Władze Hamburga będą mogły przejmować nieruchomości dla potrzeb imigrantów, nawet jeśli ich właściciele nie wyrażą na to zgody. Lokalny parlament przegłosował głosami lewicy tego typu ustawę. już w pierwszym czytaniu. Poprzednio państwo niemieckie umożliwiało tak daleko idącą ingerencję we własność prywatną za czasów Adolfa Hitlera.
Przegłosowanie kontrowersyjnej ustawy, która umożliwia ulokowanie uchodźców na prywatnych działkach i w prywatnych budynkach, udało się dzięki głosom SPD, Zielonych i Lewicy, przeciwko byli posłowie CDU, FDP i Alternatywy dla Niemiec (AfD).
W liczącym 1,8 mln ludzi Hamburgu przebywa obecnie ok. 30 tys. imigrantów, a władze nie mają już dla nich miejsc. To spowodowało, że w nocy z wtorku na środę 500 azylantów spędziło noc pod gołym niebem.
Nie tylko w Hamburgu próbuje się realizować pomysły ingerowania we własność prywatną obywateli.
Biorąc pod uwagę fakt, że imigranci nie są w stanie wynajmować nowych lokali, należy podjąć kroki, aby gospodarstwa domowe z wyższymi dochodami kupowały lub budowały sobie droższe mieszkania lub domy, aby umożliwić imigrantom wprowadzenie się do mieszkań tańszych – przekonuje Berliński Instytut Rozwoju Miast, Gospodarki Komunalnej i Kas Budownictwa Społecznego.
Na nic się zdało przywrócenie w połowie września kontroli granicznych na granicach Niemiec, gdyż do tego kraju i tak przybywa ok. 10 tys. osób dziennie. To powoduje, że rzeczywista liczba starających się o azyl może wynieść o wiele więcej niż 800 tys., którą zakładają władze federalne. Tylko bowiem od początku września dotarło do RFN 270 tys. imigrantów. Dlatego też rząd w Berlinie zamierza rozpatrywać wnioski o azyl już na granicach tzw. stref tranzytowych, co ma ograniczyć napływ osób, które nie mają szans na ich pozytywne rozpatrzenie. Najbardziej na to rozwiązanie naciska granicząca z Austrią Bawaria, gdyż tu trafia najwięcej przybyszów.
Szef MSW Bawarii Joachim Herrmann powiedział ostatnio, że z organizacyjnego punktu widzenia niedługo sytuacja będzie nie do opanowania, dlatego jak najszybciej należy zmniejszyć presję migracyjną na granicy.
Szef Urzędu ds. Migracji i Uchodźców Frank-Juergen Weise ostrzegł zaś, że w kraju wciąż przebywa ok. 290 tys. osób niezarejestrowanych jeszcze jako ubiegające się o azyl. W Niemczech rozpatrywanie wniosku o azyl trwa około pięciu miesięcy. Zmiany widoczne są też na poziomie centralnym. Niemiecki rząd przyjął we wtorek projekty ustaw zaostrzających prawo o azylu i postanowił znowelizować budżet w celu znalezienia dodatkowych środków.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Aleksander Kłos