Jak komisje śledcze zdemaskowały głupotę polityków od ośmiu gwiazdek Czytaj więcej w GP!

Nauczycielka z dopalaczami

Monika W. jest nauczycielką, która została zatrzymana przez policję. Rzekomo posiadała „znaczne ilości” narkotyków.

Monika W. jest nauczycielką, która została zatrzymana przez policję. Rzekomo posiadała „znaczne ilości” narkotyków. Później okazało się, że to „tylko” dopalacze i prokuratura musiała śledztwo umorzyć. Teraz kłopot ma kuratorium. Co zrobić z pedagogiem, który prawa nie złamał, ale do pracy z dziećmi raczej się nie nadaje.

W połowie lutego br. konińscy policjanci pochwalili się sukcesem. Razem z funkcjonariuszami Izby Celnej w Poznaniu zatrzymali 35-letnią kobietę, która miała odebrać przesyłkę z – jak wtedy podano – narkotykami. Akcja była iście filmowa. Podejrzana wpadła, gdy odbierała pakunek z rzekomo zakazanymi substancjami.

– Posiadała przy sobie marihuanę i metamfetaminę. Kolejną porcję tego narkotyku właśnie odebrała w przesyłce – chwalił się dziennikarzom rzecznik lokalnej policji.

Sensacja była tym większa, że zatrzymaną okazała się nauczycielka jednej ze szkół w powiecie konińskim. Pracująca w ośrodku dla dzieci z problemami. Informację o spektakularnej akcji podała większość mediów.

A śledztwo wszczęto z artykułu 62 ustęp 2 Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, czyli kobiecie postawiono zarzuty posiadania znacznych ilości substancji odurzających. Sytuacja wydawała się więc klarowna. Po kilku tygodniach jednak zrobiło się spore zamieszanie. Powodem były wyniki badań laboratoryjnych substancji znalezionych przy Monice W., jak i zabezpieczonych w mieszkaniu. Eksperci wykluczyli, aby były narkotykami, i orzekli, że były to „jedynie” dopalacze. Skąd więc lutowy komunikat policji?

– Bo posłużyli się testerami, a te często dają nieprecyzyjne odczyty. I zbyt szybko pochwalili się „sukcesem” – wyjaśnia nam prawnik znający kulisy historii.

W marcu śledztwo przeciwko Monice W. zostało umorzone. – Ze względu na brak czynu zabronionego – przyznaje „Codziennej” Jan Babiak, wiceszef Prokuratury Rejonowej w Koninie.

Czyli Monika W. była czysta? Bynajmniej. Osoby zorientowane w sprawie zdradzają nam, że nauczycielka na pewno nie chciała handlować tymi środkami, nabywała je „na własny użytek”. I bez wątpienia posiadała chemicznie wytworzone świństwo, które potocznie nazywamy dopalaczami. Niestety, w tamtym akurat momencie jego składniki nie znajdowały się na zakazanej liście.

– Bo organizatorzy tego procederu ciągle zmieniają ich skład, pojawiają się nowe środki nieuwzględnione na liście – podkreśla Marek Kasprzak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koninie.

Brak konsekwencji karnych nie wyklucza jednak odpowiedzialności dyscyplinarnej. Tym bardziej że odpowiednie instytucje „nauczycielskie” interesowały się sprawą, a nawet przekazano im – jak zdradził prokurator Babiak – niektóre dokumenty ze śledztwa.

Zapytaliśmy więc w poznańskim kuratorium o skandal z udziałem Moniki W. Odpowiedź budzi mały niepokój. Wprawdzie „wszczęto postępowanie wyjaśniające w związku z obwinieniem nauczycielki z powiatu konińskiego w sprawie zarzutu popełnienia przestępstw”, ale równocześnie:

„Jeżeli wyniki postępowania wyjaśniającego wskażą, iż obwiniona uchybiła godności zawodu lub obowiązkom nauczyciela, rzecznik dyscyplinarny prowadzący sprawę sporządzi wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego i kieruje go do Komisji Dyscyplinarnej dla Nauczycieli przy Wojewodzie Wielkopolskim” – poinformował „Codzienną” Mariusz Stróżewski, rzecznik dyscyplinarny dla nauczycieli przy wojewodzie wielkopolskim.

Kobietę zatrzymano niemal dwa miesiące temu, od wydania decyzji o umorzeniu śledztwa też minęło trochę czasu, a trwa „postępowanie wyjaśniające”. Czyżby istniały wątpliwości w kategorycznej ocenie zachowania nauczycielki z Konina? Zapytaliśmy w kuratorium, czy Monika W. może wrócić do pracy z młodzieżą. Niestety, na to pytanie nie otrzymaliśmy odpowiedzi. A byłby to równie wielki skandal.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Grzegorz Broński