10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Kielce ’46. Zamiast pytań – badania

Pojawienie się nowych dowodów, świadectw i zupełnie nieznanych wcześniej dokumentów wymusza nowe, gruntowne badania nad pogromem.

Pojawienie się nowych dowodów, świadectw i zupełnie nieznanych wcześniej dokumentów wymusza nowe, gruntowne badania nad pogromem.

Prezydent Andrzej Duda podczas obchodów 70. rocznicy pogromu kieleckiego, oddając hołd ofiarom, powiedział, że tragedia ta ma wymiar państwowy i społeczny. Doszło do niej bowiem w warunkach, gdy nie istniało niepodległe państwo polskie. To znaczy istniało, lecz było rządzone przez komunistów – stanowiło atrapę państwa, wydmuszkę. Sowietom podporządkowane były wszystkie służby – UB, milicja i wojsko, a właśnie funkcjonariusze tych jednostek, jak zaznaczył prezydent, „pierwsze otwarły ogień i wiele ofiar, które zginęły, zginęło od kul”. Prezydent podkreślił, że władze państwa, wojsko i służby „zachowały się tamtego dnia w zdumiewający, a często w bestialski sposób (...), zamiast pomóc i chronić polskich obywateli, naszych współobywateli, nie tylko nie zapewniły ochrony, ale jeszcze zaatakowały (...). Atakowali też ludzie (...). Pozostawiam ocenie historyków, socjologów, jak to się stało, dlaczego tak się stało, że ludzie zareagowali w taki, a nie inny sposób”.

To ważne słowa, pierwsze wypowiadane w tym tonie przez głowę państwa, jakże odbiegające od narracji realizowanej w ubiegłych latach w oficjalnych wystąpieniach. Ale słychać tu jednak pewien element niepewności dotyczący przebiegu tragedii, pytania – dlaczego tak się stało? Czym podyktowane było zdumiewające zachowanie milicji, służb i wojska i co to za ludzie, którzy atakowali? Na te pytania nie odpowiada zakończone w 2004 r. śledztwo IPN. Historyk dr Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki, badacz kieleckiego oddziału IPN, jeden z najbardziej zorientowanych w tej sprawie, w programie „Warto rozmawiać” przyznał, że dziś, po 12 latach, tamte ustalenia są niewiele warte. Pojawienie się nowych dowodów, świadectw i zupełnie nieznanych wcześniej dokumentów wymusza nowe, gruntowne badania nad pogromem.

Zgodzę się z prezydentem, że tę kwestię należy pozostawić historykom i socjologom. Tylko że oni sami niewiele zrobią. Ten sam naukowiec przyznał mi, że mógłby się poświęcić badaniom tylko nad pogromem, ale potrzebuje na to 2-3 lat. Teraz przytłoczony bieżącymi obowiązkami w IPN, pracując dodatkowo na uczelni, nie jest w stanie się tym zająć.

Konieczność nowych badań potwierdza też dr Sławomir Cenckiewicz, obecnie szef Wojskowego Biura Historycznego. W zasobach dawnego archiwum wojskowego znalazł nietkniętą przez żadnego historyka paczkę dokumentów jednostki wojskowej stacjonującej w Kielcach w 1946 r., w tym materiały dotyczące dowódcy Markiewicza – Sowieta udającego Polaka. Dla wyjaśnienia pytań m.in. stawianych w przemówieniu prezydenta, rola, jaką odegrało wojsko dowodzone przez Sowietów, jest przecież kluczowa. Należałoby np. zbadać teczki agentury w hucie Ludwików, skąd byli ludzie, którzy też atakowali. Tak poważnych badań, bez instytucjonalnego wsparcia, nikt sam z siebie nie przeprowadzi. I choć wielu publicystów, badaczy, pisarzy dowodzi, że pogrom to dzieło Sowietów, to dopóki jedynym państwowym dokumentem jest owo postanowienie o umorzeniu śledztwa IPN z 2004 r., mówiąc o pogromie będziemy skazani na tryb przypuszczający, niedopowiedzenia i stawianie pytań.

Prezydent Duda przyznał w Kielcach, że tragedia ta ma wymiar państwowy. Pełna zgoda. Chodzi tu o wizerunek Polski i Polaków w oczach świata. W Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie pogrom kielecki wyeksponowano jako przykład polskiego antysemityzmu. O praktycznym aspekcie utrwalania takiej tezy pisałem ostatnio na łamach "Gazety Polskiej" w tekście „Moralny szantaż i roszczenia”. Wyjaśnienie pełnego przebiegu zdarzeń i wskazanie prawdziwych sprawców zbrodni jest sprawą wagi państwowej i na pewno się Polsce opłaca.

 



Źródło: Gazeta Polska

#pogrom kielecki

Jan Pospieszalski