Termin „szampańska zabawa” ma oczywiste źródła we Francji. Tymczasem od kilkunastu lat mamy tu nową miarę jakości „zabawy” – udane witanie Nowego Roku nie jest mierzone ilością wypitego szampana, lecz liczbą... spalonych aut. Za prezydenta Sarkozy’ego MSW przestało podawać tego typu dane, by nie prowokować swoistej rywalizacji w „świętowaniu” kolejnych sylwestrów. Od kilku lat jednak komunikaty o spalonych autach powróciły. W tym roku na ulicach francuskich miast porządku strzegło ponad 100 tys. funkcjonariuszy – policjantów, żandarmów i żołnierzy – oraz 40 tys. strażaków. Trzeba przypomnieć, że wciąż obowiązują tu przepisy stanu wyjątkowego i wszystkie uliczne zabawy były dodatkowo chronione przed możliwością zamachów terrorystycznych. Bilans sylwestra jest jednak „tradycyjny”. Spalono 650 samochodów (rok temu 602). Podpaleń dokonują głównie młodociani chuligani z tzw. wrażliwych przedmieść zamieszkanych przez różne grupy etniczne. Policja zatrzymała 454 osoby, rannych było 2 funkcjonariuszy i jeden strażak. MSW uznało jednak, że Nowy Rok nie przyniósł „większych problemów”. Jaki kraj, takie świętowanie.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#policja
#noc sylwestrowa
#Francja
Bogdan Dobosz