Pisząc tekst nie wiem jeszcze jak wyglądały wczorajsze uroczystości na Jasnej Górze, ale jestem przekonany, wyraźnym motywem musiało być odniesienie do wydarzeń sprzed 50 lat. Przepraszam teraz za podniosły ton, ale tak opisują tamte wydarzenia nie tylko uduchowieni teologowie, ale też twardo stąpający po ziemi historycy. 3 maja 1966 roku, na Jasnej Górze rozstrzygnęły się zmagania o duszę Narodu. Genialna intuicja Prymasa Wyszyńskiego, (inni twierdzą, że Opatrzność Boża, choć jedno nie wyklucza drugiego) sprawiły, że komuniści tę batalie przegrali. Wobec sowietyzacji, terroru i propagandy, z dziesięcioletnim wyprzedzeniem, w 1956 roku, Prymas, podejmując Śluby Jasnogórskie i Wielką Nowennę, tworzy wielki duszpasterski program odnowy moralnej.
Gdy w sąsiednich krajach komunistom udało się kompletnie rozbić Kościół, w Polsce, mimo strat, ocalał. Sytuacja pewnie wyglądała by o wiele bardziej dramatycznie, gdyby nie ofiara antykomunistycznego podziemia. W pierwszych latach sowieckiej okupacji Żołnierze Niezłomni przyjęli bowiem na siebie główne uderzenie aparatu represji, wiążąc skutecznie siły komunistów, zmuszając ich tym samym by odwlec ostateczną rozprawę z polskim Kościołem. Gdy zdławiono ich opór, umiera Stalin i zaczyna się „odwilż”. Prymas wykorzystuje ten czas. Zdaje sobie sprawę, że Naród, od tysiąca lat ochrzczony i złączony z Kościołem znalazł się w wielkim niebezpieczeństwie odcięcia „od pnia tradycji i ojczystych dziejów”. Wobec groźby utraty pamięci chrześcijańskiej i polskiej, wobec groźby degeneracji moralnej, skupia przy Kościele Polaków, organizuje peregrynacje obrazu i kolejnymi wezwaniami hasłami nowenny realizuje program społeczny, tworząc niejako w Kościele państwo zastępcze.
Walczy o zachowanie wiary i kultu bożego, utrwala pobożność maryjną, broni poczętego życia i nierozerwalności małżeństwa, nakazuje rodzicom chronić młodzież przed deprawacją, nawołuje by w rodzinach strzec obyczajów chrześcijańskich i ojczystych, piętnuje narodowe wady- pijaństwo, lekkomyśność, lenistwo, wzywa do solidarności społecznej i narodowej zgody. Głoszona przez Wyszyńskiego teologia narodu ukazuje Polskę jako rodzinę rodzin, zbiorową osobę - duchową „osobowość”, która jak mówił Prymas „zasługuje na miłość, posłuch, służbę, ofiarę. Jest to bowiem nasz stosunek do rodziców, rodzeństwa, dziadów, pradziadów, krewnych, wychowawców, nauczycieli, przyjaciół, współpracowników, kolegów, dobroczyńców, wszystkich ludzi wspólnego losu” Prowadzone z rozmachem duszpasterstwo, okazało się skuteczną bronią przed indoktrynacją, deprawacją i bolszewickim nichilizmem.
Dzień 3 maja 1966 roku był zwieńczeniem nowenny i uroczystym aktem oddania Narodu Polskiego w macierzyńską niewolę Maryi. Teraz, po półwieczu widać, że bez Prymasa, bez nowenny i programu obchodów wielkiego Millenium, nie było by Polski takiej jaką znamy. Wyszyński jak Mojżesz przeprowadził nas przez „Czerwone Morze” komunizmu. Wprawdzie nie doczekał wolności, ale widział, tak jak Mojżesz Ziemię Obiecaną - zapowiedź zwycięstwa. Odchodząc w 1981 roku, widział swego młodszego brata w kapłaństwie, Karola Wojtyłę na Stolicy Piotrowej, widział pełne kościoły, przepełnione seminaria, wyż demograficzny, widział Solidarność.
To były owoce tej wielkiej walki, której zwycięską kulminacją były uroczystości 3 maja 1966 na Jasnej Górze. W szeregu dat które znaczą polską drogę do wolności, rok 1966 powinien być datą kluczową. Niech to wspomnienie będzie dla nas też zobowiązaniem. Program Prymsa Tysiąclecia nadal aktualny.
Źródło: Gazeta Polska
Jan Pospieszalski