10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Pokój czy zamęt

Homoseksualizm, do niedawna problem dla lekarzy seksuologów, psychiatrów, psychologów, socjologów, dziś kwitowany jest jako pożądany społecznie wyraz różnorodności.

Homoseksualizm, do niedawna problem dla lekarzy seksuologów, psychiatrów, psychologów, socjologów, dziś kwitowany jest jako pożądany społecznie wyraz różnorodności.

Jezuita ojciec Józef Augustyn w jednym z naszych programów powiedział, że seksualność młodego człowieka bywa jak woda – przybiera kształt naczynia, do którego się ją wleje. Ten wybitny kierownik duchowy, znawca problemu ludzkiej seksualności, profesor krakowskiego Ignatianum, autor wielu książek (m.in. „Integracja seksualna: przewodnik w poznawaniu i kształtowaniu własnej seksualności”) dopowiedział, że gdy w wieku dojrzewania pierwsze doświadczenie seksualne młodego człowieka następuje z osobą tej samej płci, gdy dodatkowo jest to ktoś starszy, ktoś, kto imponuje, wobec którego młody człowiek czuje szacunek i zaufanie, wtedy jest duże prawdopodobieństwo, że silne przeżycie inicjacji może wpłynąć i przesądzić późniejszą orientację seksualną. Przypominam to, mimo iż aktywiści gejowscy porzucili już spór o wrodzoną czy nabytą naturę homoseksualizmu. W miejsce naukowego wyjaśnienia źródeł skłonności homoseksualnych propaganda LGBT głosi wolność wyboru płci, orientacji, ekspresji, wprowadzając pojęcie płci kulturowej. Ocena moralna praktyk homoseksualnych przestała kogokolwiek obchodzić, stała się prywatną sprawą, kwestią, której publicznie nie należy podnosić. Homoseksualizm, do niedawna problem dla lekarzy seksuologów, psychiatrów, psychologów, socjologów, dziś kwitowany jest jako pożądany społecznie wyraz różnorodności. Nie tylko krytyka, ale też dyskusja choćby o zdrowotnych czy społecznych skutkach homoseksualnych relacji stała się praktycznie niemożliwa. Traktowana jest jako mowa nienawiści, wyraz nietolerancji, przejaw homofobii. W krajach, gdzie prawo usankcjonowało homozwiązki, przyznając im status identyczny z małżeństwem, uruchomiona została lawina, otwierając niekończące się kolejne roszczenia – zmienianie szkolnych programów nauczania, kodeksu karnego, prawa rodzinnego itp.

Jeśli inicjatywa „Przekażmy sobie znak pokoju”, której twórcy próbują przerzucać mosty pomiędzy środowiskami aktywistów gejowskich i środowiskami katolików, ma być istotnie paktem o nieagresji i szukaniem przestrzeni dialogu, pierwszą sprawą, którą można wspólnie zrobić, to przeprowadzić badania. Skoro już prawie w trzydziestu państwach funkcjonują „małżeństwa” homoseksualne, można sprawdzić, jak wygląda trwałość tych związków. Jak często występuje przemoc, uzależnienia, problemy zdrowotne? Jak często osoby z tych „małżeństw” korzystają z pomocy terapeutów? Jaki jest odsetek samobójstw? Wszystkie wymienione problemy rodzą poważne koszty społeczne. Kolejną, niezwykle ważną z punktu widzenia państwa kwestią jest sprawa adopcji dzieci. Raport socjologa Marka Regnerusa z Uniwersytetu Austin w Teksasie opublikowany w 2012 r. jest zatrważający. Porównano tam sytuację dorosłych dzieci wychowanych w związkach homo, także tych, w których jedno z rodziców było gejem lub lesbijką, z dziećmi z rodzin normalnych. Raport wskazuje, że dzieci z rodzin tradycyjnych są zdrowsze i szczęśliwsze niż wychowane w homozwiązkach. Dzieci z normalnych rodzin nie tylko rzadziej korzystały z pomocy terapeutów, mniej było wśród nich prób samobójczych, mniej uzależnień i konfliktów z prawem, ale też lepiej radzą sobie one na rynku pracy. Dr Regnerus dowiódł naukowo to, co każdy z nas intuicyjnie czuje. Brak akceptacji dla homoseksualizmu nie wynika z ciemnoty, lecz z mądrości wspólnoty osadzonej w chrześcijańskiej tradycji. Czy zatem akcja „Przekażmy sobie znak pokoju” nie jest w zamyśle afirmacją gejowskiej antykultury i oswajaniem takich postaw? Domagając się akceptacji, demontuje bowiem kontrolną funkcję wspólnoty. Rozpowszechniając się (o czym mówi o. Augustyn), unieszczęśliwia jednostki i generuje społeczne problemy.


 

 



Źródło: Gazeta Polska

#homoseksualizm

Jan Pospieszalski