieszkają w Hollywood i Beverly Hills, pomiędzy gwiazdami show-biznesu. Jak się jednak okazuje, nie zapominają o „swoich”. Widziałem dom starców postawiony przez rapera The Game’a. A mój przewodnik przekonuje, że on sam z napiwków dokarmia narkomanów i bezdomnych oraz udziela pogadanek w szkole. Szkole, do której wejścia strzeże drut kolczasty i wykrywacze metalu. – Ja sam świata nie zmienię, ale mogę próbować żyć jak najlepiej – mówi.

Wydarzenia sprzed 25 lat miały oprócz bezpośredniego powodu – sprawy Rodneya Kinga – także pośrednie przyczyny. Bieda, przestępczość i beznadzieja czarnoskórych mieszkańców, brutalność policji. – Uważam, że to była porażka instytucji – powiedział w ubiegłym tygodniu dzisiejszy szef LAPD Charlie Beck. Policja przekonuje, że wyciągnęła wnioski z tamtych wydarzeń. Oby nie przyszło się o tym przekonać, bo ich przyczyny chyba są tu nadal.

FILM POKAZUJĄCY POBICIE RODNEYA KINGA - UWAGA! DRASTYCZNE SCENY



W przyszłym tygodniu reportaż z „drugiej strony lustra” – Beverly Hills.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Stany Zjednoczone #zamieszki #policja #Rodney King #Los Angeles

Wojciech Mucha