Do jednego z przedszkoli w Hamburgu na spotkanie z dziećmi przyszedł Oliver Knebel lub Oliwia Jones (tego dokładnie nie wiadomo) znany niemiecki artysta – transwestyta. Spotkanie miało na celu promocję genderowej książki dla dzieci zatytułowaną „Nie bać się odmienności”, która – jak twierdzą autor i wydawca - jest przeznaczona dla maluchów w wieku od lat pięciu, do ośmiu lat.
Oliwia Jones jest znana szerokiej publiczności nie tylko na czerwonej dzielnicy Hamburga, gdzie występuje na wielu scenach, ale także w całym kraju, bowiem jej/jego wizerunek z niezrozumiałym zamiłowaniem eksponują od pewnego czasu wszystkie niemieckie media. Widzowie znają transwestytę ubranego w różowe sukienki, złote i świecące dodatki, wymalowanego tak wyzywająco, że jego różowa, wielka i ondulowana czupryna przy tym makijażu blednie. Oliwia Jones występuje w wielu programach telewizyjnych wszystkich stacji. Media wydają się być zachwycone tą postacią i tym, co ma do powiedzenia, czyli opowieściami o homoseksualizmie, o seksie osób tej samej płci, o jakoby ciągłym braku tolerancji dla „kochających inaczej” i o tego typu podobnych sprawach.
Transwestyta urósł już w Niemczech do rangi symbolu i odgrywa pierwsze skrzypce podczas wielu lewicowych demonstracji dotyczących środowisk LGBT, które w Hamburgu są wyjątkowo często organizowane.
Homoksiążka dla dzieci
Tym razem transwestyta poszedł dużo dalej, bowiem najpierw wydawnictwo Schwarzkopf&Schwarzkopf wydało genderową książkę przeznaczoną dla małych dzieci autorstwa Oliwii Jones, a później ruszyła ogromna machina promocji publikacji.
W przedszkolach w Hamburgu organizowane są spotkania z transwestytą, w czasie których książka jest lansowana. Zebrane w przedszkolu maluchy musiały więc słuchać opowieści przebranego za kobietę mężczyzny o „różnych rodzajach miłości”.
Tymczasem niemieckie media wydają się być zachwycone, że w kraju panuje tak szeroka tolerancja, iż nawet przedszkolaki mogą się u źródeł dowiedzieć nawet o skłonnościach homoseksualnych.
Schwul w przedszkolu
Kilka dni temu w jednym z przedszkoli w Hamburgu odbyło się kolejne spotkanie ze słynnym transwestytą. Przyniósł on swoją książkę, którą czytał dzieciom w wieku od pięciu do ośmiu lat.
Tłumaczył maluchom znaczenie słów homoseksualizm, miłość gejowska itd. Tłumaczył nawet maluchom, że wyraz „Schwul” (pederasta) nie powinien mieć negatywnych konotacji.
„Na szpinak nawet, gdy jest niedobry nie powinniśmy mówić, „iż jest Schwul”, bowiem wyraz ten powinien się nam raczej dobrze kojarzyć” - przekonywał transwestyta.
Tolerancja od małego
Jak twierdzi Oliwia Jones w Europie nadal występuje brak tolerancji w stosunku do ludzi o odmiennej seksualności.
- Uznałam, że już najwyższy czas napisać książkę skierowaną do dzieci, aby także ich uczulić na te problemy – tłumaczył transwestyta podczas konferencji prasowej w Hamburgu, dodając, że temat odmienności seksualnej i homoseksualizmu powinien być szeroko omawiany w szkołach i przedszkolach.
Jednocześnie transwestyta twierdzi, że w książce nie chodzi o seks, lecz o przedstawienie dzieciom problemu, jakim jest ocena płci i wzajemnych relacji osób nie tylko różnych, ale także tej samej płci.
- Sama też chcę mieć dzieci, ale dotychczas nie znalazłem odpowiedniego partnera – wyznał transwestyta.
Książka „Nie bać się odmienności” (Keine Angst in Andersrum) pomimo, że jest jakoby przeznaczona dla małych dzieci, została bogato zilustrowana zdjęciami autora. Dużą część zdjęć i rysunków należałoby raczej zaliczyć do zdjęć wyjątkowo obscenicznych, na których widnieje Jones w pozach, których rodzice raczej nie pokazaliby swoim dzieciom.
Jedna ze scen książki opowiada jak wychowawca z przedszkola, którym jest mężczyzna-transwestyta, ubrany w damskie ciuchy, wraz z grupą przedszkolaków przechodzi obok budowy. Autor opisuje sytuację, z której wynika, że „pan przedszkolanka” od pierwszego wejrzenia zakochuje się w jednym z budowlańców o imieniu Gerd. Popularność książki sugeruje, że w niemieckich przedszkolach zapanowały ostatnio zupełnie nowe, genderowe standardy edukacji.
(fot. rysunek z książki)
Więcej zachwytu niż protestów
Czytając niemieckie gazety, liczne komentarze na ten temat lub fora internetowe, można dojść do wniosku, że ani eksperci, ani opinia publiczna nie widzi nic złego w tym, że niemieckie dzieci już w przedszkolu konfrontuje się z transwestytą, który w dodatku czyta im demoralizujące książki. Wręcz przeciwnie.
Wszyscy wydają się być zachwyceni i podkreślają, że taka sytuacja pokazuje rosnącą w Niemczech tolerancję.
Znalazłem tylko nieliczne wpisy (i to w większości anonimowe) protestujące przeciwko demoralizowaniu małych dzieci. Tylko kilka wpisów zadaje pytania:
„Kto zaprosił w naszym imieniu do przedszkola tego człowieka?”, „Kto dopuścił, że czytane są w przedszkolu obsceniczne książki?”, „Kto pozwolił, aby bez zgody rodziców nasze dzieci były w skandaliczny sposób edukowane seksualnie?”, „Transwestyta nie powinien mieć czego szukać w przedszkolach”.
Ale tego typu głosy są w zdecydowanej mniejszości, większość jest transwestytą-celebrytą zachwycona.
Źródło: niezalezna.pl
Waldemar Maszewski