Najważniejszy dzień może zamienić się w koszmar. Niekoniecznie z powodu ucieczki sprzed ołtarza. Policjanci potrafią wyprowadzić pana młodego skutego kajdankami, złodzieje okraść weselników, a zamiast zabawy wybucha karczemna awantura z interwencją mundurowych włącznie. Wbrew pozorom to nie są sytuacje rzadkie.
Króciutki dowcip na początek:
„Małżeństwo ogląda telewizję. – Kochanie, czy oni się pobiorą? – pyta żona. – Oczywiście, takie filmy zawsze kończą się dramatem – odpowiada mąż”.
Taki sarkazm włącza się zazwyczaj po długim pożyciu (także żarty o teściowych śmieszą dopiero po latach doświadczeń), ale bywa, że już ślub lub wesele kończy się gorzkim stwierdzeniem: po co mi to było. O dziwo, powodów jest bez liku.
Tatuś wpadł na pomysł
Młoda kobieta najczęściej marzy o dużym weselisku z dziesiątkami gości i huczną zabawą. Niestety, niektórzy wpadają na absurdalne pomysły, aby zapewnić dodatkowe atrakcje. W taki sposób niedawno popisał się 59-letni mężczyzna, ojciec panny młodej.
W sobotę (nomen omen) 13 lutego zadzwonił pod numer 112, alarmując, że do jego domu wtargnęło kilku bandziorów wymachujących bronią. Oczywiście oficer dyżurny wysłał do wsi koło Polic (Zachodniopomorskie) radiowozy pełne policjantów, ale po dotarciu na miejsce okazało się, że żadnego napadu nie było. Zamieszanie wywołał człowiek ze specyficznym poczuciem humoru.
– Nieopodal jego córka wyprawia wesele, a przyjazd patroli policji miał być swoistą atrakcją, żartem, który wystraszyłby weselników – wyjaśnia aspirant Małgorzata Litwin z polickiej komendy.
Przydatna rada dla planujących wesele – na wszelki wypadek nie zapominajcie o swoich byłych. Pewna kobieta zlekceważyła pogróżki dawnego kochanka i stało się. Mężczyzna wpadł bowiem w złość, gdy usłyszał, że ta jedyna wychodzi za innego. Bez problemu ustalił, gdzie i kiedy będzie ślub. W sierpniu 2014 r. zadzwonił pod numer alarmowy. „Tam jest bomba” – zagroził, podając adres lokalu, w którym odbywało się przyjęcie weselne. Pirotechnicy musieli sprawdzić sygnał. W lokalu we wsi koło Ostrowa Wlkp. materiałów wybuchowych nie znaleziono, ale impreza została skutecznie zepsuta. Złośliwego gagatka szybko namierzono.
Bez nocy poślubnej
Scenariusz takiego dnia ustalony jest przez lata tradycji. Najpierw wizyta w urzędzie stanu cywilnego, później nabożeństwo w kościele, huczne weselisko lub choćby skromne przyjęcie, na koniec noc poślubna. Bywa jednak, że lista kończy się już na punkcie pierwszym.
Tak jak w wypadku 22-letniego mężczyzny, który z cudzego garażu ukradł kilka drobiazgów. Policjanci z Ełku szukali złodzieja i po kilku tygodniach namierzyli. Akurat w dniu, gdy brał ślub. Zaczaili się przed USC i zatrzymali pana młodego tuż po wyjściu. Radość sprzed kilku minut zamieniła się w szok i rozpacz. Nowożeńcy i tak mieli szczęście, bo trafili na wyrozumiałych gliniarzy.
„Mężczyzna po usłyszeniu zarzutów został zwolniony, aby mógł uczestniczyć w przyjęciu weselnym” – dowiedzieliśmy się z serwisu Współczesna.pl. Nie uwierzymy jednak, że dobrze się bawił. Jego żona zapewne także.
Szansy na udział w oczepinach nie dostał za to przestępca poszukiwany kilkoma listami gończymi za paserstwo i włamania. Miesiącami 38-latek ukrywał się za granicą przed wymiarem sprawiedliwości, ale na początku marca 2014 r. wrócił do Szczecina, bo w tamtejszym urzędzie miał się odbyć ślub. Jego własny. Kryminalni dowiedzieli się o tym i przygotowali zasadzkę. Zatrzymania dokonali, zanim zdążył powiedzieć sakramentalne „tak”.
– Gdy dochodzi do takich sytuacji, za każdym razem jest dylemat. Interweniować przed czy po złożeniu przysięgi małżeńskiej. Ja wolę zamykać delikwenta wcześniej, bo panna młoda powinna znać grzeszki z przeszłości wybranka. Jeśli kocha, to poczeka i jeszcze raz mogą ustalić datę ślubu – opowiada „Codziennej” doświadczony policjant. – Wielu kolegów jednak woli działać po, bo nie chcą psuć rodzinnego szczęścia – dodaje z ironicznym uśmieszkiem.
Złodzieje wśród gości
Każde przyjęcie weselne wiąże się z prezentami dla nowożeńców. Coś do kuchni, pościel, sztućce, przede wszystkim jednak koperty z gotówką. Ponieważ wśród zaproszonych gości są krewni i przyjaciele rodziny, to z reguły nikt się nie przejmuje zabezpieczeniem nierzadko sporej kwoty. To może mieć opłakane skutki.
W sierpniu zeszłego roku we wsi koło Środy Wlkp. odbywało się przyjęcie po ślubie miejscowego radnego z kobietą jego życia. Gości mieli wielu (ponad 150 osób), zebrali więc sporo. Około 70 tys. zł, które włożono do jednego z samochodów zaparkowanych przed lokalem. Nad ranem zorientowali się, że ktoś wybił szybę w aucie i ukradł koperty. Afera kryminalna na początku nowej drogi życia – kiepsko. Jeszcze gorzej, że okradzeni nowożeńcy do schwytania złodziei zaangażowali Krzysztofa Rutkowskiego. A ten zaczął swój show. Ze słynnymi konferencjami, w czasie których ochroniarz w kominiarce stoi za jego plecami i absurdalnymi teoriami. Nawet z tej dość banalnej historii próbował zrobić „skok stulecia”, bredził coś o zorganizowanym działaniu, celowym ataku. Złodziei wkrótce złapano, pieniędzy nie odzyskano, a ofiary były przypadkowe.
Pecha mieli również nowożeńcy z Kamionnej, którzy świętowali pięć miesięcy temu. Wesele odbyło się zgodnie z planem, ale podczas poprawin ktoś włamał się do domu, w którym trzymali prezenty. Także stracili koperty z gotówką.
Jeszcze gorsza „niespodzianka” spotkała parę młodą z Janowa Podlaskiego. We wrześniu 2015 r. przygotowali przyjęcie, nakupili jadła i napitku, dzień wcześniej zanieśli wszystko do lokalu, w którym planowali wspaniałą zabawę. Gdy jednak – tuż przed ceremonią – pojawili się, aby coś dołożyć i poprawić, z przerażeniem odkryli, że lodówki są puste! Złodzieje weszli w nocy, wynieśli wszystko, co się nadawało na zagrychę.
Nowożeńcy w akcji
Nie zawsze ślub lub wesele zostają zepsute przez zazdrosnych kochanków, gości czy złodziei. W roli głównej potrafią wystąpić również nowożeńcy. Solo lub w duecie.
W kwietniu zeszłego roku w Legnicy para młoda zaatakowała policjantów! Awanturę rozpoczął on, bo na widok przechodzącego patrolu zaczął wyzywać stróżów prawa, a gdy ci próbowali go wylegitymować, użył pięści. Podczas obezwładnienia awanturnika na mundurowych rzuciła się świeżo poślubiona małżonka. Miłość jednak potrafi otumanić. Co gorsza, pomieszana z alkoholem...
A panna młoda (jeszcze w ślubnej sukni) pytająca policjantów, jak unieważnić małżeństwo? Tak niecodzienne wydarzenie miało miejsce w grudniu 2014 r. w Chełmie. Bo wybranek serca okazał się szaleńcem ze słabą głową. Podczas całonocnej imprezy wypił o jednego za dużo, nad ranem zrzucił z siebie ubranie i wybiegł na dwór. Uzbrojony w deskę chciał niszczyć zaparkowane samochody. Stróże prawa próbowali go uspokoić, ale nie słuchał poleceń. Wtedy...
– W pewnej chwili na miejscu interwencji pojawiła się też kobieta ubrana w suknię ślubną z welonem. Pani młoda nie miała jednak zamiaru wstawiać się za niedawno poślubionym mężczyzną. Wręcz przeciwnie, pytała policjantów, jak można unieważnić związek małżeński – podała policja z Chełma.
Nie wiemy, czy rozczarowana kobieta spełniła groźbę i porzuciła męża.
Był żart na początku, więc na końcu też: „Ożeniłeś się i sam sobie guziki przyszywasz do płaszcza? – To nie mój, to żony”.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Grzegorz Broński